W ciągu 24 godzin Pentagon i władze Australii dokonały niecodziennych dyplomatycznych manewrów. Najpierw wysoki rangą urzędnik USA oznajmił, że wojsko planuje umieścić na terytorium swojego sojusznika bombowce strategiczne B-1, które miałyby stanowić przeciwwagę dla ekspansji Chin. W reakcji władze Australii szybko oznajmiły, że Amerykanin "przejęzyczył się", a Pentagon przeprosił.
Źródłem zamieszania był wicesekretarz stanu ds. obronności David Shear, który w środę wieczorem zeznawał przed senackim Komitetem ds. Relacji Zagranicznych. Mówił między innymi o planach wojska co do zmiany rozmieszczenia sił na Pacyfiku, które mają równoważyć rosnące wpływy Chin. - W średnim i długim okresie przebazujemy marines na Okinawę, oraz przesuniemy znaczną ich ilość na Hawaje, Guam i do Australii - oznajmił Shear. Mówił też o tym, że w pobliże Chin zostaną przesunięte drony rozpoznawcze Global Hawk i pierwsze wchodzące do służby myśliwce nowej generacji F-35. - Umieścimy też dodatkowe siły lotnictwa w Australii, w tym bombowce B-1 i maszyny zwiadowcze - dodał i wywołał tym samym dyplomatyczną burzę.
Dyplomatyczne zamieszanie
Umieszczenie na stałe bombowców strategicznych B-1 w Australii byłoby silnym krokiem wymierzonym przeciw Chinom. Obecnie w regionie Amerykanie nie utrzymują na stałe bombowców strategicznych, choć często wysyłają je na krótki czas do bazy na Guam. Umieszczenie B-1 w Australii byłoby bardzo wymownym krokiem. Miałoby też bardzo duże znaczenie dla władz w Canberze, które starają się utrzymywać dobre relacje z Chinami. Nie dziwi więc szybka reakcja władz Australii. W ciągu kilkunastu godzin od nagłośnienia informacji podanych przez Sheara, zdecydowanie zdementował je australijski premier. - Jak zrozumiałem, urzędnik przejęzyczył się i USA tak naprawdę nie mają żadnych planów co do stałego rozmieszczenia tych samolotów w Australii - powiedział Tony Abbott. Przedstawiciele australijskiego ministerstwa obrony dodali, że Pentagon "skontaktował się z nimi w tej kwestii" i tłumaczył wypowiedź urzędnika. Według nowego oficjalnego stanowiska wojska USA "badany jest szeroki wachlarz opcji" co do wysyłania w przyszłości sił do Australii. - Detale przyszłej współpracy nie zostały jeszcze sprecyzowane - zapewnił rzecznik Pentagonu, pułkownik Jeffrey Pool. Do całego zamieszania nie odniosły się Chiny, w które byłoby wymierzone umieszczenie w Australii bombowców B-1. Australijskie władze traktują Chińczyków jako głównych rywali w regionie, ale ze względu na dysproporcję potencjału i silne związki gospodarcze, starają się nie drażnić Pekinu. Jednocześnie Australia jest jednym z najbliższych sojuszników USA w regionie i ściśle współpracuje z mocarstwem w zakresie bezpieczeństwa.
Autor: mk\mtom / Źródło: Reuters, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: USAF