Irańczycy wybierają dziś prezydenta, następcę ultrakonserwatysty Mahmuda Ahmadineżada, którego ośmioletnie rządy charakteryzowały ciągła konfrontacja z Zachodem w kwestiach nuklearnych i jako jej skutek, międzynarodowe sankcje pogłębiające kryzys gospodarczy.
Do tegorocznych wyborów Rada Strażników Rewolucji dopuściła początkowo ośmiu z ponad 600 kandydatów, w tym pięciu konserwatystów, dwóch polityków o umiarkowanych poglądach i jednego reformatora.
W ostatniej chwili z wyborów wycofali się: kandydat konserwatywny Gholam Ali Hadad Adel, chcąc zwiększyć szanse konserwatystów oraz proreformatorski - Mohammad Reza Aref. Ten ostatni oświadczył, że były prezydent Mohammad Chatami (1997-2005), obecnie szef ruchu reformatorskiego, stwierdził, iż jego udział w wyborach nie jest w interesie tego ruchu. Jeszcze wcześniej Rada Strażników Rewolucji nie zezwoliła na start bardziej wyrazistym kontestatorom obecnego systemu państwowego. Zdyskwalifikowała za zbyt sędziwy wiek jednego z najostrzejszych krytyków Ahmadineżada - byłego prezydenta Alego Akbara Haszemiego Rafsandżaniego (1989-1997), a także protegowanego Ahmadineżada, Rahima Esfandiara Maszaia.
Nieprzewidywalny wynik...
Decyzje te pokazują, jak mało przewidywalny jest wynik piątkowego głosowania, do którego uprawnionych jest 50,5 mln obywateli blisko 80-milionowego Iranu. Konstytucja zakazuje Ahmadineżadowi ubiegania się o trzecią kadencję. Ponowny wybór ultrakonserwatywnego polityka na prezydenta w 2009 roku wywołał uliczne demonstracje i spowodował że Islamska Republika Iranu prawie zatrzęsła się w posadach. Protesty zakończyły się rozruchami, w których zginęło kilkadziesiąt osób.
- W tym roku najwyższy duchowo-polityczny przywódca Iranu ajatollah Ali Chamenei chce wyborów uporządkowanych, spokojnych i bez kontestacji - ocenia Ali Reza Nader z amerykańskiego think tanku RAND. Wśród zatwierdzonych przez Radę pretendentów znaleźli się m.in. dwaj bliscy doradcy Chameneiego: główny negocjator ds. nuklearnych Said Dżalili i b. szef MSZ Ali Akbar Welajati oraz obecny burmistrz Teheranu, technokrata, były wojskowy Mohammad Bagher Ghalibaf i umiarkowany duchowny, były negocjator ds. nuklearnych Hasan Rowhani.
...ale wybór niezbyt szeroki
Wielu ekspertów podkreśla, że taki skład nie pozostawia wielkiej alternatywy wyborcom, zwłaszcza, że nawet gdy dojdzie do drugiej tury wyborów to i tak zostanie ona najpewniej sfałszowana. Ekspert Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM) dr Marcin A. Piotrowski powiedział PAP, że należy pamiętać, iż wybory są kontrolowane przez MSW. - W Iranie nie ma niezależnej komisji wyborczej, więc władze mogą powtórzyć manewr, jaki zastosowano w drugiej turze wyborów w 2009 roku. Wtedy pojawia się pytanie, czy Irańczycy się zbuntują i wyjdą na ulice, czy pogodzą się z narzuconą decyzją - mówi Piotrowski.
