Jednym z kandydatów w przedterminowych wyborach parlamentarnych w Serbii, które odbędą się 24 kwietnia, będzie 68-letni Josip Broz. Jego dziadkiem był Josip Broz Tito, dyktator socjalistycznej Jugosławii w latach 1945-1980.
Josip (Joszka) Broz startuje z listy Socjalistycznej Partii Serbii (SPS), następczyni Komunistycznej Partii Serbii. Przewodniczącym SPS jest szef serbskiej dyplomacji Ivica Daczić.
Stare dobre czasy?
- Wnuka słynnego przywódcy, który podczas drugiej wojny światowej zorganizował antyfaszystowski ruch oporu, wpisano na listę kandydatów przez pamięć o dawnych czasach - miał powiedzieć Daczić, o czym w poniedziałek informują serbskie media.
W ostatnich latach stosunek Serbów do byłego przywódcy powojennej Jugosławii zaczął się zmieniać. Zwłaszcza wśród starszych ludzi pojawia się opinia, że za jego czasów żyło się lepiej, choć bałkański kraj przez pięć dekad po wojnie znajdował się za żelazną kurtyną. Tito zdołał się jednak odseparować od Moskwy i Jugosławia pod jego rządami - choć i w niej dochodziło do zabójstw politycznych, a więzione były tysiące ludzi - była bliższa Zachodowi przez względną otwartość. Jugosłowianie jako jedyni obywatele kraju bloku wschodniego mieli np. w domach paszporty.
Najwyraźniej Daczić i kierownictwo SPS chcą grać na sentymentach części wyborców. Najstarsze pokolenie może chętnie zagłosować na Titę-wnuka, choć jego wynik wyborczy nie zmieni niczego w krajobrazie politycznym w kraju i w pozycji, jaką obecnie zajmują socjaliści.
Sondaże dają im ok. 11 proc. poparcia. Stawia to tę partię na drugim miejscu, ale nie gwarantuje nawet tego, że wejdą oni - jak dotychczas - w koalicję z Serbską Partią Postępową (SNS) premiera Aleksandra Vuczicia.
Vuczić o rozwiązanie parlamentu i rozpisanie wyborów na dwa lata przed terminem zwrócił się w ostatnich tygodniach. Jego partia zdecydowanie prowadzi w sondażach. Vuczić podkreśla, że potrzebuje odnowionego mandatu wyborców, by realizować reformy i sfinalizować rozmowy akcesyjne z Unią Europejską, część analityków twierdzi jednak, że przyspieszone wybory dadzą mu pełnię władzy i w sumie sześcioletni mandat.
SNS obiecuje m.in. "odchudzenie" sektora publicznego i wstrzymanie subsydiowania deficytowych przedsiębiorstw państwowych, by ograniczyć deficyt budżetowy. Realizacja reform będzie oznaczać zwolnienie ok. 35 tys. pracowników sektora publicznego.
Autor: adso\mtom / Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wikimedia Commons