Dziesiątki czołgów i żołnierzy się wycofują. "Planowy i zorganizowany" odwrót


Dziesiątki czołgów i pojazdów wojskowych należących do armii ukraińskiej opuszczają Debalcewe - podają agencje prasowe. Prezydent Petro Poroszenko potwierdził, że Ukraińcy wycofują się z miasta. Jak podkreślił, "w sposób planowy i zorganizowany". Cytowani przez agencje prasowe separatyści twierdzą, że Ukraińcy "poddają się setkami". Wydanie specjalne na temat bitwy debalcewskiej w TVN24 Biznes i Świat.

- Teraz mogę już powiedzieć, że dziś rano siły zbrojne Ukrainy i Gwardia Narodowa przeprowadziły operację zaplanowanego i zorganizowanego wycofania części oddziałów z Debalcewego - powiedział Poroszenko dziennikarzom przed południem na lotnisku w Kijowie, skąd udał się do strefy tzw. operacji antyterrorystycznej we wschodnich obwodach Ukrainy.

Zdaniem Poroszenki 80 proc. sił ukraińskich już opuściło miasto, a dwie kolejne kolumny wyruszą niebawem.

Prezydent Ukrainy zaprzeczył też, jakoby wojsko było okrążone w Debalcewem. Oświadczył, że dowodem na to jest fakt, iż żołnierze opuścili miasto wraz z ciężkim uzbrojeniem. - Mówiliśmy i udowadnialiśmy, że Debalcewe było pod naszą kontrolą i nie było tam żadnego okrążenia. Nasze oddziały wyszły z miasta w sposób zaplanowany i zorganizowany. Wyszły wraz ze sprzętem, czołgami, wozami bojowymi, ciągnikami i innymi pojazdami – powiedział Poroszenko.

Polski reporter: widać odwrót z Debalcewego

Ok. 30 km od Debalcewego jest Paweł Pieniążek, współpracownik IAR. W rozmowie z TVN24 powiedział, że obserwuje "akcję ewakuacyjną". - Jest dużo karetek i (...) transportery po to, żeby wywieźć jeszcze ostatnich wojskowych, którzy są na miejscu - powiedział Pieniążek. Dodał, że nadal słychać ostrzał artyleryjski.

Zdaniem Pieniążka w rejonie ukraińska armia nie prowadzi operacji bojowej. - Była pomoc dla wojskowych, ale to głównie po to, żeby dać im osłonę do wychodzenia z miasta - powiedział. Obecnie - jak stwierdził - siły ukraińskie wyjeżdżają z Debalcewego, a z przeciwnej strony podjeżdżają karetki i transportery.

Zapytany, czy jego zdaniem Debalcewe padło, odpowiedział, że tak.

"Jest wielu zabitych i rannych"

Wcześniej ukraińska agencja UNIAN informowała, że z ogarniętego walkami Debalcewego wyrwało się ok 100-150 wojskowych 128. brygady piechoty górniczej (na miejscu pozostaje ok. 2 tys. żołnierzy tego oddziału), a także część żołnierzy batalionu ochotniczego Kijowska Ruś. Jeden z nich relacjonował, że wojskowi zabrali ze sobą broń. Podczas próby wyrwania się z okrążenia zostali ostrzelani. Rannych zabrali pracownicy Czerwonego Krzyża.

Część mojego batalionu pozostała na pozycjach w rejonie wioski Nowogrigoriewka. Jest wielu zabitych i rannych. Co się dzieję z tymi, którzy przeżyli, nie wiem. Zostali okrążeni przez separatystów. Kozacy wywierają na okrążonych presję moralną, grożą, że będą zabijać do czasu, aż zaczną prosić o litość - żołnierz Kijowskiej Rusi

- Teraz mogę już powiedzieć, że dziś rano siły zbrojne Ukrainy i Gwardia Narodowa przeprowadziły operację zaplanowanego i zorganizowanego wycofania części oddziałów z Debalcewego - powiedział Poroszenko dziennikarzom przed południem na lotnisku w Kijowie, skąd udał się do strefy tzw. operacji antyterrorystycznej we wschodnich obwodach Ukrainy.

Zdaniem Poroszenki 80 proc. sił ukraińskich już opuściło miasto, a dwie kolejne kolumny wyruszą niebawem.

Prezydent Ukrainy zaprzeczył też, jakoby wojsko było okrążone w Debalcewem. Oświadczył, że dowodem na to jest fakt, iż żołnierze opuścili miasto wraz z ciężkim uzbrojeniem. - Mówiliśmy i udowadnialiśmy, że Debalcewe było pod naszą kontrolą i nie było tam żadnego okrążenia. Nasze oddziały wyszły z miasta w sposób zaplanowany i zorganizowany. Wyszły wraz ze sprzętem, czołgami, wozami bojowymi, ciągnikami i innymi pojazdami – powiedział Poroszenko.

