Zarzut usiłowania morderstwa usłyszał 55-letni obywatel Korei Południowej Kim Ki-jong, który w czwartek w Seulu zaatakował nożem i ciężko zranił ambasadora USA w tym kraju Marka Lipperta. Dyplomata przebywa w szpitalu; założono mu na twarz 80 szwów.
Południowokoreańska policja poinformowała w piątek, że napastnikowi postawiono zarzut usiłowania zabójstwa. Obecnie prowadzone jest intensywne śledztwo, mające wyjaśnić motyw sprawcy oraz jego powiązania.
Amerykański dyplomata przebywa obecnie w szpitalu w Seulu; jego życiu obecnie nie zagraża żadne niebezpieczeństwo.
Atak na ambasadora
Ambasador USA w Korei Południowej został w czwartek zaatakowany i zraniony przez uzbrojonego napastnika. Do ataku doszło rano w siedzibie Instytutu Kultury w centrum Seulu, gdzie podczas śniadania Lippert miał wygłosić prelekcję.
Napastnik zaatakował Lipperta ostrym przedmiotem; według niektórych mediów był to nóż z długim ostrzem, według innych - była to żyletka.
- Ten człowiek nagle wyłonił się z grona publiczności, gdy śniadanie się zaczęło. Ludzie próbowali go zatrzymać, ale wszystko działo się zbyt szybko - powiedział jeden ze świadków. Podczas ataku napastnik wykrzykiwał m.in., że oba państwa koreańskie powinny się zjednoczyć.
USA potępia atak
42-letni ambasador Lippert objął placówkę w Seulu w ubiegłym roku. Gdy karetka zabierała go do szpitala, był oszołomiony, miał zakrwawioną twarz i rękę, a także ubranie.
USA ostro potępiły atak na swego ambasadora. Prezydent Barack Obama zadzwonił do Lipperta i życzył mu szybkiego powrotu do zdrowia. Zamach na dyplomatę potępiła także prezydent Korei Południowej Park Geun Hie, określając incydent jako "atak na sojusz amerykańsko-południowokoreański".
Autor: kło/ja / Źródło: PAP