Sąd Okręgowy w Gdańsku utrzymał w mocy wyrok skazujący Mariusza D., prezesa fundacji pro-life na rok ograniczenia wolności. Mężczyzna ma też przeprosić osoby LGBT+ za kampanię nienawiści, którą prowadził za pomocą jeżdżących po Gdańsku furgonetek. Wyrok jest prawomocny.
17 stycznia Sąd Okręgowy w Gdańsku utrzymał w mocy wcześniejszy skazujący werdykt sądu pierwszej instancji. W marcu 2023 roku Sąd Rejonowy Gdańsk-Południe skazał prezesa Fundacji "Pro Prawo do Życia", Mariusza D., na rok ograniczenia wolności w wymiarze 20 godzin prac społecznych miesięcznie, przeproszenie pokrzywdzonych, zapłatę nawiązki na rzecz Polskiej Akcji Humanitarnej w wysokości 15 tysięcy złotych oraz pokrycie kosztów sądowych.
Podtrzymanie wyroku sądu
Sprawa toczyła się z oskarżenia prywatnego trzech osób fizycznych i gdańskiego Stowarzyszenia na Rzecz Osób LGBT Tolerado i była związana z akcją wymierzoną w społeczność osób LGBT+, w ramach której po Gdańsku jeździły ciężarówki ze zdjęciami osób roznegliżowanych oraz hasłami odnoszącymi się do osób homoseksualnych oraz edukacji seksualnej w kontekście przestępstw pedofilii. Apelację od skazującego wyroku wniósł obrońca oskarżonego.
Sędzia Mariusz Kaźmierczak uzasadniał, że zarzuty podniesione w apelacji są niezasadne.
- W ocenie sądu okręgowego nieprawidłowy jest pogląd (…), że jeżeli pomawia się jedną, dwie, trzy ściśle określone osoby, to jest to pomówienie, a jeżeli pomówi się całą grupę takich osób, to ogólność tego pomówienia wyklucza możliwość uznania, że doszło do działania na szkodę konkretnie, ściśle określonej osoby, niewymienionej wprost w tym komunikacie – mówił sędzia Kaźmierczak, który podkreślił, że taki pogląd jest nieuzasadniony, bo czyniłoby to ochronę osób iluzoryczną.
CZYTAJ TEŻ: Wyrok w sprawie furgonetki z hasłami anty-LGBT. "To była mowa nienawiści wymierzona w orientację seksualną"
Zdaniem sądu komunikat oskarżonego dotyczył istniejących, żyjących osób ściśle zdefiniowanych przez konkretne cechy. Sędzia Kaźmierczak uzasadniał, że to jest grupa, do której przynależność deklaruje bardzo wiele osób o konkretnych cechach związanych z deklarowaną orientacją seksualną.
- Sąd okręgowy zgodził się z sądem rejonowym, że oskarżony nie wykazał w należyty sposób prawdziwości prezentowanych przez siebie tez – tłumaczył sędzia Kaźmierczak i dodał, że oskarżony odwoływał się do konkretnych artykułów i opracowań pomijając jednak fakt, że były one krytykowane przez uznane autorytety naukowe i były to opinie, a nie twarde naukowe tezy poparte badaniami.
"Element mowy nienawiści"
Sąd w uzasadnieniu odwołał się do raportu tworzonego przez tzw. "Państwową komisję ds. pedofilii" i stwierdził, że dane i materiały naukowe przytoczone w tych raportach są całkowicie sprzeczne z tezami głoszonymi przez oskarżonego.
Według sądu, działania oskarżonego nie mieściły się w wolności słowa i miały dzielić społeczeństwo - komunikaty stanowiły element mowy nienawiści przekraczającej granice dopuszczalnej krytyki czy wolności słowa.
Obrońca oskarżonego - radca prawny Wawrzyniec Knoublauch - powiedział po wyroku, że w podobnej sprawie w Gorzowie Wielkopolskim zapadł wyrok uniewinniający i z tamtym stanowiskiem się zgadza. - Poczekamy na uzasadnienie - dodał.
Pełnomocniczka osób oskarżających o zniesławienie Katarzyna Warecka przyznała, że jest zadowolona z wyroku i dodała, że "to jest ta kropka nad i, której wszyscy potrzebowaliśmy, żeby jakiś sąd w Polsce powiedział wyraźnie, że takie komunikaty, to jest homofobia i mowa nienawiści, która tworzy antagonistyczne nastroje społeczne".
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24