Salwador, niewielki, ledwie sześciomilionowy kraj środkowoamerykańskiego międzymorza, w pięć lat po wyborach, które wyniosły do władzy Nayiba Bukele, jednego z najbardziej kontrowersyjnych przywódców w Ameryce Łacińskiej, ma zadecydować o jego ponownym wyborze na szefa państwa. - Tym, którzy twierdzą, że demokracja w naszym kraju jest demontowana, odpowiadam - nie demontujemy jej, my ją eliminujemy - powiedział Félix Ulloa, który ubiega się o reelekcję na urząd wiceprezydenta.
W niedzielę w Salwadorze odbywają się wybory prezydenckie i parlamentarne. W tym pierwszym wyścigu faworytem jest obecny prezydent kraju 42-letni Nayib Bukele, który nie ma liczących się konkurentów. Bukele startuje w nich, mimo iż salwadorska konstytucja zabrania sprawowania władzy prezydenckiej przez dwie kolejne kadencje.
"Rząd Salwadoru uwięził tysiące niewinnych ludzi, zawiesił na czas nieokreślony kluczowe wolności obywatelskie i zalał ulice żołnierzami. Teraz nadzorujący to wszystko prezydent Nayib Bukele zostaje oskarżony o naruszenie konstytucji poprzez ubieganie się o reelekcję" - pisze "New York Times", który przepowiada Bukele i jego partii Nowe Idee "spektakularne zwycięstwo".
"Nie demontujemy demokracji, my ją eliminujemy"
Sondaże pokazują, że większość Salwadorczyków popiera Bukele, często nie mimo jego brutalnych i niedemokratycznych metod, ale właśnie z ich powodu - zauważa nowojorski dziennik. Skąd tak duża popularność salwadorskiego przywódcy? Szukając odpowiedzi na to pytanie analitycy wskazują, że dokonał pozornie niemożliwego wyczynu: zdziesiątkował okrutne gangi narkotykowe, które uczyniły z Salwadoru jedno z najbardziej niebezpiecznych miejsc na świecie.
- Niektórzy nazywają to dyktaturą - powiedział w rozmowie z nowojorskim dziennikiem Sebastián Morales Rivera, rybak mieszkający w dawnym bastionie salwadorskich gangów. - Ale wolałbym żyć pod dyktaturą zdrowego na umyśle człowieka, niż bandy psychopatycznych maniaków - wyznał mężczyzna.
Bukele doszedł do władzy w 2019 roku na fali społecznego zniesmaczenia politycznym establishmentem. I chociaż wraz z jego zwycięstwem nastąpiła fala represji, nastał także wiatr zmian, których pragnęła duża część społeczeństwa.
- Tym, którzy twierdzą, że demokracja w naszym kraju jest demontowana, odpowiadam – nie demontujemy jej, my ją eliminujemy, zastępujemy ją czymś nowym – powiedział Félix Ulloa, który ubiega się o reelekcję na urząd wiceprezydenta u boku Bukele. Ulloa twierdzi, że system demokratyczny, który przez lata istniał w Salwadorze przyniósł korzyści jedynie skorumpowanym politykom i spowodował, że w kraju zamordowano dziesiątki tysięcy osób.
Bukele droga do władzy i "nowa epoka"
W lutym 2019 roku Bukele wygrał wybory z miażdżącą przewagę nad konkurentami, uzyskując 53 proc. ważnych głosów. Ten sukces zakończył 30-letni okres dominacji prawicowej partii - Republikański Sojusz Nacjonalistyczny (Arena) i lewicowego Frontu Wyzwolenia Narodowego im. Farabunda Martíego (FMLN).
Bukele startował do wyborów w sojuszu ze skrajnie prawicową partią Wielki Sojusz dla Jedności Narodowej (GANA). Zdołał zgromadzić poparcie wyborców, mimo swej lewicowej przeszłości z czasów przynależności do FMLN - dawnej lewicowej partyzantki przekształconej w partię po zakończeniu wojny domowej (1980-1992). Wyrzucony z jej szeregów w 2017 roku posłużył się jako główną bronią polityczną krytyką obu establishmentowych partii, zarzucając im korupcyjną przeszłością.
