Nie żyje matka i córka, syn trafił do szpitala. "Ojciec wychylił się przez okno i powiedział: zabiłem ich"

Źródło:
"La Repubblica", "Varese Noi"
Ciała odnaleziono w domu jednorodzinnym w Samarate, w Lombardii
Ciała odnaleziono w domu jednorodzinnym w Samarate, w LombardiiGoogle Earth
wideo 2/4
samarate

Tragedia we włoskim Samarate (region Lombardii). Po 7 rano mieszkańcy miejscowości usłyszeli wołanie o pomoc, a później zauważyli zakrwawionego sąsiada, który wychylił się przez okno i wyznał, że zabił członków swojej rodziny. Jego 56-letnia żona i 16-letnia córka zostały znalezione martwe w swoich pokojach. Syn mężczyzny, z poważnymi obrażeniami czaszki, trafił do szpitala. - To była dla nas wszystkich przerażająca pobudka - komentuje burmistrz miejscowości.

Jak opisują włoskie media, radiowozy karabinierów pojawiły się przy via Torino jeszcze przed godziną 8 rano w środę. Na miejsce wezwała ich jedna z sąsiadek czteroosobowej rodziny, bo zaniepokoiło ją zachowanie 57-letniego Alessandra M. "Z relacji mieszkańców tej ulicy wynika, że wychylił się przez okno i powiedział krótko: zabiłem ich" - relacjonuje lokalny portal varesenoi.it. M. miał ślady krwi na sobie. Chwilę wcześniej ktoś miał słyszeć, jak jego 23-letni syn, Nicolò, woła o pomoc.

Zaraz po tym, jak funkcjonariusze dotarli na miejsce, zatrzymali Alessandra M. "57-latek nie odezwał się ani jednym słowem" - pisze varesenoi.it. W domu znaleziono ciało kobiety i jej córki: 56-letnia Stefania P. leżała na dywanie, 16-letnia Giulia - na łóżku w sypialni.

Syn w szpitalu. Jest w ciężkim stanie

Jeszcze nie wiadomo, o której dokładnie zmarły. "Z pierwszych ustaleń wynika, że M. zamordował córkę i żonę w nocy, miał użyć do tego młotka. Chciał też zabić syna, a na końcu podpalić również siebie" - informuje dziennik "La Repubblica". W domu policjanci zabezpieczyli również zakrwawioną wiertarkę - informuje varesenoit.it.

Czytaj też: 21-latka od czterech lat żyła zamknięta w domu. "Przykuta łańcuchem do łóżka lub poręczy schodów"

Ciało kobiety znaleziono na kanapie, jej córki - na łóżku w sypialnivaresenoi.it

23-latek, syn zatrzymanego, trafił do szpitala w pobliskim Varese. "Ratownicy przetransportowali go do placówki helikopterem. Jego stan jest ciężki, ma obrażenia czaszki" - czytamy na portalu varesenews.it.

Alessandro M. również przebywa w szpitalu, gdzie pilnują go funkcjonariusze policji. Ma rany nadgarstków.

Burmistrz: spokojna rodzina. Sąsiedzi: żona chciała rozwodu

Lokalni dziennikarze zebrani przy via Torino rozmawiali z burmistrzem, który rano pojawił się na miejscu tragedii. Twierdzi, że rodzina uchodziła za spokojną, nigdy nie interweniowała tam policja. "Te dzieci, Nicolò i Giulia, wydawały się być szczęśliwe. Przeprowadzili się tu z Mediolanu, kupili dom w 1999 roku. Ojciec jest architektem. Nigdy nie docierały do nas informacje o przemocy w tej rodzinie" - mówił dziennikarzom Enrico Puricelli. "To była dla nas wszystkich przerażająca pobudka" - podkreślił burmistrz.

Burmistrz miejscowości zjawił się na miejscu tragediivaresenoi.it

Wtórowali mu sąsiedzi, którzy zastrzegli jednak, że w małżeństwie Alessandro M. i Stefanii P. nie układało się ostatnio najlepiej. "Jak dowiedzieliśmy się od mieszkańców, co potwierdził nam później burmistrz, Stefania prowadziła rozmowy ze swoim prawnikiem, chciała, by zaczął przygotowywać dokumenty rozwodowe" - pisze varesenews.it.

Motyw zabójstwa i wszystkie szczegóły będą teraz ustalać śledczy z prokuratury w Varese.

Po lewej dom, w którym rodzina żyła od 1999 roku

Autorka/Autor:ww/ tam

Źródło: "La Repubblica", "Varese Noi"

Źródło zdjęcia głównego: varesenoi.it