W dwa miesiące po wojskowym przewrocie, obaleniu islamistycznego prezydenta i późniejszym brutalnym stłumieniu demonstracji jego zwolenników, opór przeciw nowym władzom Egiptu coraz częściej przybiera formę terrorystyczną. Wybuchają bomby, znajdowane są ładunki gotowe do wysadzenia i przeprowadzane są symboliczne ataki w Kanale Sueskim.
Sytuacja w Egipcie pozostaje bardzo niestabilna od lipcowego przewrotu wojskowego. Uwięziono wówczas prezydenta Muhammeda Mursiego, wywodzącego się z islamistycznego ugrupowania Bractwo Muzułmańskie. Jego liczni zwolennicy, którzy wybrali go w demokratycznym głosowaniu, wyszli na ulice, z których zostali brutalnie przepędzeni w sierpniu przez służby bezpieczeństwa. Zginęło przy tym od kilkuset do kilku tysięcy osób.
Napięta sytuacja
Obecnie wielkie uliczne protesty i zamieszki już się nie odbywają, ale napięcie pozostaje wysokie. Ekstremistyczni islamiści postanowili przenieść walkę przeciw wojsku i nowemu rządowi na płaszczyznę terroryzmu. W sobotę na torach kolejowych pomiędzy miastami Suez a Ismailia odkryto silny ładunek wybuchowy, gotowy do detonacji. Rozbroili go wezwani na miejsce saperzy i nikomu nic się nie stało. Kilka godzin później doszło do zamachu bombowego w Kairze. Bomba wybuchła obok jednego z komisariatów, powodując zniszczenia w okolicy, ale według najnowszych doniesień nie powodując ofiar. W tym samym czasie na pustynnym i słabo zamieszkanym Półwyspie Synaj, który od lat jest bezpieczną przystanią radykalnych organizacji i prowadzących działania partyzanckie Beduinom, trwały walki. Według informacji rządowej agencji prasowej MENA, śmigłowce szturmowe przeprowadziły ataki na pozycje "rebeliantów". Zaangażowanie do takich działań ciężko uzbrojonych maszyn bojowych świadczy o skali problemu.
Radykalizacja nastrojów
Zaledwie dwa dni wcześniej, w czwartek, w Kairze doszło do zamachu bombowego, którego celem był szef MSW. Silna bomba umieszczona w samochodzie wybuchła podczas przejazdu konwoju wiozącego ministra. Kilku napastników otworzył też do pojazdów ogień z karabinów. Jak stwierdził minister Mohamed Ibrahim, który przetrwał atak bez uszczerbku, zamach na niego jest zaledwie początkiem przemocy o charakterze terrorystycznym. Na potwierdzenie jego słów w sieci pojawiły się nagrania ukazujące grupę radykałów atakujących granatnikami przeciwpancernymi statki przepływające przez Kanał Sueski. Nie wyrządzili praktycznie żadnych szkód, bowiem wykorzystane przez nich uzbrojenie było zdecydowanie zbyt słabe do uszkodzenia dużego statku, zwłaszcza że nie celowali we wrażliwe punkty.
Wraca terroryzm
Egipt ma długą historię krwawych zamachów terrorystycznych, które organizowali radykalni islamiści. Walczyli w ten sposób przeciw świeckim władzom wojskowym, wydatnie wspieranym przez USA. W pierwszej dekadzie XXI wieku doszło do kilku zamachów bombowych w kurortach, co miało w zamierzeniu odstraszyć turystów i zadać cios finansowy rządowi. Podobny podtekst gospodarczy mają wszelkie ataki na Kanał Sueski, aczkolwiek te ostatnie nie były w stanie zakłócić funkcjonowania tego kluczowego dla światowego handlu szlaku wodnego. Gdyby doszło jednak do poważniejszego uderzenia i ewentualnego zawieszenia ruchu w kanale, gospodarka dostałaby poważny cios. Dochody z Kanału Sueskiego to główne źródło dewiz. Tego rodzaju atak byłby jednak bardzo trudny do przeprowadzenia. Przez kilka lat Egipt nie doświadczał jednak żadnych zamachów wymierzonych we władzę i terroryzm przycichł. Teraz, wraz z de facto powrotem do sytuacji sprzed obalenia Hosniego Mubaraka i przywróceniem władzy wojska, radykałowie znów się aktywizują.
Autor: mk/tr / Źródło: tvn24.pl, Reuters