Jacht z czwórką Polaków na pokładzie przez prawie trzy dni dryfował po Atlantyku. Żeglarzy uratowano dzięki akcji przeprowadzonej przez załogę wycieczkowca Braemar. Informację podał armator Fred. Olsen Cruise Lines, do którego należy statek wycieczkowy.
14-metrowy jacht Nicollet z polską załogą i pasażerami dryfował na Oceanie Atlantyckim przez prawie trzy dni. Został zauważony przez załogę statku wycieczkowego Braemar, który przepływał w pobliżu z niemal tysiącem pasażerów na pokładzie.
Na jachcie była czwórka Polaków
Statek płynął z Santa Cruz (Teneryfa) do Bridgetown (Barbados). Polski jacht zauważył oficer wachtowy. Żaglowiec znajdował się w odległości 10 mil morskich od statku wycieczkowego. Oficer skontaktował się z załogą jachtu, aby upewnić się, czy wszystko jest w porządku, ponieważ jednostka dryfowała z opuszczonymi żaglami. Okazało się, że awarii uległa przekładnia kierownicza. Jacht miał dopłynąć z Las Palmas na Dominikę. Na pokładzie było dwóch członków załogi i dwoje pasażerów, cała czwórka to Polacy.
Szyper z Nicollet poprosił kapitana wycieczkowca Roberta Bamberga o przyjęcie na pokład dwojga pasażerów z jachtu i o przekazanie materiałów potrzebnych załodze do przeprowadzenia naprawy.
Akcja utrudniona przez ciężkie warunki
Sześciu członków załogi Braemara dostarczyło na jacht to, czego brakowało żeglarzom: drewno, piłę, wiosła i wodę pitną. Pasażerów z kolei przetransportowano na pokład wycieczkowca. Przeszli tam badania, które wykazały, że są cali i zdrowi. Historia dobrze skończyła się też dla załogi jachtu, który dopłynął już na Dominikę.
Jak powiedział kapitan Bamberg, akcja była utrudniona przez ciężkie warunki pogodowe panujące na oceanie.
Autor: mart//rzw / Źródło: fredolsencruises.com
Źródło zdjęcia głównego: fredolsencruises.com