Mężczyzna wypoczywający na plaży potrzebował pilnej pomocy medycznej. Jak informuje policja, jego stan zagrażał życiu, ale śmigłowiec LPR nie mógł wylądować przez plażowiczów, którzy nie słuchali poleceń służb. - Latające parawany, krzesła, dmuchane kółka, buty i inne rzeczy osobiste to uniemożliwiały - opisuje oficer prasowa nowodworskiej policji.
Do zdarzenia doszło w sobotę (17 sierpnia) w Krynicy Morskiej (Pomorskie). - Mężczyzna potrzebował pilnej pomocy medycznej, był w stanie zagrażającym jego życiu. Służby zostały wezwane do zabezpieczenia miejsca lądowania Lotniczego Pogotowia Ratunkowego - przekazała w rozmowie z portalem tvn24.pl mł. asp. Karolina Figiel z Komendy Powiatowej Policji w Nowym Dworze Gdańskim.
Jak się okazało, zabezpieczenie miejsca lądowania nie było takie proste. Śmigłowiec LPR nie był w stanie wylądować za pierwszym razem.
Śmigłowiec wylądował za drugim podejściem
- Latające parawany, krzesła, dmuchane kółka, buty i inne rzeczy osobiste. Tak wygląda próba lądowania Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, gdy turyści nie odejdą na odpowiednią odległość - tłumaczy Figiel.
Śmigłowiec wylądował za drugim podejściem, a mężczyzna otrzymał konieczną pomoc. Policjanci opublikowali jednak apel w mediach społecznościowych.
"Latające przedmioty stwarzają zagrożenie dla załogi LPR oraz dla osób znajdujących się w pobliżu. Apelujemy o stosowanie się do poleceń służb ratunkowych" - czytamy we wpisie.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: KPP Nowy Dwór Gdański