Cztery osoby, które skakały ze spadochronami nad Bałtykiem, zostały porwane przez wiatr i wpadły do morza na wysokości kołobrzeskiego osiedla Podczele (woj. zachodniopomorskie). Dwie kobiety - 29-latka i 33-latka - zmarły, pomimo prawie godzinnej reanimacji. Do sądu trafił akt oskarżenia w tej sprawie.
Do tragicznego wypadku doszło 5 sierpnia 2019 roku, po godzinie 20, na wysokości osiedla Podczele w Kołobrzegu. Dwóch mężczyzn wydostało się z wody o własnych siłach. Dwie kobiety były poszukiwane. Zostały wydobyte z wody i przekazane służbom medycznym. Po prawie godzinnej resuscytacji krążeniowo-oddechowej lekarz stwierdził zgon tych kobiet.
Postępowanie prowadziła Prokuratura Rejonowa w Kołobrzegu.
Był jednocześnie organizatorem skoków, wyrzucającym i pilotem wywożącym skoczków
Prokurator Ryszard Gąsiorowski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Koszalinie poinformował właśnie, że skierowano akt oskarżenia do sądu.
- Marek T. został oskarżony o to, że 5 sierpnia 2019 roku, jako organizator skoków spadochronowych i pilot samolotu Cesna, którym wylecieli spadochroniarze, będąc też odpowiedzialnym za bezpieczeństwo tych osób wykonujących skoki spadochronowe - nie dopełnił ciążących na nim obowiązków, bo połączył funkcje organizatora skoków, wyrzucającego i pilota wywożącego skoczków. Doprowadził do tego, że spadochroniarze wyskoczyli bez kamizelek ratunkowych, mimo że skoki były nad akwenem wodnym i nie wziął pod uwagę, że ci skoczkowie nie mieli uprawnień do lądowania w terenie tzw. przygodnym – przekazał prokurator Ryszard Gąsiorowski.
Według ustaleń śledczych, jako pilot poprowadził samolot na kursie prostopadłym do linii brzegowej w kierunku pełnego morza i przez to nieumyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu powietrznym brakiem działań.
- Doprowadził do tego, że wszyscy skoczkowie lądowali w wodzie – dwie kobiety w wyniku tego poniosły śmierć poprzez utonięcie. Natomiast dwaj skoczkowie (mężczyźni) byli narażeni na niebezpieczeństwo utraty życia – dodaje prokurator Ryszard Gąsiorowski
Grozi mu od sześciu miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności.
Nie przyznaje się
Marek T. nie przyznaje się do zarzucanego mu czynu. Uważa, że w tych trzech rolach spełniał się dobrze, że do nieszczęścia doszło, jak skoczkowie byli już po skoku. To był 14 wylot tego dnia.
Prokurator podkreśla, że przeprowadzono bardzo obszerne postępowanie. - W ekspertyzach są dowody obalające argumenty Marka T. Żaden ze spadochroniarzy nie miał kamizelki, żeby w razie wypadnięcie do wody nie utonąć. Spadochroniarki miały ciężarki, które miały je dociążać, których nie zdołały już zdjąć, kiedy wpadły do wody. Grupa czterech skoczków miała wykonać układ figury (gwiazdy), a że kobiety były lżejsze od mężczyzn, to w tym celu zostały dociążone tymi pasami o wadze dziewięciu kilogramów - wyjaśnia prokurator Gąsiorowski.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: miastokolobrzeg.pl