W niedzielę w Rumunii odbywają się powtórzone wybory prezydenckie. W wyścigu wyróżnia się trzech kandydatów z największym poparciem. Są to: George Simion - lider nacjonalistycznej partii AUR, Crin Antonescu - popierany przez koalicję rządzącą oraz Nicusor Dan - proeuropejski burmistrz Bukaresztu. Kto ma największe szansę na fotel prezydencki?
- W niedzielę w Rumunii trwają powtórzone wybory prezydenckie.
- Druga tura wyborów (jeśli będzie konieczna) jest przewidziana na 18 maja.
- Trzech głównych kandydatów w wyścigu o fotel prezydenta różni podejście do wojny w Ukrainie oraz sojuszy NATO i UE.
W powtórzonych wyborach prezydenckich bierze udział 11 kandydatów. Według badań opinii publicznej największe szanse na prezydenturę ma lider AUR George Simion (30 proc. poparcia), a także popierany przez koalicję rządzącą Crin Antonescu (24 proc.) oraz burmistrz Bukaresztu Nicusor Dan (22 proc.).
Kandydatów różni wizja Rumunii w ramach sojuszu NATO i Unii Europejskiej. Wyrażają też odmienne zdanie o wojnie w Ukrainie i wsparciu Kijowa. Simion otwarcie mówi o "zamachu stanu" w sprawie unieważnionych w ubiegłym roku wyborów i deklaruje, że w przypadku jego wygranej prorosyjski Calin Georgescue otrzyma ważne stanowisko polityczne. Nicusor Dan obiecuje walkę z korupcją i kreuje swój wizerunek jako kandydat spoza politycznego establishmentu. Z kolei wspierany przez rząd Crin Antonescu deklaruje utrzymanie Rumunii w sojuszach i walkę o demokratyczne wartości.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
George Simion
Simion jest kluczowym kandydatem w powtórnych wyborach prezydenckich, zorganizowanych po tym, gdy Sąd Konstytucyjny unieważnił w listopadzie 2024 r. poprzednie wybory ze względu na zarzuty dotyczące nieprawidłowości podczas kampanii zwycięzcy pierwszej tury - prorosyjskiego radykała Calina Georgescu.
Chociaż także przed zeszłorocznymi wyborami Simion długo uznawany był za faworyta, w ciągu kilku tygodni przed głosowaniem gwałtowny wzrost popularności Georgescu pogorszył notowania lidera AUR. Nowy faworyt przejął wówczas dużą część jego antysystemowego elektoratu.
Jednak dwa dni przed drugą turą wyborów, 6 grudnia 2024 r., Sąd Konstytucyjny zdecydował o unieważnieniu głosowania i powtórzeniu całego procesu wyborczego. Wyrok wydano na podstawie odtajnionych dokumentów służb, które wskazywały na nieprawidłowości podczas kampanii Georgescu, prowadzonej głównie na TikToku, i możliwy wpływ podmiotu zagranicznego (Rosji).
Teraz Simion próbuje wykorzystać niezadowolenie dużej części rumuńskiego społeczeństwa, która uważa, że wyrok nie miał solidnych podstaw prawnych i był jedynie próbą utrzymania władzy przez skorumpowany establishment polityczny. Lider AUR ocenia podczas kampanii decyzję sądu jako "zamach stanu" i wzywa do powtórzenia drugiej tury. Obiecał także, że jeżeli zostanie prezydentem, Georgescu - któremu zakazano startu w powtórnych wyborach - otrzyma ważne stanowisko polityczne, być może nawet urząd premiera.
Jeśli chodzi o kwestie dotyczące polityki zagranicznej, Simion wielokrotnie krytykował udzielanie przez Bukareszt wsparcia wojskowego Ukrainie i kierował pod adresem władz w Kijowie zarzuty o złe traktowanie rumuńskiej mniejszości. Jego zdaniem rząd powinien zakończyć wsparcie finansowe dla ukraińskich uchodźców, gdyż najważniejszą odpowiedzialnością władz Rumunii jest poprawa sytuacji gospodarczej własnych obywateli.
Jednocześnie Simion dystansuje się od prorosyjskiej linii najbardziej radykalnej części rumuńskiej sceny politycznej. Uważa, że ewentualne wystąpienie kraju z NATO byłoby "katastrofą", rosyjskiego przywódcę Władimira Putina nazywa zbrodniarzem wojennym i krytykuje wysuwane przez skrajnych polityków roszczenia wobec ziem ukraińskich. - Nie będziemy wysyłać wsparcia wojskowego Ukrainie, ale nie czyni nas to opcją prorosyjską - tłumaczy Simion swoje podejście do wojny w Ukrainie.
- Nazywano mnie szpiegiem, zdrajcą i politykiem prorosyjskim - tak jak prezydenta USA Donalda Trumpa - powiedział lider AUR podczas jednego z wieców wyborczych. Simion wielokrotnie chwalił nowego gospodarza Białego Domu za jego działania na rzecz pokoju w Ukrainie. Podkreślał też słuszność apelu Trumpa, aby kraje Sojuszu Północnoatlantyckiego wydawały więcej na obronność.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Z prezydentem USA łączy go też bliskość ideologiczna. Postuluje powrót do "normalności" i wartości chrześcijańskich, podkreśla znaczenie rodziny i tradycyjnych ról płci. Według Simiona zagrożeniem dla tej misji są "lewicowe ruchy woke", idea Black Lives Matter czy transhumanizm, które - jak sądzi - skutecznie zinfiltrowały zachodnie media i uczelnie.
