Ponad dziewięć miesięcy trwało sporządzenie pisemnego uzasadnienia wyroku w sprawie Amber Gold wydanego w ubiegłym roku. Były szef spółki Marcin P. został nieprawomocnie skazany na 15 lat więzienia, a jego żona - na 12,5 roku więzienia. Po otrzymaniu pisemnego uzasadnienia strony będą mogły składać ewentualne apelacje.
Sąd Okręgowy w Gdańsku ukończył w środę pisemne uzasadnienie wyroku ws. afery finansowej Amber Gold, ogłoszonego 16 października 2019 roku. Poinformował o tym rzecznik prasowy ds. cywilnych Sądu Okręgowego w Gdańsku Łukasz Zioła.
– Uzasadnienie wyroku liczy 9345 stron i zajmie około 47 tomów akt sprawy - przekazał rzecznik. Teraz sąd czeka, czy strony - ze względu na objętość uzasadnienia - zgodzą się na jego doręczenie w formie elektronicznej.
Po doręczeniu wyroku z pisemnym uzasadnieniem, strony będą miały 14 dni na wniesienie ewentualnych apelacji. Śledczy chcieli dla oskarżonych kar po 25 lat więzienia, obrona wnosiła o uniewinnienie. Sędzia Lidia Jedynak uznała, że kary po 25 lat więzienia byłyby objawem nadmiernej surowości. - Taką karę orzeka się w przypadku zabójstw - argumentowała sędzia.
Marcin P. został nieprawomocnie skazany na 15 lat więzienia. Ma też zapłacić grzywnę w wysokości 159 tysięcy złotych. Katarzynie P. sąd wymierzył karę 12 lat i sześć miesięcy więzienia, ona ma zapłacić 135 tysięcy złotych grzywny. Dodatkowo skazani mają zakaz prowadzenia działalności gospodarczej przez 10 lat. Oboje mają też naprawić wyrządzone krzywdy, czyli zwrócić pieniądze poszkodowanym. Są to kwoty od kilku do nawet kilkuset tysięcy złotych.
Działali wspólnie
Sędzia Jedynak podczas odczytywania wyroku wskazała, że oskarżeni działali wspólnie. Tym samym sąd nie dał wiary wyjaśnieniom Katarzyny P., że nie miała ona świadomości, iż działa wbrew prawu. - Działała aktywnie, szkoliła pracowników, uczestniczyła w zawieraniu umów, posiadała wiedzę, ile złota jest kupowane, na jakie kwoty zawierane są umowy – wyliczała sędzia.
Sędzia zaznaczyła także, że Amber Gold miała cechy charakterystyczne dla piramidy finansowej. – Zyski pochodziły jedynie z wpłat kolejnych klientów. Firma nie prowadziła żadnej działalności inwestycyjnej, która mogłaby przynosić zyski – mówiła sędzia.
Już po wyroku zapowiadali apelacje
Klienci zdaniem sądu wprowadzani byli w błąd. Wartość zabezpieczonego złota była także znacznie niższa niż powinna, a firma nie prowadziła rzetelnych sprawozdań. W sumie szkoda, którą spowodowali oskarżeni, miała sięgnąć 585 milionów złotych.
Iwona Janeczek z Prokuratury Okręgowej w Łodzi, która prowadziła postępowanie przeciw P., przekazała po wyroku, że prokuratorzy będą czekać na szczegółowe uzasadnienie na piśmie, szczególnie części dotyczącej Katarzyny P. – Rola oskarżonych była podzielona, przeplatali się w aspektach swojej działalności. Dzielili się zarówno wiedzą, jak i zadaniami, kompetencjami - wyjaśniła.
- Ten wyrok budzi dla prokuratury pewien niedosyt, chociażby z samego faktu wnoszenia w głosach końcowych o wymierzenie kar łącznych po 25 lat pozbawienia wolności – mówił Tomasz Janicki z Prokuratury Okręgowej w Łodzi. Oboje prokuratorzy podkreślili, że nie wykluczają apelacji, ale na ostateczną decyzję jest jeszcze za wcześnie.
Obrońca Marcina P. zapowiadał po wyroku, że "z dużym prawdopodobieństwem" złoży apelację.
Prawie 12 tysięcy stron do przeczytania
Już w maju ubiegłego roku sąd uznał Katarzynę i Marcina P. za winnych. Stwierdził wtedy, że twórcy Amber Gold wprowadzali klientów w błąd i "prowadzili działalność parabankową bez pozwolenia". Na ogłoszenie wymiaru kar musieliśmy jednak poczekać kilka miesięcy.
