Zyski ze współpracy z Moskwą to mit? "To Rosja potrzebuje wizyty Putina, a nie Węgry"

Tysiące Węgrów protestowało wczoraj w Budapeszcie przeciwko wizycie Władimira Putina
Tysiące Węgrów protestowało wczoraj w Budapeszcie przeciwko wizycie Władimira Putina
tvn24
Mieszkańcy Budapesztu protestowali wczoraj przeciwko wizycie Władimira Putinatvn24

Wizyta prezydenta Władimira Putina w Budapeszcie jest potrzebna przede wszystkim Rosji, a nie Węgrom, dla których „wschodnie otwarcie” okazało się porażką – twierdzą węgierskie media. Dzisiaj Viktor Orban przymuje gościa z Rosji, a wizyta wywołuje protesty części Węgrów i czyni kolejny wyłom w unijnej polityce izolowania Putina.

„Wizyta Putina w Budapeszcie jest potrzebna nie (premierowi Węgier) Viktorowi Orbanowi, tylko rosyjskiemu prezydentowi. Może on dzięki niej pokazać rosyjskiej opinii publicznej i światu, że nawet w samym środku wojny (na Ukrainie) znalazło się takie państwo unijne, które chętnie go przyjmie” – pisze portal index.hu.

Polityka z elektrownią w tle

Wizyta Putina w Budapeszcie jest potrzebna nie Viktorowi Orbanowi, tylko rosyjskiemu prezydentowi. Może on dzięki niej pokazać rosyjskiej opinii publicznej i światu, że nawet w samym środku wojny znalazło się takie państwo unijne, które chętnie go przyjmie. Index.hu







Dziennik „Nepszabadsag” odnośnie planów rozbudowy Paksu zauważa zaś, że należałoby „na nowo przeanalizować podstawowe liczby” w tej inwestycji, bo rok temu 1 euro można było kupić za 42 ruble rosyjskie, a teraz kosztuje 72 ruble. Zdaniem gazety projekt może też udaremnić UE. „W lipcu zeszłego roku Greenpeace i instytut Energiaklub zwróciły się do Brukseli, ponieważ ich zdaniem planowane finansowanie rozbudowy elektrowni atomowej stanowi ukryte wsparcie rządowe i pod wieloma względami narusza przepisy UE. Dyrekcja Generalna ds. Konkurencji KE prowadzi śledztwo w tej sprawie i noże nawet zakazać budowy z międzyrządowego kredytu” – czytamy. Jeśli zaś chodzi o wymianę handlową, to także w tej sferze „wschodnie otwarcie” poniosło - zdaniem "Magyar Narancs" - fiasko. „Każde inne państwo wyszehradzkie utrzymuje z Moskwą intensywniejsze w stosunku do swoich rozmiarów kontakty handlowe niż nasz kraj, nawet tradycyjnie nieufna wobec Rosji Polska” – czytamy. „Summa summarum, rosyjskiej orientacji, która prowadzi do całkowitej izolacji Węgier w społeczności euroatlantyckiej, nie uzasadniają racjonalne względy natury gospodarczej” – podkreśla tygodnik. Jego zdaniem „dobrowolne patologiczne zepchnięcie na peryferia" Węgier wciąż trwa dlatego, że ani elity, ani węgierskie społeczeństwo nie są w stanie patrzeć na sytuację szerzej i bardziej perspektywicznie.

Orban po stronie Putina?

Według „Magyar Narancs” nic nie jest w stanie usprawiedliwić strategicznego zbliżenia Węgier z Rosją, a jedynym rzeczywistym wyjaśnieniem takiej polityki jest to, że coraz bardziej autorytarny rząd Orbana w celu rozerwania swej izolacji międzynarodowej zbliża się do coraz bardziej autorytarnych partnerów.

Tygodnik podkreśla, że rosyjski gaz jest najtańszy i to oczywiste, iż w interesie każdego rządu Węgier leży utrzymywanie dobrych ekonomicznych i handlowych kontaktów z Moskwą. „Ale w normalnej sytuacji nie prowadziłoby to do strategicznego przeorientowania polityki zagranicznej kraju” – zauważa „Magyar Narancs”. Historyk Tamas Stark wysuwa w tygodniku „HVG” tezę, że za polityką „wschodniego otwarcia” kryje się ogromna frustracja Węgier. „W okresie zmiany ustrojowej spośród państw socjalistycznych właśnie rozwój Węgier wyglądał najbardziej obiecująco.(…) Ale w ostatniej dekadzie kraj pod względem rozwoju ustępuje nawet wschodnim sąsiadom. Rząd węgierski próbuje osobnej drogi politycznej z powodu rozczarowania niepowodzeniem i staczaniem się w dół” - pisze. Tymczasem zdaniem portalu inedx.hu mimo wszystko nie można twierdzić, że rząd Orbana stanął całkowicie po stronie Rosji. „W istocie Budapeszt balansuje na granicy Wschodu i Zachodu w nadziei, że z obu stron uda mu się wyciągnąć korzyści, jeśli zachowa odpowiednią równowagę” – pisze portal, zwracając uwagę, że podobną politykę poza UE próbuje prowadzić Białoruś. „Klasycznym przykładem tej polityki huśtawki jest to, że Węgry były przeciwne sankcjom wobec Rosji, ale w końcu za nimi zagłosowały” – zauważa portal. W jego ocenie nie sposób sobie wyobrazić, by rząd widział na dłuższą metę przyszłość kraju poza UE i NATO – „w odróżnieniu na przykład od drugiej siły politycznej kraju Jobbiku, dla której Eurazjatycka Unia Gospodarcza proponowana przez Putina stanowi rzeczywistą alternatywę”.

Autor: mm//gak / Źródło: PAP