Reporterzy BBC prześledzili, w jaki sposób funkcjonują internetowe konta w mediach społecznościowych, popierające Władimira Putina i rosyjską inwazję na Ukrainę. Dziennikarze ustalili, że administratorzy prokremlowskich grup do promowania treści przedstawiających rosyjskiego prezydenta jako męża stanu używają wielu skopiowanych kont. Wszystko ma sprawiać wrażenie oddolnej, spontanicznej akcji.
Liczby robią wrażenie: dziesięć największych proputinowskich profili w mediach społecznościowych ma łącznie ponad 650 tysięcy członków. Treści wychwalające rosyjską władzę publikowane są w wielu językach: rosyjskim, angielskim, arabskim czy perskim. Na profilach - tylko w ciągu ubiegłego miesiąca - pojawiło się ponad 16,5 tysiąca postów, na które zareagowało 3,6 miliona internautów.
Putin przedstawiany jest jako przywódca niezłomny i troskliwy zarazem. Jego wizerunek mają budować liczne zdjęcia i fotomontaże, na których widać na przykład, jak ujeżdża dzikie zwierzęta (między innymi niedźwiedzie i lwy). Są też treści, które mają ocieplać jego image: wśród popularnych zdjęć jest między innymi fotografia przedstawiająca uśmiechniętego Putina, który karmi zwierzę butelką z mlekiem. Post z tą fotografią cieszył się dużą popularnością wśród użytkowników prorosyjskich grup.
Sztuka sprawiania wrażenia
Dziennikarze BBC przyjrzeli się proputinowskim kontom dzięki pomocy specjalistów z Instytutu na rzecz Dialogu Strategicznego, który zajmuje się monitorowaniem i badaniem ekstremistycznych grup w internecie. Jednym z głównych badaczy jest Moustafa Ayad. W rozmowie z BBC przekonuje, że wysyp kont popierających Putina jest zorganizowanym procederem, który ma sprawiać wrażenie oddolnego i powszechnego poparcia dla rosyjskiego reżimu. Ma też wyglądać jak wyraz "spontanicznego poparcia" agresji na Ukrainę.
Jego zdaniem właśnie trwa internetowa akcja, która jest przykładem astroturfingu - kampanii, która wydaje się niezależną reakcją społeczną, podczas gdy rzeczywista tożsamość jej inicjatora i jego intencje pozostają ukryte.
- Żeby osiągnąć zamierzony cel, kampania opiera się na wielu nieautentycznych kontach - mówi Ayad.
Z ustaleń Instytutu na rzecz Dialogu Strategicznego wynika, że administratorzy proputinowskich grup używają w mediach społecznościowych wielu różnych kont. Są one potem wykorzystywane do komentowania i dalszego udostępniania postów. Takie działanie - jak przekazuje BBC - stoi w sprzeczności z regulaminami Facebooka, który nie pozwala na sztuczne promowanie treści.
Kto zarządza skopiowanymi kontami?
Reporterzy BBC starali się ustalić, kto zarządza skopiowanymi kontami. Ustalili między innymi, że jedna z administratorek rzekomo przebywających na terenie Syrii (przedstawiająca się jako Marine) wykorzystuje co najmniej trzy konta do promowania Putina. Jej posty - jak czytamy w artykule brytyjskiego portalu - pojawiają się w języku arabskim codziennie o tej samej porze na różnych profilach.
Inna moderatorka, Victoria z Kambodży, publikuje treści w grupie językowej Khmerów. Od 4 lutego jej posty wygenerowały ponad 34 000 reakcji i zostały udostępnione ponad 4000 razy.
Innym administratorem jest Raj z Kenii. Dziennikarzom BBC udało się do niego dodzwonić. Mężczyzna stwierdził przez telefon, że Putin jest "wielkim przywódcą", ale nie chciał rozmawiać o wojnie. Z kolei administrator, który rzekomo przebywa w Armenii, powiedział dziennikarzom, że grupa jest "oddolną inicjatywą" i nie jest przez nikogo finansowana.
Dziennikarze podkreślają, że nie udało im się udowodnić, że za internetową akcją stoi Kreml. Przyznają, że antyzachodnie podejście rosyjskiego prezydenta może być atrakcyjne dla wielu osób na świecie. Nie można jednak wykluczyć zaangażowania rosyjskiego rządu, który już wcześniej - jak podkreśla BBC - organizował wiele internetowych kampanii dezinformacyjnych.
Źródło: BBC
Źródło zdjęcia głównego: Facebook/BBC