Polski reporter: widać odwrót z Debalcewego

Ok. 30 km od Debalcewego jest Paweł Pieniążek, współpracownik IAR. W rozmowie z TVN24 powiedział, że obserwuje "akcję ewakuacyjną". - Jest dużo karetek i (...) transportery po to, żeby wywieźć jeszcze ostatnich wojskowych, którzy są na miejscu - powiedział Pieniążek. Dodał, że nadal słychać ostrzał artyleryjski.

Zdaniem Pieniążka w rejonie ukraińska armia nie prowadzi operacji bojowej. - Była pomoc dla wojskowych, ale to głównie po to, żeby dać im osłonę do wychodzenia z miasta - powiedział. Obecnie - jak stwierdził - siły ukraińskie wyjeżdżają z Debalcewego, a z przeciwnej strony podjeżdżają karetki i transportery.

Zapytany, czy jego zdaniem Debalcewe padło, odpowiedział, że tak.

"Jest wielu zabitych i rannych"

Wcześniej ukraińska agencja UNIAN informowała, że z ogarniętego walkami Debalcewego wyrwało się ok 100-150 wojskowych 128. brygady piechoty górniczej (na miejscu pozostaje ok. 2 tys. żołnierzy tego oddziału), a także część żołnierzy batalionu ochotniczego Kijowska Ruś. Jeden z nich relacjonował, że wojskowi zabrali ze sobą broń. Podczas próby wyrwania się z okrążenia zostali ostrzelani. Rannych zabrali pracownicy Czerwonego Krzyża.

Część mojego batalionu pozostała na pozycjach w rejonie wioski Nowogrigoriewka. Jest wielu zabitych i rannych. Co się dzieję z tymi, którzy przeżyli, nie wiem. Zostali okrążeni przez separatystów. Kozacy wywierają na okrążonych presję moralną, grożą, że będą zabijać do czasu, aż zaczną prosić o litość - żołnierz Kijowskiej Rusi

- Część mojego batalionu pozostała na pozycjach w rejonie wioski Nowogrigoriewka. Jest wielu zabitych i rannych. Co się dzieję z tymi, którzy przeżyli, nie wiem. Zostali okrążeni przez separatystów. Kozacy wywierają na okrążonych presję moralną, grożą, że będą zabijać do czasu, aż zaczną prosić o litość - opowiadał żołnierz Kijowskiej Rusi.

Z okrążenia udało się wyrwać żołnierzom innego batalionu - Lwów. Ochotnicy są w drodze do Artemiwska. Stracili wszystkie rzeczy. Wolontariusze apelują o pomoc - zbiórkę plecaków, ciepłej bielizny, termosów, karimat.

Semen Semenczenko, deputowany do Rady Najwyższej, dowódca batalionu ochotniczego Donbas alarmuje, że zapowiadanego bezpiecznego korytarza ewakuacyjnego nie ma. "Podczas opuszczenia Debalcewego kolumna żołnierzy ukraińskich została ostrzelana z czołgów separatystów. W odpowiedzi rebelianci zostali zaatakowani z artylerii i gradów. Trwa ewakuacja rannych i zabitych. Będę trzymał rękę na pulsie" - pisał na Facebooku Semenczenko.

"Pracują grady i huragany. Jest gorąco"

Wcześniej poinformował, uprzedzając słowa Poroszenki, że "wyprowadzanie ukraińskich wojsk z okolicy Debalcewego wykonywane jest w sposób planowy i zorganizowany". "Pracują haubice, grady, huragany, czołgi i granatniki. Jest gorąco" - napisał Semenczenko dodając, że separatyści starają się przeciąć drogę ewakuacji Ukraińców.

Ukraiński analityk i deputowany parlamentu Dmytro Tymczuk informował z kolei na Facebooku, że separatyści wycofali znaczne siły z okolic miast Stachanow i Gorłówka. "Zostało tam po ok. 300 separatystów" - pisze Tymczuk. Podawał jednocześnie, że wszystkie siły i ciężki sprzęt wojskowy zostały przerzucone w okolice Debalcewego.

"Ciągle walczą"

Rzecznik Sztabu Generalnego Anatolij Stelmach informował tymczasem rano, że w Debalcewem żołnierze nadal stawiają opór oddziałom rebeliantów, które wtargnęły do miasta. - Separatyści niszczą w Debalcewem infrastrukturę, wysadzają mosty, kolej, odcinki dróg dojazdowych, sieci energetyczne - mówił. I dodał: - Nasi żołnierze musieli się przegrupować. Walki trwają.

"Setkami się poddają"

Stało to w kontrze do tego, co twierdzili cytowani przez agencje prasowe separatyści mówiący, że Ukraińcy "poddają się setkami". Separatyści dodawali też, że wycofują artylerię ciężką z innych odcinków frontu, tak jak było to uzgodnione w porozumieniach mińskich. Agencja AFP podała tymczasem, że dziesiątki czołgów i pojazdów wojskowych należących do armii ukraińskiej opuszczają Debalcewe.

