Decyzja kanclerz Angeli Merkel, by otworzyć Niemcy na uciekinierów z Syrii pogorszyła jej notowania w kraju. Pojawiła się hipoteza, że Władimir Putin prowadzi zorganizowaną kampanię polityczną i propagandową, by wykorzystać kryzys uchodźczy do obalenia kanclerz. - Jeśli tak, to jego działania w Aleppo były krokiem za daleko - ocenił Norbert Roettgen, przewodniczący komisji spraw zagranicznych w Bundestagu, w rozmowie z portalem EUobserver.
Decyzja kanclerz Angeli Merkel, by otworzyć Niemcy na dziesiątki tysięcy ludzi uciekających z Syrii znacząco zmniejszyła jej popularność. Gdy w przeprowadzonym w ubiegłym tygodniu sondażu Insa-Consulere spytano Niemców, czy Merkel powinna odejść już teraz, 40 proc. odpowiedziało "tak".
Rządy Merkel słabną
- Rok temu nikt nie odważyłby się nawet zadać takiego pytania - przyznał Hermann Binkert, dyrektor Insa-Consulere w rozmowie z EUobserver. - Ale w tym czasie poparcie dla niej spadło, przede wszystkim ze względu na jej politykę wobec uchodźców. Na razie nie mówi się o wcześniejszych wyborach w Niemczech, ale ciężko powiedzieć, jak sytuacja się rozwinie - dodał.
Sytuacja pogorszyła się zwłaszcza po zabawie noworocznej, w trakcie której w kilku niemieckich miastach migranci dopuścili się kilkuset napaści seksualnych i rabunkowych na kobiety.
Pogłębiający się kryzys migracyjny spowodował dalsze osłabienie koalicji rządzącej Niemcami. Rośnie jednocześnie poparcie dla ugrupowania Alternatywa dla Niemiec (AfD), skrajnie prawicowej partii, oskarżanej o sekretne otrzymywanie wsparcia finansowego od Kremla.
Zorganizowana kampania Putina?
Tymczasem w Syrii wojska reżimu Baszara al-Asada, wspierane przez rosyjskie lotnictwo, rozwinęły ofensywę w rejonie Aleppo i wywołały kolejną falę uchodźców z Syrii, którzy rozpoczęli swój marsz w kierunku Europy.
Dla części unijnych dyplomatów działania Rosji zaczynają wyglądać na zorganizowaną kampanię, mającą na celu odsunięcie niemieckiej kanclerz z urzędu. Angela Merkel jest bowiem kluczową postacią zarówno jeśli chodzi o utrzymywanie europejskiej jedności, jak też nakładanie unijnych sankcji na Rosję.
- Jeśli spojrzymy na to, co się dzieje w Syrii, w Aleppo, zobaczymy, że tylko Rosja ma wpływ na eskalację kryzysu uchodźczego - powiedział cytowany przez EUobserver unijny dyplomata. - Jej działania mają na celu stworzenie tak wielu uchodźców, jak to możliwe - dodał.
Jego zdaniem poniedziałkowa decyzja Moskwy, by przeprowadzić ćwiczenia wojskowe przy granicy z Ukrainą może oznaczać, że będzie jeszcze gorzej. - Jeśli na Ukrainie znów wybuchną ciężkie walki, wywoła to kolejną falę uciekinierów (na Zachód - red.). Nie wierzę, że to wszystko byłoby przypadkiem - podkreślił.
"Aleppo krokiem za daleko"
Jednak zdaniem Norberta Roettgena, przewodniczącego komisji spraw zagranicznych w Bundestagu, teoria o chęci obalenia kanclerz Merkel przez Władimira Putina jest za daleko idąca. Jego zdaniem, głównym celem zaangażowania Rosjan w Syrii jest geopolityka.
- Rosja chce zachować swoją pozycję na Bliskim Wschodzie i wziąć udział w międzynarodowych staraniach na rzecz zakończenia kryzysu w Syrii - powiedział. Przyczynienie się do zwiększenia liczy uchodźców jest, jego zdaniem, "mile widzianym skutkiem ubocznym".
Zdaniem Roettgena, nawet jeśli prezydent Rosji nalotami w Syrii rzeczywiście starał się zaszkodzić kanclerz Merkel, obecna ofensywa koło Aleppo mogła być krokiem za daleko. - Jej wpływ na pozycję Angeli Merkel nie jest jednoznaczny. Kolejna fala uchodźców sprawia, że w oczywisty sposób nie jest to tylko niemiecki problem, co wzmacnia starania Merkel o osiągnięcie międzynarodowego porozumienia - stwierdził.
Technika "zgniłego śledzia"
Jak ocenił, również rosyjska propaganda zaszła już za daleko. Po napadach w niemieckich miastach w sylwestrową noc, rosyjskie media nagłośniły nieprawdziwą historię o domniemanym zgwałceniu przez migrantów 13-letniej dziewczynki. Jak stwierdza EUobserver, informacja ta miała dodatkowo wzmocnić sprzeciw wobec otwartej na imigrantów polityki Merkel.
Jeden z unijnych dyplomatów zwraca uwagę, że szerzenie takich sfałszowanych informacji nazywa się "zgniłym śledziem" i jest techniką znaną z podręczników rosyjskich służb. "Zgniły śledź" polega na tym, że nawet jeśli upowszechniona wiadomość okaże się nieprawdziwa, nie da się już jej zapomnieć, ponieważ ludzie nadal o niej mówią.
- Jedyną obroną przed działaniami Rosjan jest więcej przejrzystości. Musimy zbadać, co dokładnie jest robione, a wyniki ujawnić ludziom, by każdy miał pełny obraz sytuacji - ocenił Roettgen.
Autor: mm / Źródło: EUobserver