Mężczyzna, który wtargnął w ubiegłym roku na teren rezydencji premiera Kanady Justina Trudeau, przyznał się w piątek do winy w ośmiu stawianych mu zarzutach, w tym do posiadania broni "w celu niebezpiecznym dla porządku publicznego". Za dwa tygodnie oczekiwany jest wyrok.
Policja federalna RCMP postawiła zatrzymanemu Correyowi Hurrenowi 22 zarzuty. Przyznał się on m.in. do posiadania broni, która w Kanadzie nie jest dostępna dla cywilnych nabywców, a także do przebywania na terenie publicznym z nabitą bronią oraz do poczynienia zniszczeń.
Rezerwista kanadyjskiej armii został zatrzymany 2 lipca 2020 roku, gdy wtargnął na teren, gdzie w Ottawie mieści się Rideau Cottage, rezydencja premiera Kanady. 46-letni mieszkaniec Manitoby niewielką ciężarówką staranował bramę wjazdową, a dwie godziny później został zatrzymany w mieszczącej się na terenie rezydencji szklarni. Rzekomo chciał wówczas "porozmawiać" z premierem.
Z sądowych dokumentów opisanych w mediach wynikało jednak, że intruz miał przy sobie pięć sztuk broni i zapasowe magazynki. Premiera Trudeau i jego rodziny nie było w rezydencji.
Media opisywały, że Hurren jest członkiem Rangersów, kanadyjskiej formacji żołnierzy kontynuujących po przejściu do rezerwy służbę w odległych rejonach. Miał też swoją wytwórnię wędlin. Jak podawały w styczniu media na podstawie dokumentów ze śledztwa, Hurren chciał aresztować premiera w związku z jego niektórymi decyzjami, m.in. dotyczącymi ograniczenia dostępu do broni typu wojskowego.
Dwa miesiące przed incydentem w rezydencji premiera, rząd Kanady zdelegalizował posiadanie przez cywili broni typu wojskowego - nie można jej kupować, importować, używać ani transportować. Jak wówczas mówił Trudeau, "rodziny ofiar zasługują na więcej niż myśli i modlitwy" po tragedii.
Na liście zakazanych typów broni znalazło się 1500 modeli, których jedynym przeznaczeniem jest zabić jak najwięcej osób w jak najkrótszym czasie, jak to wówczas określił premier, dodając, że "nie potrzebujesz AR-15, by upolować jelenia".
Źródło: PAP