"Jeden wielki huk, a potem krzyk dziewczyny". Opowiada świadek katastrofy śmigłowca

Akcja ratownicza na jeziorze w Mikołajkach
Świadek opowiada o akcji ratunkowej w Mikołajkach
Źródło: tvn24

Fontanna wody po upadku śmigłowca do jeziora w Mikołajkach, krzyk jednej z pasażerek - tak relacjonował moment katastrofy jeden ze świadków. Ratownik WOPR opowiadał, jak wyglądała akcja ratunkowa i pomoc udzielana pasażerom rozbitej maszyny. We wtorek lekki śmigłowiec wpadł do jeziora Tałty. Szczęśliwie nikt nie zginął. Osoby znajdujące się na pokładzie odniosły obrażenia.

- Usłyszałem jeden wielki huk i zobaczyłem fontannę wody. Pobiegliśmy tam, już śmigłowca nie było widać - opowiadał w rozmowie z TVN24 Mirosław Parzych, naoczny świadek katastrofy. - Potem słychać było krzyk dziewczyny - dodał.

Wskoczył do wody, wciągnął dziewczynę na pokład

To właśnie ten krzyk "na pomoc" zapadł mu najbardziej w pamięć. Potem zobaczył trzy osoby płynące w kierunku pomostu. Widział też motorówkę, która podpłynęła i - jak relacjonował - ktoś wskoczył do wody i wciągnął dziewczynę na pokład. - Później podpłynął WOPR i zabrał najpierw dziewczynę, a potem dwie kolejne poszkodowane osoby - opowiadał pan Mirosław.

OGLĄDAJ TVN24 NA ŻYWO W TVN24 GO

0707ratunek
Zdjęcia z akcji ratunkowej załogi śmigłowca w Mikołajkach
Źródło: tvn24

Michał Warchoł, kierownik MOPR w Mikołajkach, relacjonował, że jedna z pasażerek ze śmigłowca, która miała złamaną nogę, została wyciągnięta z wody przez jednego ze świadków wypadku. Jego zdaniem żadna z tych osób nie byłaby w stanie wydostać się z wody sama, więc pomoc nadeszła w ostatniej chwili.

Wszystkie trzy osoby odniosły złamania i urazy głowy oraz miednicy, ale były przytomne i komunikatywne. Cała trójka poszkodowanych trafiła do okolicznych szpitali.

Akcja ratownicza na jeziorze w Mikołajkach
Akcja ratownicza na jeziorze w Mikołajkach
Źródło: MOPR Mikołajki
Akcja ratownicza na jeziorze w Mikołajkach
Akcja ratownicza na jeziorze w Mikołajkach
Źródło: MOPR Mikołajki

Śledztwo prokuratury

Do dramatycznych wydarzeń w Mikołajkach doszło we wtorek tuż po godz. 11. Śmigłowiec Robinson R44 wystartował z pobliskiego Słonecznego Portu. Niedługo po starcie jego silnik miał zgasnąć, a maszyna wpadła do wody wraz z trzema osobami - pilotem i jednocześnie właścicielem maszyny, a także jego dwiema znajomymi.

Śmigłowiec runął do jeziora Tałty. Maszyna zatonęła. We wtorek po południu śmigłowiec, który osiadł na głębokości około 12 metrów, został podniesiony z dnia przy pomocy specjalnych balonów napełnionych powietrzem, zholowany i wydobyty na nabrzeże - poinformował media rzecznik warmińsko-mazurskich strażaków Rafał Melnyk.

przystan_przystan_IP Channel14_20210706100358_20210706100426_184246
Moment uderzenia helikoptera w taflę wody
Źródło: zdjęcia dzięki uprzejmości Hotelu Gołębiewski

Prokuratura w Mrągowie prowadzi śledztwo pod kątem spowodowania wypadku komunikacyjnego w ruchu powietrznym. Nikt na razie nie usłyszał zarzutów.

Czytaj także: