Ciała martwych psów leżały rozrzucone na posesji w Chełmnie. Właściciel usłyszał już zarzuty znęcania się nad zwierzętami. Weterynarz bada przyczyny ich śmierci.
Mieszkaniec Chełmna w województwie kujawsko-pomorskim w miniony wtorek około południa wyszedł na spacer ze swoim psem. Przechadzał się w okolicy działek Nad Browiną, gdzie jego pupil mógł się wybiegać.
Nagle za płotem pobliskiej posesji zauważył ciała martwych psów. Było ich kilkanaście. Część z nich w stanie zaawansowanego rozkładu. Przechodzień zadzwonił na policję.
Cmentarzysko zwierząt
- Skierowani na miejsce zdarzenia funkcjonariusze potwierdzili zgłoszenie. Policjanci ujawnili za ogrodzeniem jednej z posesji w promieniu około 40 metrów rozrzucone ciała 15 psów. Na terenie przyległej działki znajdowały się jeszcze dwa żywe dorosłe psy, a w altanie było 5 szczeniaków, z których jeden już nie żył – informuje asp. sztab. Gabriela Andrzejczyk z Komendy Powiatowej Policji w Chełmnie.
Na miejsce wezwany został powiatowy lekarz weterynarii. Stwierdził, że zwierzęta były przetrzymywane w skandalicznych warunkach, bez dostępu do czystej wody. Jeden z dużych psów, wilczur, był w tak wąskim kojcu, że nie mógł się obrócić. Zawiadomiono prokuraturę i Urząd Miasta, pod którego kuratelę przekazano sześć żywych psów.
- Szczeniaczki są w lecznicy. Niestety jeden z nich zmarł, a drugi jest w złym stanie. Stan dwóch rokuje dobrze. Na razie nie wiemy, na co chorują – przekazała nam Bogumiła Szymańska z Wydziału Gospodarki Miejskiej i Ochrony Środowiska.
Starsze wilczury są w dobrym stanie i obecnie znajdują się w hoteliku dla zwierząt.
Zarzuty dla "hodowcy"
Urząd wysłał do 43-letniego właściciela psów pismo z decyzją o czasowym odebraniu zwierząt. Ma on trzy dni na odwołanie.
- Usłyszał zarzuty znęcania się nad zwierzętami. Funkcjonariusze zabezpieczyli dokumentację, z której wynika że mężczyzna prowadzi hodowlę psów. Przesłuchaliśmy świadków, lekarza - przekazuje Andrzejczyk. Przesłuchano także podejrzanego. Miał on przyznać się do niewłaściwego zajmowania się czworonogami.
- Tłumaczył, że psy kupił od kobiety z Pruszcza Gdańskiego. Zaczęły chorować, nie jadły, wymiotowały. Inne dwa miał znaleźć przypadkiem w kartonie – mówi Andrzejczyk. Nie wyjaśnia to jednak, dlaczego mężczyzna nie próbował zwierząt leczyć, czemu nie zakopał martwych sztuk, a także nie dbał o warunki, w jakich żyły.
Policja powołała biegłego lekarza z dziedziny weterynarii, który ma wyjaśnić przyczynę śmierci zwierząt. Mężczyzna chce dobrowolnie poddać się karze. Grozi mu do 3 lat więzienia.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa/gp / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: KPP w Chełmnie