Plakaty PiS na skradzionych tablicach kandydata PO. "To chamstwo i żenada"

Plakat wisi w Sopocie
Plakat wisi w Sopocie
Źródło: Radomir Szumełda - Twitter

Radosław Szumełda z PO bardzo się zdziwił, kiedy zobaczył swój plakat sprzed trzech lat, a na nim naklejone nowe materiały Katarzyny Stanulewicz z PIS. Na swoim Twitterze napisał, że plakat działaczki wisi na dykcie, którą skradziono mu trzy lata temu. Stanulewicz przeprosiła Szumełdę i przyznała, że nie miała o tym pojęcia.

- Trzy lata temu skradziono mi kilkaset dykt, na których wisiały materiały wyborcze. Dziś już wiem, kto był złodziejem - napisał na Twitterze Radomir Szumełda. Trójmiejski polityk PO zamieścił też zdjęcie, na którym widać oberwany plakat Katarzyny Stanulewicz z PIS. Okazuje się, że naklejono go na dyktę ze starym plakatem Szumełdy.

"To były dobre dykty"

Polityk PO twierdzi, że trzy lata temu kupił około 200-300 dykt dobrej jakości. Wraz z ojcem i wolontariuszami przygotował na nich materiały promocyjne. Po wyborach zniknęły bez śladu.

- Nikt nie zgłosił tego na policję, bo takie sprawy najczęściej są umarzane - opowiada Szumełda. Jak się okazało jedna z dykt wisi w Sopocie, tylko z innym już plakatem.

- Koledzy wysłali mi zdjęcie i powiedzieli, że w Sopocie wisi plakat działaczki PIS, a pod spodem widać mój dawny plakat. Pojechałem tam i rzeczywiście tak było. To były dobre dykty, których nie zniszczył nawet deszcz - mówi Szumełda.

"Jaką trzeba mieć mentalność?"

Działacz nie krył zdziwienia, że ktoś odważył się ponownie wykorzystać kradzione dykty i nawet nie zadał sobie trudu, żeby usunąć stare materiały.

- Już samej kradzieży nie rozumiem, a co dopiero takiego zachowania. Jaką trzeba mieć mentalność, żeby tak postąpić - mówi Szumełda

"To chamstwo i żenada"

Katarzyna Stanulewicz, tegoroczna kandydatka PIS do pomorskiego sejmiku, również nie kryła oburzenia. Jak przyznała w rozmowie z TVN24.pl jest już po rozmowie z Szumełdą. Działaczka stanowczo zaznacza, że nie miała pojęcia o tym, że jej plakaty naklejono na kradzione dykty.

- Już przeprosiłam pana Szumełdę. Nie miałam o tym wszystkim pojęcia. Skontaktowałam się też z firmą, która była odpowiedzialna za kampanię. Twierdzą, że sprawy związane z plakatami zlecili podwykonawcy - tłumaczy Stanulewicz i zapowiada, że wyciągnie wobec nich konsekwencje finansowe.

Jak przyznaje sama też nie raz straciła dykty i podejrzewa, że również mogły zostać przez kogoś wykorzystane.

- To chamstwo i żenada. Nie popieram takich działań - dodaje Stanulewicz.

Po rozmowie działaczy PIS i PO, Szumełda opublikował post na jednym z portali społecznościowych.

Działacze doszli do porozumienia
Działacze doszli do porozumienia
Źródło: Radomir Szumełda - Facebook

Ciągnie go do sejmu

Szumielda startował w poprzednich wyborach samorządowych do rady miasta w Gdyni. W tym roku nie kandydował, bo jak twierdzi bardziej interesują go przyszłoroczne wybory parlamentarne. Choć możliwe, ze polityk PO szybciej zostanie posłem na Wiejskiej. Stanie się tak, jeśli najbliższe wybory prezydenckie w Słupsku wygra Zbigniew Konwiński.

– Co prawda w kolejce po mandat poselski jest przede mną jeszcze jeden kolega z Chojnic, ale on został radnym w powiecie – mówi Szumielda.

Autor: aa / Źródło: TVN 24 Pomorze

Czytaj także: