Do tragicznego pożaru doszło po godzinie drugiej w nocy z soboty na niedzielę w miejscowości Gniew. Świadkowie i policjanci ewakuowali z budynku 55-letnią kobietę. W środku miały być jeszcze dwie osoby. Strażacy znaleźli później ciała 24-latki i jej niespełna rocznej córki. Mimo reanimacji kobieta i niemowlę nie przeżyły.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura. Jak przekazał nam we wtorek Jarosław Michalak z Prokuratury Rejonowej w Tczewie, wstępne ustalenia nie wskazują na udział osób trzecich.
- Prawdopodobną przyczyną pożaru mogło być niewłaściwe obejście się z ogniem przez któregoś z domowników. Będziemy to wyjaśniać w toku prowadzonego śledztwa - powiedział prokurator.
Sąsiedzi próbowali pomóc
Jak mówili sąsiedzi, 24-latka przyjechała z córką do 55-letniej matki, żeby się nią zająć po wypadku. W chwili pojawienia się ognia, były na pierwszym piętrze budynku. Sąsiedzi próbowali wyważyć drzwi, ale bezskutecznie.
- Głos aż mi odebrało, tak krzyczałem, żeby ratować tych ludzi. Nie dałem rady - mówił TVN24 pan Leszek. I dodawał: - Wyciągałem panią Małgosię przez okno. Ją się udało uratować. Nie mogliśmy wejść dalej do mieszkania, zadymienie było straszne. Jak straż przyjechała, było za późno. Matka z dzieckiem nie żyje.
Autorka/Autor: MAK/ tam
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: KP PSP Tczew