Arena, która rządziła w latach 1989-2009, zapłaciła przy urnach utratą poparcia z powodu skandali korupcyjnych, podczas gdy zręczny polityk Bukele powoli zdobywał teren polityczny i popularność, działając na czele ruchu bez korupcyjnej skazy w przeciwieństwie do tradycyjnych partii politycznych.
Obejmując władzę w kraju 1 czerwca 2019 roku Bukele oznajmił wyborcom, że rozpoczyna się w Salwadorze "nowa epoka". W lutym 2020 roku wywołał alarm w całej Ameryce Łacińskiej, wkraczając do sali obrad Kongresu w zbrojnej asyście policji i żołnierzy z długą bronią, aby wymusić na posłach – jak sam przyznał - udzielenie kredytu na realizację planów inwestycyjnych jego rządu.
Tradycyjne salwadorskie partie (Arena i FMLN) zaczęły coraz szybciej tracić wpływy, a Bukele umacniał coraz bardziej swą pozycję przywódcy.
Spada liczba zabójstw, poparcie Bukele rośnie
Według najnowszych badań salwadorskiej opinii publicznej popularność Nayiba Bukele wciąż rośnie, w miarę jak spada liczba zabójstw dokonywanych przez gangi narkotykowe. Według niektórych sondaży popiera go blisko 80 procent społeczeństwa.
Do 2015 roku Salwador z uwagi na działalność gangów narkotykowych był oceniany w rankingach jako jeden z najniebezpieczniejszych krajów świata. Statystyki mówiły o 103 zabójstwach na 100 tysięcy mieszkańców. Według hiszpańskiej agencji EFE, odkąd Bukele zapełnił więzienia tysiącami członków gangów narkotykowych, liczba zabójstw spadła w Salwadorze w roku 2023 do około 2 na 100 tysięcy mieszkańców.
Zaaprobowany przez Kongres na wniosek prezydenta Bukele stan wyjątkowy miał zmienić ten kraj w najbezpieczniejszy w Ameryce Łacińskiej. W trakcie trwania stanu wyjątkowego dokonano w maleńkim Salwadorze 76 tysięcy aresztowań. Wiele z nich odbyło się bez należytego procesu sądowego - zauważa "New York Times". Do sądów wpłynęło ponad 6 tysięcy skarg na przypadki łamania praw człowieka. W Salwadorze doszło także do 220 oficjalnie zgłoszonych przypadków śmierci wśród osób aresztowanych pod zarzutem przynależności do gangów przestępczych.
Salwadorska organizacja Cristosal, zajmująca się ochroną praw człowieka oraz Human Rights Watch poinformowały, że więźniowie byli torturowani i pozbawiani jedzenia. O ich losie zadecydowały masowe procesy z udziałem sędziów, których tożsamość utrzymywana była w tajemnicy. - To są zbrodnie przeciwko ludzkości - twierdzi Noah Bullock, dyrektor wykonawczy grupy Cristosal, cytowany przez "NYT".
"To nie jest już republika konstytucyjna"
W ocenie prawników konstytucja Salwadoru zabrania urzędującym prezydentom ubiegania się o kolejną kadencję. Jednak w 2021 roku partia Bukele, która dysponuje większością w parlamencie, wprowadziła do Sądu Najwyższego swoich sędziów, którzy zinterpretowali ustawę zasadniczą na korzyść prezydenta, aby umożliwić mu ponowne kandydowanie.
- To nie jest już republika konstytucyjna – uważa Bullock. - To de facto reżim autorytarny - dodaje.
Jak pisze "New York Times", obrońcy praw człowieka zastanawiają się, czy Bukele znajdzie sposób, by pozostać u władzy na dłuższą metę. Polityk zapewniał niedawno w mediach społecznościowych, że nie ubiega się o "reelekcję na czas nieokreślony", wskazując, że "obecne przepisy na to nie pozwalają".
Jednak Ulloa, jego kandydat na wiceprezydenta, powiedział, że zdecydowana większość Salwadorczyk tak naprawdę chce, aby Bukele był prezydentem "na całe życie".
Źródło: New York Times, PAP, Reuters