Kierowca karetki opisał trasę pokonaną z pacjentką, która pilnie musiała przejść transplantację. Była to, jak twierdzi, droga przez mękę – kierowcy nie tworzyli korytarza życia, szlaban był zamknięty.
Z redakcją Kontakt 24 skontaktował się pan Bogusław, kierowca karetki transplantacyjnej. Opisał nam, że w poniedziałek 12 lipca wiózł młodą pacjentkę do przeszczepu z południa Polski.
Był to wyścig o życie – Lekarze już czekali przygotowani do operacji na pacjentce. Tymczasem, jak twierdzi pan Bogusław, stracił on pół godziny na przebijanie się przez korki, bo kierowcy nie utworzyli korytarza życia. Na autostradzie A1 musiał także wyłamać szlaban, bo nikt go nie otworzył.
Nie patrzą w lusterka
- Jechaliśmy A1 w stronę Gdańska i to było przed bramkami. Był jakiś wypadek, potem bramki, potem znowu wypadek i stało się kilometrami. Obowiązuje ten korytarz życia już od dawna, ale nie było tak, jakbyśmy chcieli: kierowcy powinni się rozjeżdżać na boki, a ja musiałem się użerać przez radio z panami z samochodów ciężarowych i tłumaczyć im, że korytarz już powinien być zrobiony – opowiadał nam kierowca. - Używałem wszystkich sygnałów, które mam w karetce, także trąby dodatkowej, które musimy słyszeć. Klaksonu też, bo odruchowo już człowiek naciska, jak jest nerwówka. Człowiek się śpieszy, a ktoś bagatelizuje, że po drugiej stronie waży się czyjeś życie - dodał.
Pan Bogusław przesłał również na Kontakt 24 nagranie, na którym widać kierowców, którzy nie zjeżdżali na boki, a także moment, w którym musiał wyłamać szlaban.
Zdaniem kierowcy karetki problem wynika także z tego, że kierowcy nie są przyzwyczajeni, by patrzeć w lusterka. - Nie musimy słyszeć sygnałów, wystarczy nawyk spoglądania w lusterko. Często mijam kogoś, patrzę komuś prosto w oczy i widzę, że pokazuje, że nie słyszał. Ale nie musi słyszeć, tylko widzieć - dodał.
Lekarze czekali
Pan Bogusław odniósł się także do sytuacji wyłamania szlabanu na A1. - To już druga taka sytuacja. Jeżdżąc przez całą Polskę, zawsze proszę przez radio, by otworzyli prawą bramkę szlabanu dla karetki transplantacyjnej i najczęściej, gdy podjeżdżamy, ona już czeka otwarta. A tutaj to nie wiem, o co chodzi - stwierdził.
W szpitalu, w którym miał być wykonywany przeszczep, wszystko już było przygotowane. - Lekarze czekali. Cały zespół wydzwaniał, w którym miejscu jesteśmy, a my walczyliśmy z kierowcami i szlabanem - opowiadał.
Pan Bogusław zaznaczył, że później trafił na patrol policji, który eskortował ich do szpitala. - Jechaliśmy dalej pod prąd, żeby było szybciej. Ale nie powinno tak być. Korytarz życia obowiązuje już dawno, a wciąż jest z nim problem. Trzeba prosić, błagać, są spojrzenia ludzi i wzrok pytający, o co chodzi. My musimy slalom gigant robić, a wystarczyłoby rozjechać się na prawą i lewą stronę - powiedział.
Źródło: TVN24 Pomorze/Kontakt24
Źródło zdjęcia głównego: dj_bodzio / Kontakt 24