Kilka osób zginęło, a około 200 zostało zatrzymanych podczas poniedziałkowych protestów w największych miastach Zimbabwe - poinformowały lokalne władze. Protesty towarzyszyły trzydniowemu strajkowi generalnemu, ogłoszonemu w związku z podniesieniem cen paliwa. Zimbabwe pogrążone jest w najpoważniejszym kryzysie gospodarczym od dekady.
Protesty w pogrążonym w kryzysie finansowo-gospodarczym Zimbabwe zostały wywołane wysokimi podwyżkami cen paliwa i produktów ropopochodnych, które zarządził niedawnym dekretem prezydent kraju Emmerson Mnangagwa z rządzącej partii Afrykański Narodowy Związek Zimbabwe - Front Patriotyczny (ZANU-PF).
W poniedziałek w najuboższych dzielnicach Harare doszło do pierwszych manifestacji ulicznych, zakończonych gwałtownymi starciami z policją.
W dwóch największych miastach kraju - Harare i Bulawayo - policja użyła gazu łzawiącego do rozpędzenia protestujących, którzy budowali na głównych ulicach barykady, palili opony i śpiewali krytyczne wobec prezydenta piosenki.
Według lokalnych aktywistów broniących praw człowieka co najmniej pięć osób zostało również postrzelonych z ostrej amunicji.
Zabici i zatrzymani
Podczas akcji protestacyjnych w większych miastach Zimbabwe "doszło do utraty życia ludzkiego i zniszczenia mienia" - oświadczył minister bezpieczeństwa Owen Ncube. Jak uściślił, do ludzie zginęli podczas interwencji policji mających na celu rozproszenie tłumów blokujących główne ulice i powstrzymanie grabieży sklepów w Harare oraz w Bulawayo na południu kraju. Uchylił się jednak od odpowiedzi na pytanie ile dokładnie osób zginęło.
W wywiadzie dla rządowego dziennika "The Herald" Ncube dodał, że zatrzymano co najmniej 200 osób.
Pełną odpowiedzialnością za ofiary śmiertelne i poniedziałkowe zniszczenia ministerstwo bezpieczeństwa Zimbabwe obarczyło opozycyjny Ruch na rzecz Zmian Demokratycznych (MDC), który "zjednoczył się z organizacjami pozarządowymi i niezależnymi stowarzyszeniami młodych".
Rzecznik MDC, Nkulukeko Sibanda zdecydowanie odrzucił te oskarżenia jako pozbawione podstaw. Oskarżył natomiast ze swej strony władze o podjęcie próby podpalenia kwatery głównej Ruchu w Harare. - Pożar udało się na szczęście szybko opanować - zaznaczył.
"Czyste szaleństwo"
Problemy ekonomiczne Zimbabwe nie są niczym nowym, ciągną się już od dwudziestu lat. W ostatnich miesiącach sytuacja uległa jednak znacznemu pogorszeniu. W kraju brakuje paliwa, przed stacjami benzynowymi ustawiają się kilometrowe kolejki.
W sobotę wieczorem prezydent Emmerson Mnangagwa, który od wtorku przebywa z wizytą oficjalną w Moskwie, ogłosił 2,5-krotną podwyżkę cen benzyny i paliw. Podwyżka ta miała w zamierzeniu doprowadzić do zmniejszenia konsumpcji i wyeliminowania nielegalnego handlu paliwem, który kwitnie w związku z dewaluacją lokalnej quasi-waluty, tzw. bonów.
Dekret prezydencki nie tylko jednak nie powstrzymał tych negatywnych zjawisk, ale okazał się w istocie iskrą w składzie prochu - pisze w komentarzu AFP. Konfederacja związków zawodowych Zimbabwe (ZTCU) zakwalifikowała decyzję władz jako "czyste szaleństwo" i wezwała do rozpoczęcia trzydniowego strajku generalnego.
Następca Mugabego
Mnangagwa sięgnął po władzę w listopadzie 2017 roku, gdy doprowadził do obalenia dotychczasowego prezydenta Roberta Mugabego. Wcześniej, od 2014 roku, pełnił funkcję wiceprezydenta.
Zimbabwe było sceną równie gwałtownych protestów społecznych w lipcu 2018 roku, dzień po wyborach prezydenckich i parlamentarnych. Zginęło wówczas sześć osób, a dziesiątki odniosło rany - przypomina AFP.
Głosowanie wygrał urzędujący szef państwa Emmerson Mnangagwa z rządzącej partii Afrykański Narodowy Związek Zimbabwe - Front Patriotyczny (ZANU-PF), który otrzymał wówczas 50,8 proc. głosów (2,46 mln głosów), podczas gdy jego rywal z MDC Nelson Chamisa 44,3 proc. (2,15 mln głosów).
Wybory te miały pomóc Mnangagwie w zalegalizowaniu władzy zdobytej w niekonstytucyjny sposób. Opozycja uważa jednak, że wybory nie były uczciwe.
Kryzys gospodarczy
Decyzja o podwyżce cen paliw jest jednym z wielu środków zaradczych mających uzdrowić sytuację gospodarczą Zimbabwe. Władze tego kraju zadeklarowały niedawno, że będą dążyć do przywrócenia własnej waluty, która została wycofana z obiegu w 2009 roku z powodu panującej w kraju hiperinflacji. Zapowiedział to nowy minister finansów Mthuli Ncube. Zapowiedział także przeprowadzenie reformy podatkowej oraz renegocjacje długów kraju z wierzycielami.
Zarządzone przed niemal 20 laty przez ówczesnego prezydenta Roberta Mugabego przymusowe wywłaszczenie białych farmerów doprowadziło do głębokiego kryzysu gospodarczego. Jednym z jego najbardziej widocznych objawów była hiperinflacja, która w połowie 2008 roku, gdy po raz ostatni podano oficjalne dane, osiągnęła poziom 231 milionów procent.
Od 2014 r. dziewięć walut - dolar amerykański, rand południowoafrykański, pula botswańska, funt brytyjski, dolar australijski, euro, juan chiński, jen japoński oraz rupia indyjska - ma w Zimbabwe status legalnego środka płatniczego.
Autor: adso,mm / Źródło: PAP, Reuters