Przed Sądem Okręgowym w Szczecinie ruszył w czwartek proces w sprawie zabójstwa noworodka. Ciało dziecka znaleziono na jednej z posesji we wsi Rynica (Zachodniopomorskie) w kwietniu 2025 roku.
Kobiety oskarżone są o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Śledczy ustalili, że, 31-letnia obecnie, Małgorzata I. na przełomie lat 2019-2020 urodziła syna i po kilku godzinach wraz ze swoją matką – Renatą I. – zakopała żywego chłopca na terenie zamieszkanej przez nie posesji w Rynicy.
- W toku śledztwa uzyskano opinię sądowo-psychiatryczną dotyczącą Małgorzaty I., w której dwaj biegli lekarze psychiatrzy rozpoznali u niej taką niepełnosprawność umysłową, która spowodowała, że w czasie czynu miała ona ograniczoną w stopniu znacznym zdolność rozpoznania znaczenia czynu i pokierowania swoim postępowaniem – informowała w październiku Julia Szozda, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
Matka przyznaje się do winy, babcia nie
Biegli psychiatrzy uznali, że podejrzana Małgorzata I. może uczestniczyć w postępowaniu sądowym, a także odbywać ewentualną karę pozbawienia wolności w warunkach oddziału terapeutycznego.
Małgorzata I. nie była wcześniej karana. Przyznała się do popełnienia zarzucanego jej czynu i złożyła obszerne wyjaśnienia. Jej matka również nie była karana sądownie. Podejrzana nie przyznała się do zabójstwa wnuka.
Oskarżają się wzajemnie
Na rozprawie 20 listopada wyjaśnienia składały m.in. dwie oskarżone.
– Urodziłam to dziecko na polu i zaniosłam do domu. Potem moja matka wzięła to dziecko i zakopała – zeznawała Małgorzata I.
Sędzia Józef Grocholski dopytywał o szczegółowe okoliczności zdarzenia.
– Ona zakopywała o ósmej rano. Podejrzewałam, że to jest dziewczynka. Nie wiedziałam, że to jest chłopiec. Nie chciałam, żeby zakopywała to dziecko. Ciągnęłam ją za rękę – powiedziała Małgorzata I.
Mówiła, że wtedy w domu nie było ojca. Tylko ona z matką i dzieci. Gdy sędzia zapytał, gdzie przebywała oskarżona, kiedy jej matka zakopywała noworodka, powiedziała, że "koło kurnika".
– Matka kazała mi stać na czatach – wyjaśniła.
Renata I. zaprzeczyła tej wersji zdarzeń. Nie przyznała się do zabójstwa. Zaprzeczyła też, jakoby córka ją powstrzymywała.
– Powiedziała, żebym wzięła i pochowała to dziecko – zeznała.
Jej zdaniem dziecko już wtedy nie żyło. Na pytanie sędziego, skąd to wie, stwierdziła: – Bo było całe zamarznięte. Ale nie rozkrywałam całkiem, żeby zobaczyć. Dla mnie to był szok.
Babka noworodka przekonywała, że nie wiedziała o urodzeniu dziecka. Miało się to stać późnym wieczorem lub w nocy, kiedy spała. Wyjaśniła, że miała wtedy pod opieką dwuletnią wnuczkę. Zeznała, że córkę zobaczyła dopiero nad ranem, pod schodami. I wtedy Małgorzata poprosiła ją o pomoc.
Pytana o relacje w rodzinie Renata I. stwierdziła, że córka nie miała powodu, by się jej bać.
– Chciałam, żeby założyła rodzinę, a ona co chwilę, co chwilę inny mężczyzna – zeznała.
Renata I. powiedziała, że "nie mogła wytrzymać" tego, co się stało. Liczyła, że ktoś jej doradzi, co robić.
Trudne relacje
W czwartek przed sądem zeznawał też brat i syn oskarżonych. Powiedział, że sprawę "zna bardziej z mediów niż z faktów". Poinformował, że siostra urodziła później jeszcze dwoje dzieci. Ocenił, że relacje rodzinne były trudne. Podkreślił, że kiedy oferował siostrze pomoc, choćby w kwestii edukacji, "zawsze wkraczała matka".
Oskarżonym grozi kara więzienia nie krótsza niż 15 lat lub kara dożywocie.
Jeśli doświadczasz problemów emocjonalnych i chciałbyś uzyskać poradę lub wsparcie, tutaj znajdziesz listę organizacji oferujących profesjonalną pomoc. W sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia zadzwoń na numer 997 lub 112.
Autorka/Autor: MAK/gp
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Piotrowski/TVN24