Największa demokracja świata wybiera. Ponad dziesiąta część ludzkości idzie głosować


Milion lokali wyborczych, 39 dni i ponad 900 milionów uprawnionych do głosowania. W Indiach, największej demokracji świata, zaczyna się gigantyczny maraton wyborczy. Na pytania tvn24.pl o indyjskie wybory odpowiada dr Krzysztof Iwanek, kierownik Ośrodka Badań Azji Centrum Badań nad Bezpieczeństwem Akademii Sztuki Wojennej.

Dlaczego wybory w Indiach trwają tak długo? Krzysztof Iwanek: - Ze względów bezpieczeństwa, gdyż siły bezpieczeństwa będą przemieszczać się po różnych obszarach państwa, by pilnować przebiegu głosowania. Obecne wybory rozłożone są na siedem faz i w każdej z nich głosują wybrane regiony. Pierwsza faza odbywa się 11 kwietnia, ostatnia 19 maja. Następnie 23 maja liczy się wszystkie głosy.

Jacy są główni gracze na indyjskiej scenie politycznej?

Największą rolę odgrywa Bharatiya Janata Party (Indyjska Partia Ludowa, BJP) i jej sojusz National Democratic Alliance (NDA). To oni są u władzy i swoją popularnością, wizerunkiem i finansami daleko zostawiają w tyle głównych rywali: Indyjski Kongres Narodowy (Indian National Congress, w skrócie Kongres) z jego sojuszem United Progressive Alliance (UPA). Jest to zatem rywalizacja dwóch wielkich partii ogólnokrajowych, z których każda ma przy swoim boku kilkadziesiąt ugrupowań regionalnych.

Jakie są główne różnice programowe między najważniejszymi ugrupowaniami?

BJP to partia hinduskich nacjonalistów. Jej członkowie podkreślają znaczenie tradycji hinduskich (hinduistycznych) dla tożsamości narodowej i postrzegają mniejszość muzułmańską z co najmniej podejrzliwością, choć oczywiście często ukrywają to pod warstwą politycznej poprawności. Ideologicznie ma to ogromne znaczenie, ale ideologia ta nie dominuje nad ich obecnym programem. BJP w każdych kolejnych wyborach obiecuje np. odbudowę świątyni boga Ramy w Ajodhji, ale do dziś tego nie osiągnięto. Inny ideowy aspekt okazał się jednak istotny - w programie wyborczym z 2014 roku BJP zapowiedziała, że Indie będą schronieniem dla hindusów z całego świata, co przełożyło się na działania praktyczne: obecny rząd starał się ograniczyć napływ w większości muzułmańskich uchodźców z grupy Rohindżów prześladowanych w Birmie. W 2018 roku zaś wprowadzono zasady, według których Indie zdecydowały się przyjmować uchodźców z części okolicznych państw, ale wyznania jakiegokolwiek innego niż muzułmańskie.

Indyjski Kongres Narodowy z kolei to oficjalnie partia świecka i socjalistyczna. Znacznie mniej odwołuje się do tradycji hinduskich - choć i jej to się zdarza - i bardziej liczy się z głosami mniejszości religijnych. Ideowo zatem BJP lokuje się na prawicy, zaś Kongres na lewicy, lub bardziej dokładnie, centrolewicy).

W praktyce jednak różnice w polityce gospodarczej tych partii od lat się zacierają. Obie obiecują i często realizują szerokie programy pomocy socjalnej. W szeregach BJP jest więcej zwolenników wolnego rynku niż w strukturach Kongresu, ale i w BJP są ideowi zwolennicy chronienia przede wszystkim indyjskich przedsiębiorców. Obecny rząd BJP starał się jak mógł ułatwić zasady dla zagranicznych inwestorów, ale równocześnie szeroko współpracował z wielkimi indyjskimi firmami, których część wspierała go finansowo, nie dokonał szerokiej deregulacji rynku i rozbudował niektóre programy socjalne.

Jaka jest rola partii regionalnych w indyjskiej polityce? Czy któreś z regionów mają szczególne znaczenie dla ogólnokrajowego sukcesu?