W nocy z wtorku na środę rebeliancie kilkakrotnie szturmowali pozycje ukraińskie pod Mariupolem. Żołnierze zostali zaatakowani z artylerii i gradów także w pobliżu wioski Pieski pod lotniskiem w Doniecku i w Awdijewce.

"Chłopcy leżą zabici"

Informacje napływające wcześniej z Debalcewego były bardzo skąpe. Żołnierze nie mieli prądu i w większości oddziałów nie mają też łączności z dowództwem - alarmują wolontariusze, którzy usiłują do nich dotrzeć, by opatrzyć rannych i zabrać ciała zabitych - pisał portal lb.ua.

"W 128. brygadzie piechoty górskiej są duże straty, do niewoli separatystów dostało się wielu żołnierzy. Chłopcy, którzy chcieli wyjść z kotła, leżą zabici - niektórzy w samochodach, niektórzy wprost wzdłuż drogi" - poinformowała wolontariuszka Inna, cytowana przez lb.ua. Dokładna liczba ofiar nie jest znana, jednak straty liczone są w setkach - podawała wolontariuszka, której nazwisko nie zostało ujawnione.

Sztab generalny w nocy nie komentował sytuacji, w jakiej znalazła się 128. brygada. - Z powodu ostrych walk w mieście trudno otrzymać jakąkolwiek informację o bieżącej sytuacji - mówił w nocy rzecznik operacji antyterrorystycznej Andrij Łysenko.

Wolontariuszka w rozmowie z portalem podkreśliła, że żołnierze mimo próśb nie otrzymali żadnego wsparcia. "Wszyscy oczekują, że jednak nasze wojsko nie zostało pozostawione same sobie, inaczej będzie gorzej niż w Iłowajsku" - pisze lb.ua, cytując kobietę.

Wcześniej pojawiały się informacje, podawane przez wolontariuszy, że sztab generalny wydał żołnierzom rozkaz zniszczenia całego sprzętu i odchodzenia z Debalcewego ścieżkami wcześniej opracowanymi przez zwiadowców. Wolontariusze informują jednak, że "żołnierze nie mają niemal żadnej możliwości wydostania się z tego nowego kotła". Tak napisał wolontariusz fundacji "Pokój i Porządek" Wsiewołod Kożemiejko.

Rodziny blokują trasę

Ukraiński Sztab Generalny poinformował z kolei w nocy, że wysłał wsparcie dla żołnierzy otoczonych w Debalcewem. - Taką informację przekazał rodzinom żołnierzy zastępca sztabu płk Ołeksandr Hołodniuk - podaje agencja Ukrinform.

Rozmawiał on z rodzinami ukraińskich wojskowych, które we wtorek zablokowały trasę w Browarach, domagając się uratowania żołnierzy. Pułkownik nie doprecyzował jednak, jakiego rodzaju jest to pomoc i jak szybko dotrze ona do żołnierzy. Powiedział, że ukraińska artyleria rozpoczęła ostrzały w odpowiedzi na działania separatystów.

We wtorek rodziny żołnierzy ukraińskich uwięzionych w tzw. kotle debalcewskim zablokowały ruchliwą trasę w pobliżu miejscowości Browary, domagając się zdecydowanych działań sztabu generalnego. Zapowiedziały, że w środę będą protestować przed Sztabem Generalnym i administracją prezydenta Ukrainy.

OBWE grozi "poważnymi konsekwencjami"

Szef Specjalnej Misji Obserwacyjnej OBWE na Ukrainie Ertugrul Apakan zażądał tymczasem od separatystów, by natychmiast wstrzymali ogień w okolicy Debalcewego i umożliwili wolontariuszom dostęp obserwatorów do miasta. Dotychczas nie mogli tego zrobić ze względu na silne ostrzały.

- Żądamy, by natychmiast wstrzymali ofensywę - powiedział Apakan. Dodał, że 18 lutego obserwatorzy misji po raz kolejny spróbują wjechać do miasta. - Odmowa wstrzymania ognia spotka się ze poważnymi konsekwencjami - powiedział Apakan.

W rejonie debalcewskim broniło się kilka tysięcy Ukraińców

Debalcewe na skraju przepaści

Jeden z dowódców separatystów Eduard Basurin oświadczył już we wtorek, że kontrolują oni już ponad 80 proc. Debalcewego i kontynuują wypieranie stamtąd sił ukraińskich. Wieczorem tego dnia dowództwo ukraińskich sił rządowych przyznało, że część Debalcewego została opanowana przez przeciwnika

Prezydent Rosji Władimir Putin wyraził we wtorek nadzieję, że rząd Ukrainy nie powstrzyma sił ukraińskich okrążonych w mieście Debalcewe przed złożeniem broni i że prorosyjscy separatyści zapewnią tym siłom bezpieczne wycofanie się stamtąd.

[object Object]
Jacek Czaputowicz o szczycie czwórki normandzkiej w Paryżutvn24
wideo 2/23

Autor: asz, tas,pk\mtom / Źródło: UNIAN, "Ukraińska Prawda", lb.ua, PAP, Reuters

Tagi:
Raporty: