Podopieczni domu dziecka z miasta Hulajpołe na Zaporożu, którzy uciekli po rosyjskiej agresji na Ukrainę, schronienie znaleźli w ośrodku wczasowym w Moryniu na Pomorzu Zachodnim. Początkowo pomoc płynęła zewsząd - instytucjonalna i spontaniczna. Jednak po pierwszym zrywie, teraz chętnych zaczęło brakować. Tymczasem rosną ceny, rachunki, koszty zakwaterowania, wyżywienia i opieki. Właściciele nadal starają się zapewnić uchodźcom jak najlepsze warunki, jednak czas pobytu ukraińskich gości w ośrodku nieubłaganie dobiega końca.
- Boom na pomoc minął. Nikt nie dzwoni, nikt nie przyjeżdża, nikt nie pomaga - ocenia w rozmowie z TVN24 Marek Kolbowicz, współwłaściciel Centrum Konferencyjno-Wypoczynkowego Szafir w Moryniu, gdzie od 9 marca przebywa w sumie 146 uchodźców z Ukrainy. Ponad 100 z nich to podopieczni domu dziecka dla dzieci z problemami psychicznymi z miasta Hulajpołe na Zaporożu, a reszta to ich opiekunowie i nauczyciele z bliskimi.
Sam deklaruje wiarę w to, że "dobro wraca po dziesięciokroć". Przekonuje o tym tych, którzy przyjęli pod swój dach uchodźców. - Słuchajcie, musimy im pomóc. Noż kurczę, wytrzymajmy to jeszcze, apeluję bardzo mocno. Jeżeli mamy możliwość pomóc, to pomagajmy - podkreśla.
Rosną koszty, kurczy się wsparcie
Fakty są jednak takie, że koszty zakwaterowania, wyżywienia i opieki rosną przez coraz wyższe ceny i rachunki. – Dofinansowanie za marzec zostało wypłacone dopiero w tym tygodniu. Fundacja, która nam pomagała, zrezygnowała z tej pomocy, bo ktoś przeczytał w mediach, że jej nie potrzebujemy. To bzdura. Nie potrzebujemy chemii i odzieży. "Spożywkę" przerabiamy w każdych ilościach – opowiada Kolbowicz.
Zobacz też: reportaż Konrada Borusiewicza "Ruski Mir"
Wiele dzieci ma poważne problemy psychiczne. Przyjmują leki na receptę i wymagają opieki lekarskiej. Do psychiatry trzeba dojeżdżać do Szczecina, a na dojazdy czy wynajęcie autokaru też brakuje pieniędzy.
Koniec maja i co dalej
Ośrodek Szafir miał początkowo przyjąć uchodźców "na chwilę". Te pierwotne zamierzenia właściciele już zmienili, odwołali część zaplanowanych imprez, ale nie mogą gościć Ukraińców dłużej niż do końca maja. – Musimy jakoś funkcjonować. Od czerwca ruszamy znów z obozami – przyznaje Kolbowicz.
Nie wiadomo, dokąd przeprowadzą się Ukraińcy z Szafira. - Na razie dzieci są u nas otoczone opieką, mają jedzenie, dach nad głową – zapewnia Kolbowicz. W ośrodku mogą uczestniczyć w zajęciach sportowych, a nawet mają lekcje szkolne. Współwłaściciel informuje, że szukają dla nich nowego miejsca w porozumieniu z lokalnymi władzami.
Nie mają gdzie wracać
Uchodźcy bardzo dziękują za dotychczasową pomoc. Czasy przed ucieczką wspominają niechętnie. - Zaczęła się wojna i my siedzieliśmy w piwnicy. Były samoloty, strzelanie, nie było światła i nasz dyrektor zdecydował, żeby wyjechać – mówi po polsku Witalij Borulko, nauczyciel z domu dziecka.
Siergiej Stoliarienko, dyrektor domu dziecka, przekazał nam, że starają się uchronić dzieci przed informacjami o wojnie. Pokazuje zdjęcia ich szkoły na Zaporożu. Została doszczętnie zniszczona.
Pomóc można między innymi przez zbiórkę na portalu pomagam.pl. Można tam znaleźć także informacje o tym, jakiej formy wsparcia w danym momencie potrzeba.
Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24