57-latek był pacjentem Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego. Mężczyzna zmarł po przetoczeniu mu niewłaściwej grupy krwi. Teraz na ławie oskarżonych zasiądą: pielęgniarka, która odpowie za nieumyślne spowodowanie śmierci i lekarz oskarżony o narażenie tego samego pacjenta na niebezpieczeństwo utraty życia.
Akt oskarżenia w tej sprawie został skierowany do Sądu Rejonowego Gdańsk-Południe.
- Pielęgniarka z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku odpowie za nieumyślne spowodowanie śmierci pacjenta, grozi jej za to do 5 lat więzienia – poinformowała Jolanta Janikowska-Matusiak, szefowa Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz.
Jak powiedziała, Justyna H. nie przyznała się do winy, ale złożyła wyjaśnienia. Twierdzi, że do tragicznej pomyłki doszło nie z jej winy, bo dopełniła wszystkich swoich obowiązków.
- Lekarz, który był obecny podczas tego zabiegu odpowie za narażenie człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia, za co grozi kara grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia jej do roku – wyjaśniła prokurator Janikowska-Matusiak.
Paweł B. również nie przyznał się do winy i skorzystał z prawa do odmowy składnia wyjaśnień.
Doszło do zamiany krwi
Do tragicznej pomyłki doszło 2 października 2013 roku. Mężczyzna zmarł po przetoczeniu mu niewłaściwej grupy krwi po zabiegu urologicznym. Jak ustaliła prokuratura pielęgniarka podała mu krew przeznaczoną dla innej pacjentki. Na oddziale przebywała wtedy pacjentka, która też wymagała przetoczenia krwi.
- Z naszych ustaleń wynika, że doszło do zamiany - mężczyźnie podano krew grupy "A", która była przeznaczona dla kobiety, a jej podano krew grupy "0", którą miał otrzymać 57-latek - mówi szefowa Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz.
Bez nadzoru lekarza
Niewłaściwa krew wywołała u mężczyzny wstrząs poprzetoczeniowy. Na szczęście krew grupy "0" nie wyrządziła kobiecie żadnej krzywdy. Według ustaleń śledczych pielęgniarka podała krew obojgu pacjentom bez nadzoru lekarza, który był w tym czasie na obchodzie. - Podczas transfuzji u pacjenta pojawiły się niepokojące objawy i doktor Paweł B. został o tym poinformowany. Z naszych ustaleń wynika, że mimo to nie podjął decyzji o przerwaniu zabiegu - dodaje prokurator.
Zmiany w procedurach
Od razu po śmierci mężczyzny dyrektor szpitala Ewa Książek-Bator podjęła decyzję o odsunięciu od obowiązków trzech osób, które uczestniczyły w przetaczaniu krwi.
Rektor Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego powołał też specjalną komisję, która zaproponowała zmiany w procedurach przetaczania i podawania krwi pacjentom.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: ws / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: TVN24