Sędzia miała do przeczytania 59 tomów po 200 stron każdy. Wymiar kary był w ostatnim tomie.
Wszytko przez obowiązujące wtedy przepisy. Dokładnie zgodnie z art. 418 Kodeksu postępowania karnego sąd musiał odczytać całą sentencję wyroku razem z listą osób poszkodowanych i zarzutami. Kiedy poszkodowanych jest ponad 18 tysięcy, a proces trwał ponad trzy lata, odczytanie wyroku musiało trwać miesiącami.
Na początku września wszedł w życie znowelizowany Kodeks postępowania karnego. Paragraf 1b w artykule 418 pozwala sędziemu na zwięzłe odczytanie wyroku. Nowe przepisy nie obowiązywały jednak sędzi Jedynak, która zaczęła wyrok już czytać.
Akt oskarżenia w sprawie Amber Gold wpłynął do gdańskiego sądu pod koniec czerwca 2015 roku. Liczył on prawie dziewięć tysięcy stron.
18 tysięcy poszkodowanych i trzy lata procesu
Jak ustaliła prokuratura, Marcin P. i jego żona Katarzyna P. w latach 2009-12 w ramach tzw. piramidy finansowej oszukali ponad 18 tysięcy klientów spółki, doprowadzając ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 milionów złotych. Oskarżenie dotyczyło także prowadzenia działalności parabankowej oraz prania brudnych pieniędzy.
Według prokuratury Katarzyna P. i Marcin P. działali w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i uczynili sobie z tej działalności stałe źródło dochodu. W sumie Marcin P. został oskarżony o cztery przestępstwa, a Katarzyna P. o 10. Oskarżeni w trakcie śledztwa nie przyznali się do winy, odmawiali składania wyjaśnień bądź - składając je - zaprzeczali prokuratorskim ustaleniom.
W marcu 2016 roku przed Sądem Okręgowym w Gdańsku ruszył proces w ich sprawie. Toczył się on w sposób jawny. Sąd zakazał jednak upubliczniania treści wyjaśnień oskarżonych oraz zeznań świadków. W trakcie przewodu sądowego odbyło się ponad 180 rozpraw, podczas których przesłuchano około 730 świadków i 10 biegłych. Część przesłuchań odbyło się za granicą, m.in. w USA, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii. Prowadziły je polskie ambasady lub konsulaty.
Mowy kończące proces rozpoczęły się w drugiej połowie kwietnia ubiegłego roku.
Amber Gold działała trzy lata
Amber Gold to firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce. Działała od 2009 r., a klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - od 6 proc. do nawet 16,5 proc. w skali roku - które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. 13 sierpnia 2012 r. firma ogłosiła likwidację, tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy ani odsetek od nich.
Według prokuratury spółka Amber Gold była tzw. piramidą finansową, a oskarżeni bez zezwolenia prowadzili działalność polegającą na gromadzeniu pieniędzy klientów parabanku.
Wynagrodzili się na 18,8 miliona złotych
Zdaniem śledczych, klienci od początku przy zawieraniu umów byli wprowadzani w błąd co do sposobu przeznaczenia zainwestowanych przez nich pieniędzy - zapewniano ich, że za pieniądze kupowane będzie złoto, srebro lub platyna, co potwierdzać miały wystawiane certyfikaty. Lokaty rzekomo miały być ubezpieczone i gwarantowane przez Fundusz Poręczeniowy AG, na który klienci musieli wpłacać 1 proc. wartości każdej lokaty.
Obok oszustwa znacznej wartości oskarżonym zarzuca się także pranie pieniędzy wyłudzonych od klientów parabanku. Oskarżeni wielokrotnie - według śledczych - przelewali je na różne konta bankowe m.in. spółek grupy Amber Gold oraz innych podmiotów i osób.
Katarzyna P. i Marcin P. pieniądze pozyskane z lokat wydawali na rozmaite cele - m.in. na finansowanie linii lotniczych OLT Express (nieistniejący już przewoźnik, w którym głównym inwestorem była Amber Gold) przeznaczono prawie 300 mln zł. Część dochodów szła też na wynagrodzenia. Ustalono, że z tego tytułu oskarżeni wypłacili sobie 18,8 mln zł.
Źródło: PAP/TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24