"Truskawki na śniadanie, w kwietniu! Na środku oceanu. Wszystko tu jest tak niesamowite" - wspominała pasażerka pierwszej klasy. Było jak na największy statek w 1912 roku przystało. 70 gatunków wina, najlepsze sery i dziesięciodaniowe kolacje, gdzie łosoś w sosie muślinowym był dopiero początkiem, a sorbet z szampana i rumu "oczyszczaczem podniebienia" w połowie wieczoru. Najbardziej luksusowa restauracja à la carte tamtych czasów, lokal prowadzony przez Włocha, znajdował się na Titanicu. Tym "niezatapialnym" gigancie, który poszedł na dno w niecałe trzy godziny. "Kelnerzy i kucharze zostali pod pokładem, zginęli jak szczury" - opisywała jedna z brytyjskich gazet.