Zaczynające się wybory to głosowanie na kandydatów do niższej izby parlamentu indyjskiego (Lok Sabhy), czyli odpowiednik naszych wyborów do Sejmu, jednym słowem są to najważniejsze politycznie wybory w kraju. Poszczególne stany Republiki Indii mają różną reprezentację posłów w Lok Sabsze, uzależnioną od ich populacji, choć ta reprezentacja nie była aktualizowana względem wzrostu demograficznego od dziesięcioleci. Zatem rzeczywiście pewne stany mają znacznie większe znaczenie niż inne.

Dla przykładu najludniejszym stanem Indii jest Uttar Pradeś, obecnie zamieszkany przez ponad 200 milionów ludzi, który jako osobne państwo byłby jednym z najludniejszych stanów świata. W Lok Sabsze zasiada 545 posłów, z czego 543 wybieranych. Uttar Pradeś wybiera 80 posłów, więc ma zdecydowanie największe znaczenie, gdy wiele stanów wybiera jedynie jednego, kilku lub kilkunastu posłów. Dziesięć najbardziej znaczących stanów według liczby wybieranych przez nie posłów to: Uttar Pradeś (80), Maharasztra (48), Bengal Zachodni (42), Bihar (40), Tamilnadu (39), Madhja Pradeś (29), Karnataka (28), Gudźarat (26), Andhra Pradeś (25) i Radźasthan (25).

Zatem – owszem – jeśli stan ma znaczną populację i są w niej silne partie regionalne, to mogą mieć one znaczenie również teraz. Partie regionalne są wszędzie, mniejsze i większe – w Indiach są ich tysiące partii - ale zazwyczaj nie liczą się jednak poza jednym stanem. Mogą wygrać wybory w tym stanie, ale na poziomie ogólnokrajowym same sukcesu nie odniosą. Są jak lennicy wielkiego władcy – sami w sobie regionalni we wpływach, ale monarcha musi jednak mieć ich wielu po swojej stronie, by wygrać wojnę.

W Indiach od lat utrzymuje się fragmentaryzacja sceny politycznej. Od końca lat 90. żadna partia nie utworzyła rządu samodzielnie. Potrzeba szerokich koalicji, by zdobywać większość. Samodzielną większość osiągnęła ponownie dopiero BJP z Modim na czele w 2014 roku, mimo to fragmentaryzacja pozostaje faktem. Im słabsze są partie ogólnokrajowe, tym większa jest szansa na to, by partie regionalne stały się języczkami u wagi, dodając swoje bezcenne kilka, kilkanaście mandatów w sytuacji, gdy jedno ugrupowanie nie zdobędzie większości. Zapewne coś takiego zobaczymy tym razem.

Jakie partie regionalne mogą w związku z tym okazać się kluczowe? Na pewno Samajwadi Party (Partia Socjalistyczna) i Bahujan Samaj Party w Uttar Pradeś - obie są obecnie we własnym dwupartyjnym sojuszu przeciw rządzącej BJP. W Maharasztrze na pewno Shiv Sena, która jest w sojuszu z BJP i Nationalist Congress Party działająca w sojuszu z Kongresem; w Bengalu Zachodnim – All-India Trinamool Congress działająca przeciw BJP, w Andhra Pradeś – Telugu Desam Party (przeciw BJP). W Biharze dojdzie do starcia dwóch sojuszy - po jednej stronie stoi Kongres, po drugiej BJP, a każda partia ma swoich regionalnych sojuszników. W Tamilnadu od dawna prym wiodą dwie partie regionalne – DMK w sojuszu z Kongresem i AIADMK, obecnie poza jakimkolwiek narodowym sojuszem.

