W wieku 92 lat zmarł generał Paul Tibbets, dowódca samolotu, który zrzucił bombę atomową na Hiroszimę 6 sierpnia 1945 roku. Tibbets nigdy nie miał wyrzutów sumienia.
Paul Warfield Tibbets pilotował i dowodził bombowcem B-29 "Enola Gay", który zrzucił pięciotonowy ładunek "Little Boy" na Hiroszimę. W wyniku eksplozji bomby zginęło około 140 tys. ludzi. Dalszych 60 tys. umarło w ciągu następnych 6 lat w wyniku choroby popromiennej.
Tibbets zawsze twierdził, że postąpił słusznie. Powtórzył to także w sześćdziesiątą rocznicę zrzucenia bomy wraz z dwoma innymi, wciąż żyjącymi członkami załogi "Enola Gay". - Użycie broni atomowej było konieczne w tym momencie historii. Nie mamy żadnych wyrzutów sumienia - oznajmili weterani 6 sierpnia 2005 roku.
Po wojnie Tibbets został awansowany na generała brygady, a w 1966 roku zakończył służbę w armii. W latach 60. pełnił funkcję attache wojskowego w Indiach. Później kierował podniebną firmą transportową.
Gerry Newhouse, przyjaciel pilota, powiedział dziennikarzom Associated Press, że Tibbets zmarł po dwumiesięcznej chorobie. Generał nie prosił o oficjalny pogrzeb, nie chciał też nagrobka, by przeciwnicy użycia bomby atomowej nie użyli go jako miejsca do protestu.
Zrzucenie bomy atomowej na Hiroszimę, a trzy dni później na Nagasaki, zmusiło Japonię do kapitulacji. Amerykanie utrzymywali, że dzięki użyciu broni jądrowej oszczędzono setki tysięcy, o ile nie miliony ludzi. Tak Amerykanów, którzy musieliby prowadzić inwazję na Japonię, jak i Japończyków, którzy ginęliby w obronie swojego kraju.
Źródło: BBC, AP, Reuters, CNN