- Wierzę, że tak jak (ruch) MAGA ("Make America Great Again", hasło wyborcze Trumpa z 2024 r.) zdobył władzę w Stanach Zjednoczonych, tak samo ruch MEGA ("Make Europe Great Again") uzyska większość w instytucjach europejskich. W wolnym świecie wieje wiatr zmian i powrotu do zdrowego rozsądku - przekonuje Simion, od 2025 r. wiceprzewodniczący Partii Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR), do której należą także m.in. PiS oraz ugrupowanie Bracia Włosi premierki Giorgii Meloni.
Simion utrzymuje regularne kontakty z partią Jarosława Kaczyńskiego. W marcu z wizytą w Bukareszcie był były premier Mateusz Morawiecki, aby udzielić kandydatowi AUR oficjalnego poparcia. Z kolei Simion wsparł później kandydata PiS na prezydenta Karola Nawrockiego.
Nicusor Dan
Proeuropejski burmistrz Bukaresztu Nicusor Dan to kolejny kandydat, który może mieć szansę na zwycięstwo w niedzielnych wyborach prezydenckich w Rumunii. Wykształcony w Paryżu matematyk obiecuje, że odbuduje zaufanie społeczeństwa do polityki poprzez walkę z korupcją i układami.
Dan, którego popiera około 20 proc. wyborców, walczy o drugie miejsce w I turze wyborów prezydenckich. Jako kandydat w powtórzonych wyborach prezydenckich postuluje uzdrowienie administracji publicznej, wyniszczonej, według niego, latami układów pod rządami Partii Narodowo-Liberalnej (PNL) i Partii Socjaldemokratycznej (PSD).
Znakiem rozpoznawalnym Dana jest postulat walki z korupcją. Markę wyrobił jeszcze w czasie, gdy w 2008 r. Rumunia przystąpiła do Unii Europejskiej. Napływ wielkiego kapitału do kraju zachęcił urzędników do udzielania zezwoleń na budowę w zamian za łapówki. Dan, stojąc na czele organizacji "Ocalić Bukareszt", rozliczał wówczas władze z decyzji, które doprowadziły do zburzenia historycznych budynków i likwidowania terenów zielonych w mieście.
Dan startuje jako polityk niezależny, jednak przed majowymi wyborami uzyskał poparcie swojej partii (którą założył, a potem opuścił) - centroprawicowego Związku Ocalenia Rumunii (USR). USR poparł jego kandydaturę, nieoczekiwanie na miesiąc przed wyborami wycofując poparcie dla liderki partii Eleny Lasconi, popieranej jedynie przez 5 proc. wyborców.
Polityk pozycjonuje się też jako kandydat spoza politycznego establishmentu. Twierdzi, że to właśnie "stare układy" i kojarzona z nimi systemowa korupcja niszczą w kraju zaufanie do administracji, a w efekcie prowadzą w Rumunii do wzrostu poparcia dla skrajnej prawicy i prorosyjskich (antyukraińskich) narracji.
Uważa też, że w kraju należy przeprowadzić szeroką debatę społeczną na temat dzielącego Rumunów wyroku Sądu Konstytucyjnego, który w listopadzie ubiegłego roku unieważnił wybory prezydenckie.
W sprawach zagranicznych matematyk przedstawia się jako "bezpieczny wybór". Deklaruje się jako polityk proeuropejski i proatlantycki, podkreślając swoją otwartość na współpracę z prezydentem USA Donaldem Trumpem. Opowiada się za kontynuowaniem wsparcia wojskowego dla Kijowa, ale wyklucza wysłanie żołnierzy do Ukrainy w ramach misji pokojowej.
W trakcie kampanii pojawiły się wątpliwości, co do sposobu finansowania jego kampanii. Według czwartkowych doniesień rumuńskiego "Newsweeka", polityk miał kierować darowizny od swoich zwolenników na zakup banerów wyborczych, oferowanych po zaniżonych cenach przez firmę kontrolowaną przez jego doradcę i biznesmena, Mateiego Pauna, który wcześniej prowadził interesy z firmami z Rosji. Portal tygodnika - oskarżanego o popieranie establishmentu w zamian za wsparcie finansowe - przekonuje, że ruch ten miał umożliwić Danowi tuszowanie wydatków na kampanię.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Crin Antonescu
Crin Antonescu - były lider Partii Narodowo-Liberalnej (PNL) to kandydat kompromisu wyłoniony w negocjacjach przez uformowaną w grudniu koalicję rządzącą, złożoną z partii socjaldemokratycznej PSD, centroprawicowej PNL i Demokratycznego Związku Węgrów w Rumunii (UDMR). Te siły, a zwłaszcza PSD i PNL to od trzech dekad główni rozgrywający w rumuńskiej polityce, a obecnie główny cel ataków ze strony rosnących w siłę ugrupowań antysystemowych.
W zależności od sondażu 65-letni polityk pojawia się na drugiej lub trzeciej pozycji, wymieniając się z centroprawicowym burmistrzem stolicy Danem.
W ostatnim badaniu przed niedzielną pierwszą turą powtórzonych wyborów prezydenckich, przeprowadzonym dla portalu Hotnews.ro przez AtlasIntel, Antonescu ma drugie miejsce z wynikiem 24,3 proc., a Dan jest na trzecim z 22,4 proc. poparcia.
Antonescu od 10 lat nie piastował żadnych urzędów politycznych. Wyjechał do Brukseli wraz z żoną Adiną Valean, która w poprzedniej kadencji Komisji Europejskiej pełniła funkcję komisarza UE ds. transportu.
Hasłem wyborczym kandydata jest "Rumunia do przodu!", ale niektóre rumuńskie media ironizują, że "do przodu" chce Rumunię pchnąć "człowiek z przeszłości".
Autorka/Autor: os/ft
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: EPA/PAP