Mężczyzna zatrzymany w związku z kradzieżą defibrylatora AED spod koszalińskiej szkoły przyznał się do zarzucanych mu czynów. 45-latek trafił do tymczasowego aresztu, grozi mu do 10 lat więzienia. Urządzenie ukradziono z Punktu Życia przy Szkole Podstawowej nr 5 w Koszalinie w nocy z 14 na 15 stycznia.
Mężczyzna zatrzymany w związku z kradzieżą defibrylatora automatycznego AED spod koszalińskiej szkoły, przyznał się do zarzucanych mu czynów.
"W trakcie wykonywanych czynności kryminalni, rozpytując świadków oraz zabezpieczając kolejne zapisy z kamer, ustalili rysopis sprawcy. Ponieważ nie było to jedyne przestępstwo, którego się dopuścił 45-latek w ostatnich tygodniach, jego wizerunek był policjantom dobrze znany" - czytamy w policyjnym komunikacie.
45-latkowi grozi do 10 lat więzienia. Mężczyzna w przeszłości był karany za przestępstwa przeciwko mieniu.
Decyzją sądu został tymczasowo aresztowany.
Urządzenie, które ratuje życie
Mieszkańcy Koszalina i ratownicy nie potrafią zrozumieć powodów tej kradzieży.
- Jako ratownik medyczny jestem przerażony sytuacją, jaka się wydarzyła, bo to urządzenie nie służy do niczego innego. Jego jedynym zadaniem jest zatrzymanie śmiertelnej arytmii - powiedział Michał Pelc, ratownik medyczny.
Pracownik szkoły, spod której doszło do kradzieży, jest wzburzony ostatnim wydarzeniem. - Sprzęt zamocowany na budynku szkoły był dla mnie nadzieją, że w razie czego, jak będzie trzeba, to uratuje komuś życie - dodaje.
Skradziony defibrylator został dwa tygodnie wcześniej zamontowany na budynku.
Źródło: tvn24.pl, KMP Koszalin
Źródło zdjęcia głównego: Budka Życia