Rosyjskie i ukraińskie media utrzymują, że oddziałami rebeliantów w walce o Debalcewe dowodził m.in. generał Aleksandr Lencow, zastępca dowódcy sił lądowych Rosji. Został uwieczniony na wideo, rozpowszechnionym przez rebeliantów i mającym potwierdzić, że wielu żołnierzy ukraińskich broniących Debalcewego trafiło do ich niewoli.
"17 lutego do sieci trafiło wideo, na którym niejaki Witalij Kisielow, przedstawiający się jako pułkownik i zastępca "milicji" Ługańskiej Republiki Ludowej opowiada o tym, jak w trakcie walk o Debalcewe żołnierze ukraińscy zostali wzięci do niewoli. Obok niego stoi mężczyzna, w wieku 55-60 lat, w uszance, wygląda na pewnego siebie, ale się nie odzywa. Kisielow zerka systematycznie w jego stronę, jakby chciał zapytać, czy nie mówi za dużo" - pisze opozycyjna rosyjska "Nowaja Gazieta".
Zdaniem dziennika, stojący obok Kisielowa mężczyzny jest łudząco podobny do rosyjskiego generała Aleksandra Lencowa, zastępcy dowódcy sił lądowych Rosji.
"Aby rozwiać wszelkie wątpliwości, zwróciliśmy się do 'służb prasowych przywódcy' Ługańskiej Republiki Ludowej z prośbą, by pomogły nam zidentyfikować „generała Lencowa'. W odpowiedzi otrzymaliśmy notatkę z napisem: 'niestety, wiemy tylko tyle, że używa pseudonimu Justas" - pisze "Nowaja Gazieta".
"Rosyjski generał osobiście kierował szturmem Debalcewego. Wcielił się w zwykłego górnika" - informuje rosyjskojęzyczny portal izraelskiej telewizji Kanał 9.
"Milczący człowiek zabiera głos"
Pod koniec udostępnionego przez separatystów wideo, które opublikowały najważniejsze rosyjskie stacje telewizyjne, "milczący człowiek" zabiera głos. Na pytanie dziennikarza rosyjskiego, czy okrążeni w Debalcewem żołnierze "mają co jeść i czy nie jedzą przypadkiem psów" odpowiada.
- Jedzenie mieli, wystarczało im także amunicji. Ale siedem tysięcy cywilów, którzy siedzą w piwnicach, przymiera głodem. W sąsiadującym z Debalcewem Czernuchino sytuacja jest katastrofalna. Żołnierze przywiązywali tamtejszych mieszkańców do ogrodzenia drutem kolczastym. Zatruli wszystkie studnie, wlewali do nich ropę - mówił.
"Generał" podkreślał, że "uczestniczył w negocjacjach z dowódcami ukraińskimi". - Starałem się ich przekonać, by się poddali, by uniknąć ponownego rozlewu krwi, składałem gwarancje w imieniu naszego dowództwa, Ale zostaliśmy oszukani. Przedwczoraj. Po rozmowach, jak tylko strony się rozeszły, żołnierze rozpoczęli atak. Odnieśliśmy straty, mieliśmy rannych i zabitych - opowiadał.
"Pytanie, w imieniu jakiego kierownictwa składał gwarancję?" - zastanawiają się ukraińskie media.
Ukraińska agencja UNIAN informuje, że dziennikarze rozpoznali Aleksandra Lencowa. Podaje, że generał przebywa na Ukrainie od września zeszłego roku. W grupie rosyjskich i ukraińskich wojskowych, a także przedstawicieli OBWE, miał monitorować proces przestrzegania porozumień pokojowych, zawieranych w Mińsku.
Ukraiński portal reporter.com.ua informuje, że w listopadzie generał Lencow przebywał w administracji Debalcewego, gdzie spotkał się z tamtejszymi władzami, a na początku grudnia prowadził rozmowy z ukraińskim generałem Wołodymyrem Askarowem, które zaowocowały decyzją w sprawie ogłoszenia rozejmu w dniu 9 grudnia.
Lencow urodził się w 1956 r. w Kraju Krasnodarskim. Kształcił się m.in. w Wyższej Szkole Wojsk Powietrzno-Desantowych w Riazaniu.
Karierę w wojsku zaczynał jako dowódca plutonu wywiadowczego, a później dowódca batalionu spadochronowego. Brał udział m.in. w wojnie w Afganistanie i w Czeczenii.
Do 2009 r. Lencow był zastępcą dowódcy Wojsk Powietrzno-Desantowych. Zastępcą dowódcy Wojsk Lądowych Rosji Lencow został w lipcu 2013 r.
Autor: tas//gak / Źródło: Nowaja Gazieta, 9tv.co.il
Źródło zdjęcia głównego: mil.ru, agencja "Południe-Wschód"