Naukowcy ze Szczecina, Gdańska i Poznania będą szukać śladów kataklizmu sprzed setek lat na polskim wybrzeżu Bałtyku. Nie tylko na lądzie, lecz także w przymorskich jeziorach.
Badania rozpoczną w okolicach Darłowa, Kołobrzegu i Mrzeżyna.
Poszukiwania mają potrwać dwa lata, a w projekt zaangażowanych jest osiem osób. Będą one polegały m.in. na wykonaniu odwiertów, wykopów, oczyszczaniu odkrywek geologicznych.
Następnie pobrany materiał będzie sprawdzany pod kątem występowania tak zwanych słonych osadów, np. w postaci morskich mikro-żyjątek, mogących wskazywać na wdarcie się wód Bałtyku w głąb lądu.
Tsunami sprzed setek lat
- Ponieważ zjawiska te wystąpiły dawno temu - w Darłowie w 1497 r., w Mrzeżynie w 1757 r., a w Kołobrzegu w latach 1497 i 1779 - to znalezienie śladów kataklizmu będzie bardzo trudne - powiedział dr Andrzej Piotrowski, kierujący projektem ze szczecińskiego Zakładu Regionalnego Geologii Pomorza Państwowego Instytutu Geologicznego. - Projekt jest wielkim wyzwaniem badawczym, do którego bardzo starannie się przygotowaliśmy - dodał.
Trzęsienia i eksplozja?
Przyczyna Niedźwiedzia Morskiego (tak kiedyś nazywano tsunami) nie jest znana. Według hipotezy doktora Piotrowskiego mogły nią być silne trzęsienia ziemi w okolicach Skandynawii, które doprowadziły do gwałtownego osuwania się dna morza, czego efektem była eksplozja metanu uwięzionego w tworzących dno warstwach.
To właśnie od towarzyszących eksplozjom pomruków zjawisko nazywano Niedźwiedziem Morskim.
Według szacunków dr. Piotrowskiego, fale Bałtyku, które uderzyły na Darłowo i Mrzeżyno, mogły mieć wysokość trzech metrów, a woda wdarła się na ląd na głębokość kilku kilometrów.
Przepowiednie tsunami
O historycznych wzmiankach na temat bałtyckiego tsunami zrobiło się głośno w marcu 2009 r. za sprawą dwóch chcących zachować anonimowość wizjonerek z Łodzi, które w listach skierowanych do władz Kołobrzegu i Ustki (Pomorskie) ostrzegały o nadchodzącym kataklizmie.
Tsunami miało nawiedzić wybrzeże w kwietniu, przepowiednie jednak się nie ziściły.
Przekazy historyczne
Darłowskie tsunami z 1497 r. opisał kronikarz tamtejszego klasztoru kartuzów. Z notatki mnicha wynika, że zostały całkowicie zniszczone nabrzeża portowe, paraliżując na długi czas handel.
"Prawie wszystkie domy zostały rozmyte, wszystko bydło potonęło, a rzeczka (Lutowa łącząca Wieprzę z jeziorem Kopań - red.) została zapiaszczona. Cztery cumujące w porcie statki zostały wyrzucone na ląd. Jeden koło Żukowa Morskiego, dwa koło klasztoru kartuzów, jeden aż w pobliżu kaplicy św. Gertrudy".
Według opisu, w klasztorze woda stała w krużgankach i w kościele do wysokości ołtarzy. Sad mnichów został zniszczony, a ich piwo i wino zepsute tak, że nikt nie chciał go pić. W ogrodach przed miastem, po spłynięciu wody, znaleziono wiele ryb, a kapusta dostała od słonej wody słonawego posmaku. W okolicznych wsiach, szczególnie w Żukowie, utonęło kilka osób. Mnich podał, że ucierpiało również samo miasto: w spichlerzach nad rzeką było pełno wody i wiele towarów się zmarnowało, okna w kościele zostały rozbite, w kościele parafialnym spadła częć dachu z wieży, runęło też przedbramie Bramy Wieprzańskiej. Przewrócony został wiatrak we wsi Krupy.
Przebieg tsunami z 1757 r. opisany został w 1779 r. przez kronikarza L.W. Brueggemanna:
"Bałtyk posiada także często swoją własną pogodę, która z pogodą lądową nie ma związku czasami jednakże tylko rzadko, występuje podwodna burza w tymże (Bałtyku - red.), o czym można wnioskować z tego, że przy czystym i spokojnym niebie, daje się słyszeć wzdłuż pomorskich brzegów morskich toczący się grzmot, a na ląd wyrzucane są nieżywe lub na wpół żywe ryby morskie i przybrzeżne. Tak było np. 3 kwietnia 1757 r. około południa przy spokojnej i jasnej pogodzie, brzeg Bałtyku koło Trzebiatowa nad Regą stał się nagle tak wzburzony, że wysokie fale zerwały duży prom zacumowany w porcie i przeniosły daleko na ląd. Po czym kiedy to (falowanie) się trzykrotnie powtórzyło morze stało się znowu spokojne. Żeglujący mieszkańcy wybrzeża nazywają to znane im zjawisko Niedźwiedź Morski". Ten drugi opis zdaniem dr. Piotrowskiego jest geograficznym skrótem myślowym, gdyż Trzebiatów znajduje się kilka kilometrów od Bałtyku i kataklizm raczej dotknął nadmorskie Mrzeżyno.
Autor: ws/mz/k / Źródło: PAP