Protesty na Wyspach Kanaryjskich. "Złość", ale "nie wobec turystów"

GettyImages-2215178237
Wyspy Kanaryjskie na nagraniu archiwalnym
Źródło: Reuters Archive
Mieszkańcy Wysp Kanaryjskich po raz kolejny zaprotestowali przeciwko masowej turystyce. W zorganizowanych w weekend manifestacjach udział wzięły tysiące osób. O nastrojach w turystycznym raju i postulatach protestujących opowiedziała w rozmowie z tvn24.pl Dżesika Anna Szczęsny, przewodniczka turystyczna, która od lat mieszka na Teneryfie.  

W miniony weekend przez największe miasta Wysp Kanaryjskich przeszły wielotysięczne protesty. Ich uczestnicy sprzeciwiają się masowej turystyce. Od rządu domagają się ograniczenia liczby odwiedzających. Mówią o rosnących kosztach mieszkań, przeciążeniu usług i degradacji środowiska. Wobec samych turystów nie są jednak wrodzy. O co dokładnie chodzi protestującym? Jak tłumaczy Dżesika Anna Szczęsny, mieszkająca od lat na Teneryfie przewodniczka turystyczna, mieszkańcy wysp nie tyle sprzeciwiają się odwiedzającym, co podejściu, jakie wobec rozwoju turystyki przyjmuje rząd.

Sektor turystyczny na Wyspach Kanaryjskich już od lat rozwija się masowo. W porównaniu do lat 70., kiedy to na miejscu zaczęto budować infrastrukturę turystyczną, liczba łóżek hotelowych uległa potrojeniu. Obecnie wyspy każdego miesiąca odwiedza ponad milion gości z zagranicy. Liczba miejscowych to zaś 2,2 miliona osób. To przekłada się na cały szereg problemów. Ich rozwiązania protestujący domagają się od rządu. Jak mówi Dżesika Anna Szczęsny, ich ostatnim manifestacjom towarzyszyły uczucia "rozczarowania i złości".

Mieszkanka Teneryfy o przyczynach protestów na Kanarach

Negatywne emocje nie były jednak bezpośrednio "skierowane w turystów" - podkreśla przewodniczka. - (Emocje te) wynikają z tego, w jakim kierunku to wszystko (rozwój turystyki – red.) brnie. Cały czas mówi się o budowaniu kolejnych hoteli, o rozwoju turystyki, a zapomina się o tutejszych mieszkańcach - przekonuje Dżesika Anna Szczęsny. - Budowa kolejnego hotelu to nie kłopot, ale trzeba przy tym pomyśleć też, że w tym hotelu będą zatrudnieni ludzie i że ci pracownicy również muszą jakoś żyć - dodaje.

Protesty na Wyspach Kanaryjskich
Protesty na Wyspach Kanaryjskich
Źródło: Andres Gutierrez/Anadolu via Getty Images

Opowiadając o problemach lokalnej społeczności rozmówczyni tvn24.pl zwraca uwagę przede wszystkim na kłopoty z dostępnością mieszkań i degradację środowiska. - Długoterminowy wynajem w dobrej cenie to ogromne wyzwanie. Wielu właścicieli mieszkań decyduje się na wynajem turystyczny, nie zawsze zresztą legalny. To wpływa na wzrost cen - tłumaczy Szczęsny. Jak mówi, "przy obecnych zarobkach, średnio wynoszących 1500 euro miesięcznie, wynajem (w dostępnej cenie - red.) naprawdę graniczy z cudem". Pytana o przeciętne ceny czynszu, szacuje, że w mniejszych, oddalonych od wybrzeża miejscowościach wynajem kawalerki to koszt około 800 euro miesięcznie (równowartość ok. 3400 zł). W kurortach, gdzie ściągają turyści i gdzie zatrudnionych jest wielu Kanaryjczyków, kwoty za miesięczny wynajem to nawet 1300 euro (5500 zł).   

- Mieszkańcy walczą, żeby to oni mogli żyć z turystyki, a nie turystyka żyła z nich. Chcą większych zarobków. Chcą, żeby te wszystkie pieniądze, które generuje turystyka, nie szły do kieszeni wielkich potentatów i sieci hotelowych, a do Kanaryjczyków - tłumaczy przewodniczka. Zwraca też uwagę na szereg innych problemów lokalnej społeczności, jakie wynikają z masowego rozwoju turystyki. Jako przykład podaje trudności z oczyszczaniem ścieków. Jak tłumaczy, obecna sieć oczyszczalni nie jest rozbudowana na tyle, by efektywnie obsługiwać wszystkich mieszkańców i turystów. - Co jakiś słyszymy o zamknięciu którejś z plaż z powodu złego stanu wody. Można sobie wyobrazić, co w niej ląduje. A to jest problemem nie tylko lokalnych, ale i turystów. Widziałam nawet na protestach transparent, na którym napisano, że "turyści też kąpią się w fekaliach" - mówi Dżesika Anna Szczęsny.  

Pytana o to, jak turyści mogą polepszyć życie Kanaryjczyków, Polka podkreśla, by wybierać legalne miejsca noclegowe. Legalne, czyli zarejestrowane jako obiekty turystyczne. O tym, czy dany apartament spełnia ten standard, można się przekonać, pytając o numer licencji. Można go następnie zweryfikować na rządowej stronie. Dodatkowo przed obiektem powinna się znajdować specjalna tabliczka z napisem "VV" (vivienda vacacional). O legalność noclegu warto zadbać nie tylko podczas rezerwowania obiektów na Wyspach Kanaryjskich. Problemy z masową turystyką dotykają coraz większej liczby państw. Przeciwko niej i związanej z tym polityce władz w ostatnich latach protestowali też mieszkańcy Hiszpanii kontynentalnej, Włoch, Malty czy Grecji.

Czytaj także: