Mężczyzna zmarł w parku na oczach ludzi. Radni chcą większej dostępności defibrylatorów

Jasne Błonia w Szczecinie
Do zdarzenia doszło w Szczecinie
Źródło: Google Earth

W parku na Jasnych Błoniach w Szczecinie zmarł starszy mężczyzna, który źle się poczuł. Pogotowie przyjechało po ośmiu minutach, ratownicy nie byli jednak w stanie uratować życia mężczyzny. Wcześniej pomoc wezwali przypadkowi świadkowie, którzy zauważyli, że z 77-latkiem dzieje się coś niepokojącego. Szukali w pobliżu defibrylatora, ale mieli problem ze znalezieniem sprzętu. Gdy już się udało, na miejscu była karetka.

Do zdarzenia doszło w niedzielę (9 marca) około godziny 16.30) w parku na Jasnych Błoniach w Szczecinie. O sprawie napisał portal wszczecinie.pl, który powołuje się na świadków tego zdarzenia.

- Zauważyliśmy człowieka, który był blady, miał przestraszone oczy. Podeszliśmy do niego, zapytaliśmy, czy wszystko jest w porządku. Pan zaczął słabnąć, miał drgawki, wezwaliśmy szybko pogotowie. Zanim ono przyjechało, to stan mężczyzny zaczął się mocno pogarszać. Wokół nas gromadzili się ludzie, ale patrzyli, mało kto reagował - mówią świadkowie.

Jasne Błonia w Szczecinie
Jasne Błonia w Szczecinie
Źródło: tvn24

Nie mógł znaleźć defibrylatora

Jak pisze portal, jeden z mężczyzn "rzucił się w stronę urzędu miasta, by zdobyć defibrylator". Tu jednak zaczęły się problemy. - Jeden pan z ochrony odesłał mnie do drugiego. Z lewego skrzydła do wejścia głównego, z wejścia głównego do ul. Odrowąża. Kuriozalna sytuacja, bo jeden z panów w ogóle nie wiedział, co to jest defibrylator AED – dodają świadkowie zdarzenia.

Natalia Dorochowicz, rzeczniczka prasowa Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie, wyjaśnia w rozmowie z tvn24.pl, że karetka przyjechała do pacjenta w ciągu ośmiu minut.

- Ratownicy dotarli na miejsce zadysponowania w czasie zgodnym z art. 24 Ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym. Zostali zadysponowani do zasłabnięcia. Na miejscu wezwania znajdował się poszkodowany mężczyzna w wieku 77 lat, w stanie nagłego zatrzymania krążenia, któremu pomocy udzielali świadkowie zdarzenia. Po przybyciu zespół ratownictwa medycznego przejął czynności resuscytacyjne, niestety pacjenta nie udało się uratować - podkreśla.

Radny chce wyjaśnień

Sprawa poruszyła szczecińskich radnych. Przemysław Słowik z Zielonych i Koalicji Obywatelskiej skierował interpelację do prezydenta Szczecina. W jego opinii powinny zostać wyciągnięte wnioski na przyszłość po tej tragedii.

„Mobilne defibrylatory powinny być również dostępne w przestrzeni publicznej, w miejscach, z których korzystają duże grupy osób. Zwracam się z wnioskiem o analizę rozmieszczenia tych urządzeń w jednostkach Gminy Miasto Szczecin oraz podjęcie działań mających na celu zwiększenie ich dostępności i świadomości społecznej. Automatyczne defibrylatory zewnętrzne (AED) znacząco zwiększają szanse na przeżycie osób doświadczających nagłego zatrzymania krążenia. Ich obecność w miejscach publicznych i szybkie użycie mogą uratować życie. W związku z tym kluczowe jest nie tylko zapewnienie odpowiedniej liczby tych urządzeń w przestrzeni miejskiej, ale także przeszkolenie pracowników jednostek miejskich oraz straży miejskiej w zakresie ich obsługi oraz znajomości lokalizacji najbliższych AED” – zauważa radny.

Urząd miasta wyjaśnia

O komentarz poprosiliśmy rzecznika prasowego szczecińskiego magistratu Łukasza Kolasę.

- Po drugiej stronie parku znajduje się szpital wojskowy, gdzie znajduje się szpitalny oddział ratunkowy. Z jakiegoś powodu ktoś sobie upatrzył, że to urząd miasta będzie tym miejscem, do którego należy udać się po pomoc. Urząd miasta nie pracuje w weekend. Defibrylator AED jest w naszym urzędzie, ale w biurze obsługi interesantów, w miejscu, które jest w weekend niedostępne. Mieszkaniec, który przybiegł do urzędu, najpierw wybrał niewłaściwe miejsce, ponieważ wejść do urzędu mamy kilka. Następnie, gdy udał się już pod dobre wejście, to ochroniarz pobiegł po defibrylator, stłukł w nim szybkę i pobiegł razem z mężczyzną do poszkodowanego mężczyzny. Gdy docierali na miejsce, przy mężczyźnie była już karetka - wyjaśnił Kolasa.

Oglądaj TVN24 na żywo
Dowiedz się więcej:

Oglądaj TVN24 na żywo

Czytaj także: