Zabili go, ale żyje. I sprawia problemy

 
Rewolucja w Kirgistanie. 7 kwietnia 2010 roku demonstranci wchodzą na teren Białego Domuwikipedia.org

Jeden z bohaterów kirgiskiej rewolucji, teoretycznie martwy Maralbek Maksymbekow żyje i pracuje jako kierowca minibusa w rosyjskim Jekaterynburgu - donosi Radio Free Europe. Co więcej, swoją żywotnością sprawia kłopoty swoim bliskim, którzy jako rekompensatę za jego śmierć mieli właśnie dostać nowe mieszkanie w Biszkeku.

48-letni Maksymbekow został uznany za jedną z 87 ofiar rewolucji z kwietnia 2010 roku, która doprowadziła do odsunięcia od władzy prezydenta Kurmanbeka Bakijewa.

Ogłoszono go bohaterem narodowym, a jego rodzina (po zidentyfikowaniu zwłok przez dwóch synów) była przekonana, że nie żyje.

Ostatecznie okazało się jednak, że mężczyzna jest cały, zdrowy i prowadzi minibus w Rosji, na co jest dowód w postaci nagrania filmowego. Sam główny zainteresowany przyznaje, że on to on i twierdzi, że nie ma najmniejszego pojęcia, dlaczego został uznany za zmarłego.

Tylko że jego "zmartwychwstanie" - poza blamażem władz - spowodowało wiele trudności. Rodzina Malarbekowa dostała ponad 20 tys. dolarów rekompensaty za jego bohaterską śmierć i teraz będzie musiała ją zwrócić. Zaś jeden z synów - Erlan - miał w ciągu kilku dni odebrać klucze do mieszkania w Biszkeku, wybudowanego specjalnie dla rodzin zmarłych bohaterów rewolucji. Teraz szczęśliwe odnalezienie ojca musi zastąpić mu mieszkanie.

Źródło: Radio Free Europe

Źródło zdjęcia głównego: wikipedia.org