Pan Michał zachorował na COVID-19. Jego stan był na tyle poważny, że po ośmiu tygodniach potrzebny był przeszczep płuc. Przetransportowano go więc z Warszawy do Gdańska, gdzie przeprowadzono operację. - To już właściwie opiera się o cud. Jedna z osób powiedziała, że wyszedłem spod ziemi. Rzeczywiście pewnie tak jest – mówi mężczyzna.
Pan Michał nie wie, gdzie mógł zakazić się koronawirusem. Zachorował jednak na COVID-19 i trafił do Tymczasowego Szpitala Narodowego w Warszawie. Jego stan był na tyle poważny, że został podłączony do ECMO – urządzenia, które pozwala zastąpić przez pewien czas pracę płuc i serca. Samo w sobie nie leczy jednak niewydolnego narządu, daje za to czas potrzebny do wyzdrowienia. Okazało się jednak, że potrzebny był przeszczep płuc. Operacja odbyła się w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Gdańsku.
- Pan Michał trafił do nas drogą lotniczą od kolegów z Warszawy, od profesora Kazimierza Suwalskiego, z zespołu, który ratował panu Michałowi życie przez osiem tygodni, lecząc ciężkie powikłania covidowe płucne – mówi dr n. med. Wojciech Karolak, kardiochirurg i transplantolog z UCK.
Pacjent podłączony był do ECMO przez prawie osiem tygodni. - Przytrzymywali go przy życiu, przeprowadziliśmy wszystkie formalności, które potrzebne są do przeszczepu, zakwalifikowaliśmy chorego do przeszczepu i oczekiwał na ten przeszczep. Jak dawca się znalazł, to wtedy był transportowany do nas przez zespół profesora Suwalskiego – dodał Karolak.
"To opiera się o cud"
Operacja się udała. - Choć nie było żadnych nieprzewidzianych zdarzeń. Największe wyzwanie stanowiło leczenie pooperacyjne, leczenie zespołu dysfunkcji wielonarządowej, dysfunkcji trzech, potem dwóch narządów, który utrzymywał się długo – mówi z kolei prof. dr hab. n. med. Romuald Lango, kierownik Zespołu Kardioanestezjologii UCK.
Dodał, że wybudzenie pana Michała trwało dłużej niż przeciętnie, ale w końcu się udało.
- Stopniowo pana stan się poprawiał, te niewydolności narządowe częściowo ustępowały. Rzeczywiście przy dobrej współpracy, nastawieniu na stan pacjenta i znakomitej pomocy ze strony rehabilitantów udało się drobnymi kroczkami przez długi czas, bo ponad dwa miesiące, doprowadzić pacjenta do stanu, który wydaje się w tej chwili już względnie bezpieczny i pozwala optymistycznie patrzeć w przyszłość – mówi Lango.
Pan Michał nadal ma leczoną niewydolność nerek, ale jego stan jest coraz lepszy.
- Z dnia na dzień mój stan się poprawia, mam coraz więcej siły, coraz więcej możliwości. Na początku właściwie nie mogłem wstać, teraz jest taka funkcjonalność, że wstaję, chodzę. To cieszy, że z każdym dniem jest coraz lepiej – mówi pan Michał.
Dodaje, że jest pod wrażeniem pracy zespołu z Warszawy, a to, co się wydarzyło w Gdańsku, "opiera się o cud".
- Jedna z osób powiedziała, że wyszedłem spod ziemi. Rzeczywiście pewnie tak jest – mówi mężczyzna i dodaje, że na pewno dużo w jego życiu teraz się zmieni. Postanowił razem z żoną, że będą jeszcze bardziej korzystać z życia.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24