Chociaż sondaże wyborcze w Iranie nie są wiarygodne, można spekulować - jak zastrzega Piotrowski - że duże szanse ma konserwatysta Dżalili oraz umiarkowany Rowhani. W oficjalnym komunikacie rada przy Mohammadzie Chatamim skupiająca polityków umiarkowanych i reformatorów ogłosiła, że po rezygnacji Arefa kandydatem tego obozu jest właśnie Rowhani. Zdaniem ekspertów i internautów władze Iranu przed wyborami utrudniają dostęp do sieci i kodowanej poczty mailowej, by uniemożliwić zorganizowanie protestów za pośrednictwem maili i mediów społecznościowych. Blokowanie możliwości korzystania z zakodowanej poczty mailowej, jak np. Gmail ma skłonić użytkowników sieci do używania kont niezakodowanych, które mogą być monitorowane przez irańskie służby. W podobny sposób blokowano dostęp do sieci w lutym 2012 r., przed wyborami parlamentarnymi.
Chamenei wzywa do udziału
Ajatollah Chamenei wezwał Irańczyków do udziału w "głosowaniu zaufania na rzecz obecnych władz", lecz miliony wyborców bardziej zajmuje kryzys gospodarczy w kraju - wskazuje AFP. W grudniu ub.r. same władze Iranu poinformowały, że dochody ze sprzedaży ropy naftowej spadły o 50 proc. ze względu na embargo nałożone przez Zachód na import tego surowca. Jest to część sankcji nałożonych na Iran za kontynuowanie jego kontrowersyjnego programu nuklearnego. Nie podano, w jakim okresie nastąpił ten 50-proc. spadek. Eksport ropy stanowił dotychczas podstawę irańskiej gospodarki i główne źródło przychodów budżetowych.
Atomowe i gospodarcze kłopoty
Iran systematycznie odrzuca oskarżenia o potajemne dążenie do uzyskania broni jądrowej. Twierdzi, że wzbogacony uran jest mu potrzebny jako paliwo do reaktora doświadczalnego służącego celom cywilnym, a ponadto - że jako suwerenny kraj ma prawo do rozwijania pokojowego programu jądrowego. Rada Bezpieczeństwa ONZ ostrzegła Iran aż w sześciu rezolucjach przed kontynuowaniem prac nad programem atomowym; cztery z nich są obwarowane sankcjami.
Restrykcje gospodarcze, obejmujące embargo na import ropy i ograniczające transakcje bankowe z Iranem, doprowadziły do spadku PKB Iranu, blisko 80-procentowej dewaluacji riala wobec dolara i wzrostu bezrobocia, które w 2012 r. wyniosło 15,5 procent. Według danych CIA opierających się na informacjach podawanych przez Teheran irańska gospodarka jest w recesji - w 2012 r. zanotowano ujemny wzrost gospodarczy na poziomie 0,9 proc. PKB. Stopa inflacji przekracza 30 proc., a odsetek populacji żyjącej poniżej progu ubóstwa w 2007 r. szacowano na 18,7 proc. Z powodu programu nuklearnego Iran stracił "ponad 100 mld dolarów na inwestycjach zagranicznych i dochodach z ropy" - szacuje Karim Sadjadpour, ekspert amerykańskiej Fundacji Carnegie. Z powodu sankcji wyłączających go z międzynarodowego systemu bankowego Teheran nie może przesyłać do kraju swych petrodolarów, szacowanych na 5 mld dolarów miesięcznie.
Polityka nuklearna od 2005 r. praktycznie izoluje Iran na arenie międzynarodowej. Ponadto Teheran otwarcie popiera syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada, przeciwko któremu od ponad dwóch lat trwa krwawa rebelia. Iran jest oskarżany o dostarczanie broni siłom Asada - bezpośrednio lub za pośrednictwem szyickiego radykalnego ugrupowania z Libanu - Hezbollahu. Eksperci zastanawiając się nad ewentualnym polem manewru przyszłego prezydenta w kwestii nuklearnej czy syryjskiej przypominają, że polityka zagraniczna Iranu jest domeną ajatollaha Chameneiego. Jeśli on nie zrewiduje stanowiska w tych sprawach, w Iranie niewiele się zmieni.
Autor: mtom / Źródło: PAP