Gdańsk bez Centrum Leczenia Oparzeń. "Nie mamy wykonawcy"

Gdański Uniwersytet Medyczny musi jeszce poczekać na Centrum Leczenia Oparzeń
Gdański Uniwersytet Medyczny musi jeszce poczekać na Centrum Leczenia Oparzeń
Źródło: issc.gumed.pl

Gdański Uniwersytet Medyczny na razie wycofuje się z budowy Centrum Leczenia Oparzeń. Władze uczelni tłumaczą, że w przetargach nie udało im się wyłonić wykonawcy, przez co przepadną środki, które mieli dostać z UE.

O budowie Centrum Leczenia Oparzeń w Gdańsku mówi się już od ponad 20 lat. Pomysł pojawił się tuż po pożarze w gdańskiej Hali Stoczni. To wtedy zwrócono uwagę, że na Pomorzu nie ma placówki, która kompleksowo zajęłaby się pacjentami z oparzeniami.

Centrum miało powstać w Gdańsku przy ul. Dębinki 7, w miejscu po dawnej Klinice Laryngologi. Na razie jego przyszłość stoi pod znakiem zapytania.

Nie mają wykonawcy

Wciąż nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle uda się zbudować centrum. Jest projekt i pozwolenie na budowę - brakuje tylko wykonawcy.

- Przy pierwszym przetargu Ministerstwo Zdrowia obiecało 7,8 mln zł z funduszy unijnych. Najwyższa oferta przetargowa opiewała na kwotę 10,8 mln. zł. Tak więc z braku odpowiednich środków, przetarg został unieważniony. Podobnie było w przypadku późniejszego przetargu – tłumaczy Marek Langowski, kanclerze Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego w Gdańsku w rozmowie z tvn24.pl.

Pieniądze z funduszu UE nie mogą być wykorzystane na żaden inny cel i trzeba je wydać do końca listopada br. Budowa centrum zajęłaby co najmniej 10 miesięcy.

- Przez te przetargi już wiemy, że to nierealne – mówi Langowski.

"To dla mnie cios"

- To centrum chyba już nigdy nie powstanie. Dla mnie to cios prosto w serce. Całe swoje życie podporządkowałam temu projektowi - mówi dr Hanna Tosińska-Okrój, lekarka, która czuwała nad ofiarami pożaru w Hali Stoczni. To właśnie ona od początku angażowała się w powstanie Centrum Leczenia Oparzeń.

Lekarka podkreśla, że niewiele osób zdaje sobie sprawę jak ważne jest utworzeni centrum. Dzięki temu pacjenci z Pomorza mogliby się leczyć na miejscu. Tu mieliby przy sobie rodziny, a tak często muszą jechać np. do Siemianowic Śląskich.

- Były środki na budowę, powstał projekt i dostaliśmy pozwolenie na budowę, a nie udało się z powodu przetargu. Nikt sobie nie zdaje sprawy ile to wymagało pracy - opowiada Tosińska-Okrój.

"Nie poddajemy się"

Kanclerze Langowski podkreśla, że jeszcze nic nie jest stracone. Nie można jednoznacznie powiedzieć, że centrum nie powstanie. Ale przed uczelnią jeszcze długa droga.

- Być może spróbujemy ponownie pozyskać środki z UE z nowej perspektywy w 2017 roku. Niestety trudno powiedzieć czy nam się to uda. Podobno największe szanse będą miały projekty innowacyjne. A może zwrócimy się o pomoc do ministerstwa zdrowia – mówi Langowski.

- Dla mnie te pieniądze z UE to jedyne światełko w tunelu. Ale zdaję sobie sprawę, że to nie będzie proste - dodaje Tosińska-Okrój.

Na razie dla GUM-edu priorytetem jest budowa Centrum Medycyny Nieinwazyjnej.

Tak ma wyglądać centrum:

Nowy projekt CLO
Nowy projekt CLO
Źródło: GUM

Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.

Autor: aa/kv / Źródło: TVN 24 Pomorze

Czytaj także: