Inspektorzy OTOZ Animals dostali anonimowe zgłoszenie: "na dachu mieszka pies". - Na początku nie chcieliśmy w to uwierzyć, ale pojechaliśmy szukać tego miejsca. I faktycznie. Ten pies miał budę na dachu, ten pies tam mieszkał - opowiada Ewelina von Bredow, Inspektor ds. Ochrony Zwierząt OTOZ Animals w Słupsku.
Zgłoszenie o małym, jasnym psie na dachu przyszło w sobotę. W anonimowej wiadomości nie było podanego konkretnego miejsca. Inspektorzy wiedzieli jedynie, że jest to w miejscowości Smołdziński Las (woj. pomorskie).
Choć nie wierzyli do końca, że może to być prawda, pojechali szukać gospodarstwa. W końcu trafili na miejsce.
- To się sprawdziło. Byliśmy w totalnym szoku - opowiada Ewelina von Bredow.
"Najpierw przeganiała szczury, później trafiła na dach"
Jak opowiada inspektorka, w pierwszej chwili pomyśleli, że ktoś przed chwilą wsadził psa na dach.
- Myśleliśmy, że może ktoś był na tyle nierozsądny, że wsadził ją na dach i to była chwilowa, głupia akcja. Ale okazało się, że faktycznie ten pies ma budę, ten pies tam mieszka - mówi.
Jak udało się ustalić inspektorom, mieszkający na dachu pies to roczna suczka. Została zabrana od innego gospodarza. Jak była szczeniaczkiem, to mieszkała na strychu i przepędzała szczury.
- Pojawił się jednak problem. Załatwiała się na tym strychu. Nikomu nie chciało się tego sprzątać, więc trafiła na dach - opowiada Bredow.
Tam suczka dostała też swoją budę, która była pokryta metalową blachą.
- Taki dach latem może nagrzać się do takich stopni, że uniemożliwia psu wejście do środka - mówi inspektorka.
Pies mógł spędzić tak nawet kilka miesięcy. - To cud, że nie spadł i nic sobie nie zrobił - mówi Bredow.
Nadal chodzi ostrożnie, boi się, że spadnie
Właściciel nie rozumiał powodu interwencji.
- Próbowaliśmy wytłumaczyć mu, że umieszczenie psa na dachu jest nie do zaakceptowania. W końcu powiedział, że już nigdy jej tam nie włoży. Weszliśmy wspólnie do domu, żeby porozmawiać. Jak wyszliśmy, okazało się, że syn właściciela dał suczkę znowu na dach - opowiada kobieta.
Wtedy zapadła decyzja o odebraniu psa. Właściciel nie stawiał oporów.
Suczka dostała imię Daszka. Czeka teraz na adopcję w domu inspektorki.
Jak mówi Ewelina von Bredow, Daszka nie wykazuje żadnej agresji. Jednak ma traumę.
- Stawia kroki ostrożnie, jakby bała się, czy nie straci gruntu pod łapkami, czy nie spadnie - mówi kobieta.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: MAK/gp / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: OTOZ Animals Oddział Słupsk