Ukraina apeluje do NATO o utworzenie nad jej terytorium strefy zakazu lotów, tzw. no-fly zone, by bronić się przed rosyjskimi atakami z powietrza. Co oznaczałoby wprowadzenie takiej strefy? Dlaczego zachodni przywódcy nie chcą zdecydować się na taki krok?
Strefa zakazu lotów, z angielskiego no-fly zone, wprowadzana jest nad konkretnym obszarem, nad który nie mogą bez zezwolenia wlatywać samoloty, drony i inne statki powietrzne. W czasie pokoju takie strefy są ustanowione między innymi w pobliżu budynków rządowych lub wprowadzane tymczasowo w okolicach dużych skupisk ludzi - na przykład na wydarzeniach sportowych, protestach czy koncertach.
W czasie wojny strefę zakazu lotów wprowadza się, by zapobiec atakom z powietrza lub patrolowaniu terenu przez samoloty szpiegowskie. Co oznaczałoby wprowadzenie strefy zakazu lotów nad Ukrainą przez NATO?
Jak pisze między innymi BBC, wprowadzenie takiej strefy nad Ukrainą spowodowałoby, że wojska NATO angażowałyby się w obronę przestrzeni powietrznej, przechwytywały i - w razie potrzeby - zestrzeliwały rosyjskie samoloty. Takie bezpośrednie zaangażowanie NATO-wskich sił powodowałoby poważne ryzyko eskalacji konfliktu.
- Nie wystarczy powiedzieć, że wprowadzany strefę zakazu lotów. Trzeba to jeszcze egzekwować. A to jest równoznaczne z wojną. Jeśli zamierzamy ogłosić strefę zakazu lotów, musimy wyeliminować zdolność wroga do prowadzenia ostrzału w jej obrębie - powiedział emerytowany generał sił powietrznych USA Philip Breedlove w wywiadzie dla "Foreign Policy".
Zełenski apeluje, Zachód wyklucza
O wprowadzenie no-fly zone apeluje prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. W czwartek wezwał przywódców państw zachodnich do wykonania tego kroku. - Jeżeli nie możecie tego zrobić, przekażcie Ukrainie samoloty, by mogła sama się bronić - dodał. Mychajło Podolak, prezydencki doradca, powiedział, że "tylko zamknięte niebo momentalnie powstrzyma eskalację". - Nadszedł czas, by zachodni partnerzy wzięli też na siebie odpowiedzialność za zakończenie wojny - podkreślił.
Jednak Jens Stoltenberg już na początku tygodnia wykluczył zaangażowanie NATO. - Nie mamy zamiaru wchodzić na Ukrainę. Ani na ziemi, ani w powietrzu - powiedział. W czwartek powtórzył swoją opinię. - Nasza ocena jest taka, że jeżeli byśmy to zrobili, to doprowadzimy do czegoś, co może wymknąć się spod kontroli i zakończyć wojną w Europie. Dlatego podejmujemy te trudne decyzje o narzuceniu sankcji i zapewnianiu wsparcia dla Ukrainy, a jednocześnie staramy się nie wciągać sił NATO bezpośrednio w ten konflikt - mówił.
Brytyjski minister obrony Ben Wallace dał jasno do zrozumienia, że Wielka Brytania nie zaangażuje się w wysiłki na rzecz wprowadzenia strefy zakazu lotów nad Ukrainą, ponieważ walka z rosyjskimi odrzutowcami "wywołałaby wojnę w Europie". - Nie wywołamy europejskiej wojny, ale pomożemy Ukrainie w walce, wysyłając tyle sprzętu, ile możemy. Będziemy ich wspierać - dodał. Stany Zjednoczone - podaje BBC - są podobnego zdania.
OGLĄDAJ TVN24 W TVN24 GO
Źródło: BBC
Źródło zdjęcia głównego: Armed Forces of Ukraine/AFP