Estońska premier Kaja Kallas podkreślała w rozmowie z BBC, że jej kraj przeznacza ponad 1 procent PKB na pomoc Ukrainie. "Gdyby każdy kraj NATO tak zrobił, Ukraina by wygrała" - oceniła. Pytana, jaki Estonia ma plan B na wypadek zwycięstwa Rosji, odparła, że "nie mamy planu B". - Ponieważ wtedy przestalibyśmy skupiać się na planie A - wyjaśniła, dodając, że jest nim pomaganie Kijowowi w odparciu inwazji.
Premier Estonii Kaja Kallas w rozmowie z BBC mówiła o tym, jaki wpływ na jej kraj i sytuację geopolityczną w regionie ma wojna w Ukrainie. Tallin bowiem jest przekonany, że gdyby rosyjski prezydent Władimir Putin odniósł zwycięstwo w Ukrainie, skieruje swoją uwagę na kraje bałtyckie, w tym Estonię.
Aby zapobiec takiej możliwości, estoński rząd przeznacza na wsparcie Ukrainy ponad 1 procent swojego PKB. "Gdyby każdy kraj NATO tak zrobił, Ukraina by wygrała" - stwierdziła Kallas.
"Nie mamy planu B"
Szefowa estońskiego rządu została zapytana, jaki jej kraj ma plan B na wypadek sukcesu Moskwy w Ukrainie.
"Nie mamy planu B na zwycięstwo Rosji, ponieważ wtedy przestalibyśmy skupiać się na planie A - odparła, wskazując, że planem A jest pomaganie Kijowowi w odparciu inwazji.
"Nie powinniśmy ulegać pesymizmowi. Zwycięstwo na Ukrainie nie dotyczy tylko terytorium. Jeśli Ukraina dołączy do NATO, nawet bez jakiejś części terytorium, będzie to zwycięstwo, ponieważ zostanie umieszczona pod parasolem (ochronnym - przyp. red.) NATO" - dodała.
Kallas oceniła też, że "Rosja chce siać strach w naszych społeczeństwach". Podkreślała, że "widzimy różne ataki hybrydowe w wielu częściach Unii Europejskiej".
Źródło: BBC
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock