Najwyższy przywódca duchowo-polityczny Iranu ajatollah Ali Chamenei oświadczył w sobotę, że zamach przeprowadzony na paradzie wojskowej w mieście Ahwaz ma związek z sojusznikami USA w regionie. Siłom bezpieczeństwa rozkazał znaleźć i ukarać winnych ataku.
"Ta zbrodnia to ciąg dalszy spisków krajów regionu, które są marionetkami Stanów Zjednoczonych, a ich celem jest sianie zamętu w naszym ukochanym kraju" - głosi oświadczenie Chameneia zamieszczone na jego stronie internetowej.
Przywódca Iranu nie wymienił tych krajów z nazwy. Reuters przypomina jednak, że do amerykańskich sojuszników na Bliskim Wschodzie zalicza się rywala Teheranu - Izrael oraz kraje Zatoki Perskiej, szczególnie Arabię Saudyjską.
Wypowiedź Chameneia może podsycić napięcia i tak już obecne w relacjach między Iranem a jego rywalami w regionie, którzy wraz ze Stanami Zjednoczonymi podejmują działania na rzecz izolowania Teheranu na arenie międzynarodowej - zauważa Reuters.
Jak dodaje agencja, w ostatnich latach napięcia między szyickim Iranem a sunnicką Arabią Saudyjską narastały, między innymi ze względu na zaangażowanie tych krajów po przeciwnych stronach konfliktów zbrojnych w Jemenie i Syrii, a także sceny politycznej w Iraku i Libanie.
Ponad 20 ofiar śmiertelnych
Z relacji irańskich mediów państwowych wynika, że bilans ofiar sobotniego ataku, dotychczas mówiący o 24 zabitych i 53 rannych, zwiększył się do 25 ofiar śmiertelnych i ponad 60 osób z obrażeniami. Część z nich jest w stanie krytycznym. Agencja informacyjna AFP pisze o 29 ofiarach śmiertelnych, nie podaje jednak źródła.
Według medialnych doniesień wśród zabitych jest 12 żołnierzy Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, elitarnej formacji irańskich sił zbrojnych, a także kobiety i dzieci.
Według telewizji państwowej zamach wymierzony był w trybunę, z której przedstawiciele władz przyglądali się paradzie, zorganizowanej w narodowy dzień sił zbrojnych i dla uczczenia rocznicy wybuchu wojny irańsko-irackiej z lat 1980-1988.
Do ataku przyznał się Arabski Ruchu Walki o Wyzwolenie Ahwazu, regionalna arabska organizacja separatystyczna, walcząca o niepodległość bogatej w ropę naftową prowincji Chuzestan. Zgłosiło się także tak zwane Państwo Islamskie (IS). Żadne z ugrupowań nie przedstawiło dowodów na poparcie swoich deklaracji.
Agencje o ataku: jeden z najpoważniejszych incydentów
Rzecznik irańskich sił zbrojnych oświadczył wcześniej, że napastnicy nie byli członkami IS, za to byli powiązani z USA i Izraelem oraz przeszkoleni "w dwóch krajach Zatoki [Perskiej - przyp. red.]". Szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych Iranu Mohammad Dżawad Zarif napisał na Twitterze, że ataku dokonali "terroryści zrekrutowani, wyszkoleni, uzbrojeni i opłaceni przez zagraniczny reżim". Za jego przeprowadzenie obwinił kraje regionu i ich "amerykańskich mocodawców".
Na temat losu napastników napływały częściowo sprzeczne doniesienia. Początkowo regionalne władze podały, że dwaj zostali zabici, a kolejnych dwóch ujęto. Kilka godzin później państwowa telewizja poinformowała, że wszyscy czterej zginęli.
Rzecznik armii, generał Abdolfazl Szekarczi powiedział, że napastnicy na kilka dni przed atakiem ukryli broń w pobliżu trasy parady.
Jak wskazują agencje, sobotni atak był jednym z najpoważniejszych incydentów tego typu w Iranie. W zeszłym roku 18 osób zginęło w ataku, do którego przyznało się tak zwane Państwo Islamskie, na parlament i mauzoleum ajatollaha Ruhollaha Chomeiniego.
Autor: kw//now / Źródło: PAP