Rozpięła koszulę w restauracji, bo chciała nakarmić dziecko. Wtedy kelner poprosił, by wyszła do... toalety. Dla niej "nie było takiej opcji". Wkrótce pani Liwia znów urodzi i właśnie teraz walczy przed sądem o prawa karmiących matek.
To precedensowa sprawa. W Sądzie Okręgowym w Gdańsku ruszył proces przeciwko właścicielowi jednej z sopockich restauracji. To w jego lokalu kelner poprosił matkę karmiącą piersią dziecko, by się "powstrzymała" albo wyszła do toalety. Kobieta poczuła się urażona i nie zamierza tego tak zostawiać. Walczy o przeprosiny i zadośćuczynienie.
Sąd wyprosił dziennikarzy
W środę przed gdańskim sądem zeznania składała sama pani Liwia. Ponieważ kobieta jest w zaawansowanej ciąży sąd wyprosił dziennikarzy z sali, by nie musiała dodatkowo się denerwować.
Wiemy jednak, że kobieta powtórzyła przed sądem opis sytuacji, o której mówiła już w TVN24. Przed sądem zeznawali dziś także mąż i siostra pani Liwii, którzy potwierdzili jej wersję wydarzeń.
W sądzie pojawił się także właściciel sopockiej restauracji, jednak dzisiaj nie starczyło czasu na jego zeznania. Kolejną rozprawę sąd wyznaczył na początek listopada, zeznawać mają wówczas - poza właścicielem - kelnerzy pracujący w sopockiej restauracji.
"Nie chcę, żeby mamy się wstydziły karmić"
- Nie mam pretensji do tego kelnera. Takie było zarządzenie właścicieli lokalu. Chciałabym przeprosin i tego, by ludzie przeciwni karmieniu piersią w miejscach publicznych trochę się zastanowili. Nie robię tego wszystkiego dla siebie. Nie chcę, żeby mamy się wstydziły karmić - opowiada pani Liwia.
Przed sądem reprezentuje ją Polskie Towarzystwo Prawa Antydyskryminacyjnego. - To dosyć precedensowa sprawa. Powołujemy się na ustawę wolnościową, a w pozwie złożyliśmy wniosek o zapytanie do Trybunału Sprawiedliwości UE, czy wyproszenie z restauracji w trakcie posiłku, ze względu na karmienie piersią jest dyskryminacją – tłumaczy Krzysztof Śmiszek, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego
Dwa lata temu pani Liwia pojawiła się w sopockiej restauracji z mężem i siostrą. Wkrótce półroczna córeczka zrobiła się głodna i zaczęła płakać. Wtedy pani Liwia zaczęła rozpinać koszulę, by nakarmić dziecko piersią. Jak relacjonuje, zauważył to kelner, który miał szybko podejść do kobiety.
- Powiedział mi, że wie, co chcę zrobić i prosi mnie, żebym się powstrzymała. Byłam przekonana, że żartuje, więc jeszcze go dopytałam: "co takiego niby chcę zrobić". Odpowiedział, że widzi, że zamierzam karmić piersią. Poprosił, żebym przeszła do toalety - wspomina pani Liwia i podkreśla, że dla nie po prostu nie było takiej opcji.
- Czułam się jakby ktoś mi dał w twarz. Karmienie dziecka jest czymś naturalnym, nie powinno to budzić zastrzeżeń i oburzeń. Żadna kobieta nie robi tego w sposób ostentacyjny - dodaje matka.
"Przeszkadzało klientom"
Właściciel restauracji twierdzi, że nikt kobiety nie wypraszał, a jedynie poproszono, by zachowała dyskrecję. Dlaczego? Bo to nie podobało się klientom. - Ja nie poczuwam się do winy. Powiedziałbym nawet, że jestem poszkodowany, bo jak sprawa trafiła do mediów, musiałem czytać nieprzychylne komentarze na swój temat. Oberwał też wizerunek restauracji. Domagam się oddalenia pozwu, bo jest w całości bezzasadny. W przypadku jego oddalenia nie zamierzam dochodzić odszkodowania - mówi Jarosław Pindelski, właściciel lokalu.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/i / Źródło: TVN 24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24