Wysepka Giglio na Morzu Tyrreńskim, u wybrzeży której doszło do katastrofy statku Costa Concordia, przeżywa prawdziwe oblężenie. W sobotę przypłynęło tam ponad tysiąc osób, podczas gdy o tej porze roku jest tam przeważnie pusto.
Na przystani w porcie Santo Stefano, na półwyspie Argentario w Toskanii, przez cały dzień stała długa kolejka oczekujących na miejsce na statku, płynącym na wyspę Giglio. Trasę tę obsługują dwie firmy, które przyznały, że nigdy o tej porze roku nie było tam takich tłumów. Zazwyczaj w zimowe weekendy przybywa 10 razy mniej ludzi.
Zobaczyć, zrobić zdjęcie i wrócić
Ludzie przyjeżdżają masowo, by odwiedzić i sfotografować miejsce katastrofy morskiej, o której mówi cały świat, ale przede wszystkim , by zobaczyć przewrócony wrak słynnego wycieczkowca.
Niektórzy ludzie chcą wynająć łódź i podpłynąć jak najbliżej wraku oraz zobaczyć wszystkie miejsca z nią związane, głównie słynne skały, na które wpadł statek. Niektórzy przypływają na Giglio tylko na pół godziny jedynie po to, aby zrobić zdjęcia.
- To turystyka katastrof, odwiedzanie miejsc, gdzie doszło do tragedii - podsumowuje to zjawisko agencja Ansa.
Ruch statków w tym rejonie jest ograniczony w związku z wciąż prowadzoną operacją poszukiwania zaginionych i przygotowań do wypompowania paliwa ze zbiorników. Obecny bilans wypadku Concordii to 12 zabitych i 20 zaginionych.
Źródło: PAP