Kimberly Cheatle, dyrektorka Secret Service, podczas przesłuchania w Izbie Reprezentantów znalazła się w krzyżowym ogniu krytyki, zarówno ze strony republikanów, jak i demokratów. Choć płyną zdecydowane głosy wzywające ją do dymisji, ona nie zamierza jej składać.
Nieco ponad tydzień od zamachu na Donalda Trumpa dyrektorka Secret Service Kimberly Cheatle stanęła w poniedziałek przed Komisją Nadzoru i Odpowiedzialności Izby Reprezentantów USA. Szefową tej służby krytykują zarówno republikanie, jak i demokraci, którzy zgodnie wzywali ją do ustąpienia ze stanowiska.
- Ta komisja nie jest znana z ponadpartyjnej zgody, ale myślę, że dziś jednogłośnie jesteśmy rozczarowani - ocenił republikanin, przewodniczący komisji James Comer. Demokrata Jamie Raskin dodał, że Cheatle "straciła zaufanie Kongresu w bardzo delikatnym momencie dla historii kraju i bardzo szybko musimy z tego wyjść".
W czasie trwającego niemal sześć godzin przesłuchania Cheatle odpowiadała na pytania dotyczące m.in. czasu reakcji agentów, przygotowania do wiecu czy braku reakcji na zgłoszenia od ludzi, którzy widzieli zamachowca. Była też krytykowana za brak transparentności po całym zajściu. Jednak pomimo naprawdę mocnych słów, jakie padły, dyrektorka nie zamierza ustępować i uważa, że ciągle to ona jest najlepszą kandydatką na szefa tej służby.
- Czy naprawdę, szczerze, w głębi swojego serca wierzy pani, że to, iż to właśnie pani pełni tę funkcję, jest dobre w tym momencie dla Ameryki? - dopytywał Ro Khanna, demokrata.
- Zostanę na stanowisku i będę odpowiadać przed agencją, przed tą komisją, przed byłym prezydentem i przed amerykańską opinią publiczną – odpowiedziała Cheatle.
Zamach na Donalda Trumpa. Przesłuchanie szefowej Secret Service
- Pani wiedziała, że wszyscy wiedzą. Ludzie wiedzieli o niebezpieczeństwie, o zagrożeniu dla byłego prezydenta Trumpa, ale dopuszczono, by to się stało - mówiła Marjorie Taylor Greene. Republikanka blisko związana politycznie z byłym prezydentem była podczas poniedziałkowych obrad jedną z najbardziej aktywnych krytyczek działań Cheatle. - Czy wydano rozkaz zaniechania działań? Czy to był spisek, żeby zabić prezydenta Trumpa? Jak to się stało i dlaczego pani nadal tutaj siedzi i nie składa pisma o rezygnację ze stanowiska? - pytała.
Greene dopytywała również, czy Cheatle posiada rozpisany plan dnia z 13 lipca, gdy doszło do zamachu. - Mam plan dnia, ale bez rozpisanych szczegółów - odpowiedziała dyrektorka Secret Service. - To szokujące, nie do zaakceptowania, to pani porażka w wykonywaniu obowiązków - zwróciła się do niej republikanka.
- Czy przeprosiła pani samego Donalda Trumpa za to, że prawie został zabity? - pytała inna republikanka Lauren Boebert. Gdy Cheatle odpowiedziała twierdząco, Boebert dopowiedziała: "doceniam ten fakt. Uznała więc pani swoją porażkę".
- Cudem jest, że prezydent Trump nie został zabity, ale Corey Comperatore stracił życie, bo ten przeklęty strzelec dostał się na dach - grzmiał republikanin Pat Fallon. - Sam dach nie był niebezpieczny. Niebezpieczna jest pani przerażająca nieudolność, a brak wykwalifikowanego przywództwa jest hańbą. To, że pani w zeznaniach zaciemnia obraz sprawy, jest karygodne. Powinna pani zostać natychmiast zwolniona i wrócić do pilnowania czipsów - mówił, nawiązując do jej poprzedniej pracy dla globalnego giganta spożywczego.
Przedstawiciele Komisji krytykowali też czas, w jakim - według zapowiedzi Cheatle - ma być przygotowany wstępny raport z zamachu. Demokratka Alexandria Ocasio-Cortez stwierdziła, że w obliczu trwającej kampanii wyborczej termin 60 dni jest "nieakceptowalny". - To nie jest teatr - mówiła, dodając, że chodzi przede wszystkim o bezpieczeństwo osób, które są jednymi z najbardziej zagrożonych tak w kraju, jak i za granicą.
Przesłuchanie Cheatle. "Największa porażka od dziesięcioleci"
Członkowie komisji zwracali uwagę na starannie dobrane słowa Cheatle oraz brak jednoznacznych odpowiedzi na trudne pytania. Dyrektorka służby kilkukrotnie odpowiadała, że "od incydentu minęło tylko dziewięć dni i nadal trwa śledztwo". Choć potwierdziła np., że FBI przekazało jej, iż zamachowiec kierował dronem latającym nad terenem wiecu przed jego rozpoczęciem, to zaznaczyła, że informacja ta nadal jest sprawdzana.
Mówiła też, że agenci zostali około 2-5 razy poinformowani o tym, że w okolicy znajduje się podejrzana osoba, ale nie zna jeszcze dokładnej liczby takich zgłoszeń. Wskazywała, że "jest różnica między podejrzanym zachowaniem a zagrożeniem" i że początkowe zgłoszenia nie utożsamiały 20-latka z zagrożeniem. Pytana, kiedy dokładnie Thomas Matthew Crooks został ostatecznie za takie uznany, odparła, że było to kilka sekund przed tym, jak zaczął strzelać.
Cheatle przyznała, że "zamach na byłego prezydenta Donalda Trumpa, który miał miejsce 13 lipca, jest największą porażką operacyjną Secret Service od dziesięcioleci". - Wzięłam na siebie odpowiedzialność i nadal będę ją brać. Jestem odpowiedzialna za znalezienie odpowiedzi na pytanie, jak doszło do tego zdarzenia i dopilnowanie, aby to się więcej nie powtórzyło - mówiła Cheatle.
Donald Trump o spotkaniu z szefową Secret Service
W poniedziałkowy wieczór Donald Trump był gościem w programie "Jesse Watters Primetime" w Fox News. Powiedział, że kilka dni po zamachu szefowa Secret Service odwiedziła go. - Było bardzo miło, ona była bardzo miła. Ale ktoś powinien był upewnić się, że na tym dachu nikogo nie było - stwierdził były prezydent. Dodał, że był zaskoczony tym, jak blisko od niego zamachowcowi udało się znaleźć. - Ktoś powinien tam być, to był płaski dach - mówił, odnosząc się do słów Cheatle, która kilka dni temu powiedziała, że dach był nachylony i dlatego nikogo z służb na nim nie było.
ZOBACZ TEŻ: Szalony tydzień Ameryki. Jak do tego doszło
Źródło: CNN, BBC, Reuters, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/MICHAEL REYNOLDS