Zwycięstwo opozycji na Tajwanie


Zakończyły się wybory prezydenckie na Tajwanie. Pierwsze sondaże wskazują na prowadzenie kandydata Kuomintangu - Ma Ying-jeou. Mieszkańcy Tajwanu głosowali jednocześnie w sprawie członkostwa ich kraju w ONZ.

W wyborach startowało dwóch kandydatów. Tajwańskie stacje telewizyjne podały, że po przeliczeniu około 30 proc. głosów przewaga przedstawiciela opozycji Ma nad jego rywalem z rządzącej Demokratycznej Partii Postępowej (DPP) Frankiem Hsieh wynosi blisko 20 proc. Dokładne rezultaty głosowania będą znane wieczorem.

Nerwowa kampania

Wybory przebiegały w dość nerwowej atmosferze, ze względu na próbę zamachu na obecnego tajwańskiego prezydenta Czen Szuej-biena. Prezydent Czen w ostatnim dniu kampanii został postrzelony, w związku z czym - z obawy przed przemocą - wokół lokali wyborczych rozmieszczono znaczne siły policyjne.

Frekwencja była wysoka. Komisja wyborcza podała, że w głosowaniu wzięło udział około 75 proc. z 17 milionów uprawnionych.

Złagodzenie polityki wobec Chin?

W przeciwieństwie do Czena, który podkreślaniem niezależności Tajwanu wielokrotnie drażnił chińskie władze, obaj kandydaci reprezentują umiarkowane stanowisko wobec Pekinu.

Ma, były burmistrz Tajpej z opozycyjnej Partii Nacjonalistycznej (Kuomintang), opowiada się za stworzeniem wspólnego z Chinami rynku oraz ustanowieniem stałych połączeń lotniczych i morskich między wyspą a kontynentem. Opowiada się także za reunifikacją z Chinami, jeśli staną się one państwem demokratycznym. Zastrzegł jednak, że do rozmów zjednoczeniowych z pewnością nie dojdzie za jego prezydentury.

Hsieh, były premier Tajwanu z DPP, jest natomiast zwolennikiem niepodległości Tajwanu, jednak zdecydowanie bardziej umiarkowanym niż wywodzący się z tej samej co on partii ustępujący prezydent. Podobnie jak jego rywal - choć bardziej wstrzemięźliwie - proponuje zacieśnienie stosunków handlowych z komunistycznymi Chinami w celu pobudzenia tajwańskiej gospodarki.

Tybetańska lekcja

Ostatnie wydarzenia w Tybecie sprawiły, iż Tajwańczycy z niepokojem zapatrywali się na ewentualne zbliżenie z Chinami. Dlatego też, pomimo dużej przewagi Ma Ying-jeou w sondażach, oraz zdecydowanej wygranej jego partii w styczniowych wyborach parlamentarnych, wynik sobotnich wyborów prezydenckich nie jest przesądzony.

Pytanie o status Tajwanu

Równocześnie z wyborami odbyło się referendum, w którym mieszkańcy wyspy mieli zadecydować, czy ma ona nadal ubiegać się o członkostwo w Organizacji Narodów Zjednoczonych i czy powinna to robić jako "Tajwan", czy też pod swoją oficjalną nazwą "Republika Chińska".

Komitet Generalny Zgromadzenia Ogólnego już 15 razy odrzucał wniosek Tajwanu o przyjęcie go w poczet członków ONZ, dlatego też uważa się, że sobotnie referendum ma wymiar czysto symboliczny. Jednak w obawie przed reakcją Chin, USA wysłały w rejon Cieśniny Tajwańskiej dwa lotniskowce.

Chińska demokracja

Tajwan oddzielił się od Chin w 1949 r., gdy członkowie Kuomintangu ze swym przywódcą Czang Kaj-szekiem zbiegli tam po przegranej wojnie domowej z komunistami. Pekin traktuje Tajwan jako zbuntowaną prowincję, Tajpej zaś uważa się za prawowity rząd całych Chin.

Tajwańczycy reprezentowali Chiny w ONZ do 1971 r., ale zostali stamtąd wyparci przez Pekin. Obecnie Tajwan utrzymuje formalne stosunki dyplomatyczne tylko z 23 krajami świata.

Źródło: PAP, tvn24.pl