Arcybiskup Sławoj Leszek Głódź wrócił już po operacji do Gdańska. Metropolita gdański o swojej chorobie nowotworowej opowiedział dziennikarzowi "Gościa Niedzielnego". - Chcę powiedzieć, że jestem już w domu. Opuściłem szpital i powoli dochodzę do zdrowia. Przynajmniej powinienem dochodzić - powiedział Głódź. Podziękował za modlitwy, solidarne trwanie i pomoc lekarzy.
Metropolita gdański o swojej chorobie poinformował dwa tygodnie temu w oświadczeniu na stronie Archidiecezji Gdańskiej. Arcybiskup Sławoj Leszek Głódź przeszedł operację żołądka w szpitalu MSW w Warszawie.
"Człowiek staje wówczas jak po wyroku na życie"
Teraz metropolita gdański zdecydował się po raz pierwszy opowiedzieć o swojej chorobie. Jak mówił, o tym, że jest chory dowiedział się podczas przypadkowych badań. Okazało się wtedy, że konieczna jest natychmiastowa operacja, bo to nowotwór. - Człowiek staje wówczas jak po wyroku na życie. Usiadłem i napisałem testament. Zarówno jego część duchową, jak i materialną. Zrobiłem to ręcznie, włożyłem do koperty, zakleiłem, przystawiłem pieczęć. Leży w szufladzie - mówił w rozmowie z "Gościem Niedzielnym".
Potem był już szpital i operacja. - Zwykle w szpitalach moja rola była inna. Nigdy nie byłem pacjentem – opowiadał. O swoich zmaganiach hierarcha poinformował jednak już po zabiegu. Jak wyjaśnia, nie chciał "nadawać temu elementów sensacji ani niepotrzebnej litości przed operacją".
Dziękował pielęgniarkom, lekarzom, salowym…
Abp Głódź podziękował za "wszystkie modlitwy i solidarne trwanie". - Nawet nie przypuszczałem, że będzie tyle dowodów pamięci o mnie. Kiedy już dochodziłem do siebie, to ze wzruszeniem mogłem wszystko śledzić - przyznał.
Dziękował pracownikom Centralnego Szpitala Klinicznego w Warszawie. - Poczynając od salowych i pielęgniarek, aż po lekarzy. Salowe podkreślały, że modlą się za mnie w domu, z dziećmi. Podobnie było z pielęgniarkami. Bardzo mnie to wzruszało. Tych oznak solidarności było może aż za wiele. Nie przypuszczałem... - podkreślał.
Wraca do pracy
Metropolita gdański zamierza normalnie pracować. - Praca idzie tak, jak przed moim pójściem do szpitala, z zawieszeniem tylko wizyt w terenie, w parafiach. Powiedziano mi, że jeszcze mi tego nie wolno. A i nie mam siły, prawdę mówiąc - stwierdził.
Podkreślał też, że "po tym wyroku i nagłej potrzebie operacji wiele spraw i problemów nabrało zupełnie innego wymiaru". - Muszę więc na nowo to wszystko pozbierać - stwierdził hierarcha.
Odwiedzali go prezydenci
Głódzia w szpitalu odwiedziło wielu dawnych współpracowników.Wśród gości znaleźli się prezydenci Bronisław Komorowski, Lech Wałęsa, a także Aleksander Kwaśniewski. Przychodzili też ministrowie oraz polska generalicja. Metropolita opowiedział o odwiedzinach Ryszarda Kalisza, którego namawiał do tego "żeby przestał chodzić pod tęczę i zdjął te kolorowe spódniczki".
Kiedy było to możliwe, sam odwiedził Józefa Oleksego, który przebywał w tym samym szpitalu.
Autor: ws/gp / Źródło: Gość Niedzielny, TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24