Jaki jest bilans rządów Narendry Modiego? Jakie są szanse jego ugrupowania na utrzymanie się przy władzy? Powszechnie zakłada się, że Modi, czyli jego partia BJP i sojusz NDA, ma większe szanse na reelekcję niż opozycja ma na zwycięstwo. Wszystkie bodaj sondaże wskazują na to, że NDA uzyska więcej mandatów niż UPA, ale nie ma jasności, czy NDA uzyska ich na tyle, by rządzić samodzielnie. Czyli jeśli BJP ze swoją grupą partii regionalnych uzyska wynik poniżej większości (272 mandatów), to będzie musiała szukać zewnętrznego poparcia kolejnych partii regionalnych. Nie bardzo jednak widzę na horyzoncie dużą, niezależną partię regionalną, która chciałaby wesprzeć BJP w takiej sytuacji – może poza AIADMK w Tamilnadu. Nie zmienia to faktu, że opozycji będzie jeszcze trudniej poskładać układankę mandatów w parlamentarną większość.

Bilans rządów Modiego jest mieszany. Nie jestem zwolennikiem ideologii, którą jego partia wyznaje, ale obiektywnie należy przyznać, że jego rząd był bardzo aktywny, nawet jeśli z mieszanymi rezultatami.

W polityce zagranicznej Modi był bardzo rzutki w promowaniu swojego kraju. Zaczął co prawda falstartem w postaci nieudanej próby ocieplenia stosunków z Pakistanem, a na początku kadencji doszło także do chwilowego ochłodzenia stosunków z Afganistanem. Jednakże w 2016 roku i ponownie w 2019 roku rząd Modiego wykazał się dużą odwagą, mierząc się z zamachami terrorystycznych organizacji pakistańskich – w obu wypadkach Nowe Delhi odpowiedziało jednorazowymi operacjami wojskowymi na terenie Pakistanu. Były to bardziej śmiałe działania niż analogiczne reakcje rządów UPA w latach 2004-2014. Do ostatnich napięć między Indiami a Pakistanem doszło na przełomie lutego i maja, a zatem elektorat na pewno będzie miał je świeżo w pamięci.

Równocześnie jednak paradoksalnie to polityka bezpieczeństwa jest bodaj największa porażką rządu Modiego. Zeszłoroczny budżet na siły zbrojne był jednym z najniższych względem PKB od 1962 roku. Częste zmiany na stanowisku ministra obrony utrudniły budowę spójnej strategii, np. dotyczącej przetargów na sprzęt. W efekcie, chociaż siły powietrzne wymagają jak najszybszej modernizacji ze względu na napięcia z Chinami a Pakistanem, to braki samolotów bojowych zostały w niewielkim stopniu uzupełnione.

Kluczowa dla państwa polityka gospodarcza okazała się także mało skuteczna. Modi postawił między innymi na wielką kampanię Make in India, która miała ściągnąć bezpośrednie inwestycje zagraniczne, głównie w postaci powstawania nowych wielkich zakładów pracy. W ciągu kadencji premiera Modiego inwestycje te w Indiach bez wątpienia wzrosły, ale nie tak mocno, jak zakładała to kampania Make in India. Tymczasem inny śmiały krok – demonetyzacja, czyli w tym wypadku niespodziewana wymiana banknotów w celu ograniczenia plagi podróbek – okazał się kompletnym fiaskiem.

Przede wszystkim jednak Indie notowały lepszy wzrost gospodarczy mniej więcej do połowy kadencji Modiego. W ciągu ostatnich dwóch lat (2017-2019) gospodarka zwolniła, chociaż oczywiście zarówno jeden jak i drugi proces nie mógł być związany tylko z decyzjami rządu. Powszechnie zwraca się uwagę na zbyt wolne powstawanie nowych miejsc pracy, zwłaszcza w obliczu galopującego przyrostu demograficznego - Indie w ciągu kilku lat wyprzedzą Chiny i staną się najludniejszym państwem świata, a być może to już się stało. Byliśmy także świadkami potężnych marszy ubogich rolników. Jest to bez wątpienia najważniejszy problem dla obywateli, istotniejszy niż to, czy rząd obiecał budowę świątyni albo użył lotnictwa przeciw Pakistanowi. To te sprawy będą miały największe przełożenie na wynik wyborów.

Największa demokracja świata głosujePAP/Reuters

Autor: Maciej Tomaszewski / Źródło: tvn24.pl

Tagi:
Raporty: