|

Czekał na nią cały kraj. Po dwóch dniach miłość minęła

Silvia Romano wróciła do Włoch
Silvia Romano wróciła do Włoch
Źródło: PAP/EPA/FABIO FRUSTACI

W Afryce więziono ją ponad 500 dni. O uwolnienie od 1,5 roku zabiegał włoski rząd. Kiedy w końcu udało się ściągnąć 24-letnią wolontariuszkę z powrotem do kraju, w domu zastało ją piekło. "Powiesić ją" - napisał radny jednego z miast. "Neoterrorystka" - nazwał kobietę poseł prawicowej Ligi Północnej.

Artykuł dostępny w subskrypcji

24-latkę porwano w Kenii w listopadzie 2018 roku. W sobotę władze Włoch ogłosiły, że wolontariuszkę udało się uwolnić podczas operacji sił specjalnych w okolicach Mogadiszu, stolicy Somalii. "Czuję się dobrze i nie mogę się doczekać powrotu do Włoch" - cytowały ją w ten dzień włoskie media.

Wiele wskazywało na to, że podobnie czują jej rodacy. Szczęśliwy koniec półtorarocznej walki o uwolnienie i jej powrót ogłosił premier Giuseppe Conte, a zaraz po nim organizacje i stowarzyszenia walczące o prawa człowieka, w tym Amnesty International.

"Dziękuję kobietom i mężczyznom ze służb wywiadu. Silvia, czekamy na Ciebie we Włoszech!"
Giuseppe Conte na Facebooku

W pierwszych przekazach o jej planowanym powrocie pojawiały się fotografie z byłych misji w Kenii, gdzie opiekowała się i bawiła z małymi dziećmi. Opalona, uśmiechnięta, często uwieczniała swoją pracę na zdjęciach, które dodawała na profil w mediach społecznościowych. Teraz jest widoczny tylko dla jej znajomych. Bo od momentu przylotu Silvii do Włoch zaczęły pojawiać się tam tysiące rasistowskich i seksistowskich komentarzy.

Romano miała na sobie maseczkę, rękawiczki i hidżab
Romano miała na sobie maseczkę, rękawiczki i hidżab
Źródło: FABIO FRUSTACI, PAP/EPA.

"Traktowano mnie dobrze"

Samolot z wolontariuszką wylądował na rzymskim lotnisku Ciampino. Na Silvię czekali tam rodzice, siostra, premier Conte, minister spraw zewnętrznych Luigi Di Maio i tłum fotografów, którzy skierowali w nią obiektywy aparatów od razu po otwarciu drzwi samolotu. Na płytę lotniska zeszła ubrana w maseczkę, ale też zielony strój muzułmański.

Przywitała najpierw mamę i siostrę, tatę, później przedstawicieli rządu. Pojawiły się łzy wzruszenia. - Na szczęście mam się dobrze, fizycznie i psychicznie, jestem przeszczęśliwa. Byłam silna. Dziękuję wszystkim instytucjom. Teraz chciałabym pobyć z rodziną - powiedziała.

Silvia Romano wróciła do Włoch
Silvia Romano wróciła do Włoch
Źródło: PAP/EPA/FABIO FRUSTACI

Zaraz po tym zrobiono jej test na koronawirusa, a następnie przesłuchano. Jej relację opisuje włoska agencja prasowa ANSA. - Jestem szczęśliwa, a w czasie kiedy byłam więziona, traktowano mnie dobrze. Zapewniano mnie, że nie zostanę zabita i tak się stało. W czasie pobytu często mnie przetransportowywano, zawsze w towarzystwie tych samych strażników - miała powiedzieć śledczym.

Zapytana o zmianę wyznania, stwierdziła: - Stało się to w połowie mojego pobytu w więzieniu, kiedy zapytałam, czy mogłabym poczytać Koran. Nawrócenie było spontaniczne i niewymuszone. Przez te miesiące nauczyłam się też trochę arabskiego. Strażnicy tłumaczyli mi ich sposób rozumowania i kulturę. Nie doszło do żadnego ślubu ani związku - podkreśliła Silvia Romano. Przyjęła też nowe imię: Aisha.

Po przesłuchaniu przetransportowano ją do domu w Mediolanie, gdzie odbywa teraz obowiązkową, 14-dniową kwarantannę. Na drzwiach i balkonach budynku czekały na nią laurki i plakaty z napisami "witaj w domu".

Silvia - Aisha - ma do odbycia 14-dniową kwarantannę
Silvia - Aisha - ma do odbycia 14-dniową kwarantannę
Źródło: MARCO OTTICO Dostawca: PAP/EPA.

"Powiesić ją"

Mimo zapewnień 24-latki o tym, że wiarę przyjęła dobrowolnie i czuje się szczęśliwa z powodu powrotu do kraju, w sieci zaczęły pojawiać się komentarze sugerujące, że stała się ofiarą dżihadystów, którzy zmusili ją do przejścia na islam i jest teraz ich "wtyczką" w zachodnim państwie. Internauci wytykali nawet, że za bardzo się uśmiecha. Takie, ale też inne, obraźliwe komentarze zaczęły płynąć w jej stronę nie tylko od "zwykłych" obywateli.

Nico Basso, radny miasta Asolo, zamieścił na Facebooku zdjęcie Silvii z podpisem "powiesić ją". Vittorio Sgarbi, parlamentarzysta, były prezenter telewizyjny, w internetowym poście napisał, że kobietę powinno się aresztować. Poseł prawicowej Ligi Północnej Alessandro Pagano nazwał ją w środę "neoterrorystką". Również w środę, po godzinie 16, ktoś rzucił w jej dom szklaną butelką.

"Od radości do nienawiści, od wzruszenia do wyzwisk: w mniej niż 48 godzin, powrót Silvii Romano stał się w sieci obiektem kpin, wulgaryzmów, walki kibiców przeciwnych drużyn, błota i wymiocin" - oceniła burzę w mocnych słowach dziennikarka "La Repubbliki".

Prokuratura wszczęła postępowanie, jeszcze nie przeciwko komuś, a w sprawie gróźb karalnych. Śledczy z Mediolanu przesłuchali we wtorek Romano i jej matkę.

Silvia Romano z rodziną
Silvia Romano z rodziną
Źródło: PAP/EPA/FABIO FRUSTACI

Włochy musiały zapłacić? Minister: "nie wiem o żadnych okupach"

"W pobliżu miejsca, w którym mieszka rodzina, pojawiły się też ulotki o niepokojącej treści" - donosi "La Repubblica". "Jesteśmy znużeni tym, że znów musimy płacić okup, szczególnie w tym czasie. Czy warto jest ratować życie, żeby ryzykować kolejne" - widniało na kartce przyklejonej między innymi na małym kiosku.

Kwestia tego, czy Włochy jako państwo musiały zapłacić okup za uwolnienie dziewczyny, jest obecnie jedną z najczęściej komentowanych we włoskich mediach.

Dziennik "La Repubblica" opublikował krótką rozmowę z rzecznikiem ugrupowania Al-Szabab - dżihadystów, dla których prawdopodobnie została porwana. - Część okupu zapłaconego za uwolnienie Silvii Romano posłuży do zakupu broni potrzebnej do realizowania dżihadu. Resztę przeznaczymy na zarządzanie państwem, opłacenie szkół, zakup jedzenia i leków, jakie rozdajemy naszym ludziom - powiedział Ali Dehere. Nie chciał jednak zdradzić, jaką dokładnie kwotę miało zapłacić państwo włoskie.

- To, że za Silvię Romano został zapłacony okup, absolutnie mnie nie dziwi. Tak robią wszyscy, nie tylko Włochy. Co więcej, bywają przypadki, w których służby specjalne innych państw prosiły o pomoc w uwolnieniu własnych rodaków i w tamtych przypadkach też wszystko zakończyło się zapłaceniem okupu - komentuje Andrea Purgatori, dziennikarz, który w swojej karierze śledził wiele przypadków porwań dla pieniędzy.

Włoski rząd zaprzecza podobnym informacjom. - Nie wiem o żadnych okupach. W przeciwnym przypadku musiałbym o nich powiedzieć - zapewnił we wtorek w programie "Rete 4" włoski minister spraw zewnętrznych Luigi Di Maio. - Dlaczego słowa terrorysty, z którym przeprowadza się wywiad, znaczą więcej niż oświadczenie państwa włoskiego? - zapytał.

Luigi Di Maio wita Silvię Romano
Luigi Di Maio wita Silvię Romano
Źródło: FABIO FRUSTACI ,PAP/EPA

Rodzice proszą o spokój, wuj mówi o "praniu mózgu"

Media cytują też krótkie komentarze rodziców Silvii, którzy proszą o chwilę spokoju, jaki jest teraz ich córce bardzo potrzebny.

- Chcemy zamknąć ten rozdział i rozpocząć nowy. W naszej sprawie wypowiada się prokuratura, ja nie będę wydawać żadnych oświadczeń - powiedziała dziennikarzowi telewizji Tg3 matka młodej kobiety. - A co wy myślicie? Spróbujcie wysłać tam (do Afryki - red.) na dwa lata swojego krewnego i sami zobaczcie, czy nie wróci nawrócony - rzuciła jeszcze krótko zgromadzonym pod jej drzwiami dziennikarzom, kiedy wyszła wyprowadzić psa.

- Potrzebujemy spokoju, mamy dziewczynę, której musimy teraz bronić. To, czego nam teraz trzeba, to tylko tlen - skomentował w wywiadzie dla radia Capital ojciec 24-latki. Zapytany o uśmiech córki, odpowiedział: - To nie tak, że człowiek, który się uśmiecha, trzyma się wspaniale. Nie mylmy uśmiechu z umiejętnością radzenia sobie z sytuacją, z usiłowaniem utrzymania się na nogach w sytuacji, w której stałeś się ofiarą, a która prowadzi dalej do depresji - podkreślił.

Pod domem na Romano czekał tłum dziennikarzy i sąsiadów
Pod domem na Romano czekał tłum dziennikarzy i sąsiadów
Źródło: Matteo Corner, PAP/EPA

Niepokój podsycił jednak wuj Silvii Romano, który zasugerował dziennikarzom pod jej domem, że mogła zostać zmanipulowana. - Nie wiemy nawet, co się działo z Silvią przez ostatnie miesiące. Była zawsze szczera, cnotliwa. Nie przypomina siebie, zrobili jej pranie mózgu - powiedział.

Choć profil Romano w mediach społecznościowych jest ukryty, włoskie media dotarły do czwartkowego wpisu 24-latki. W poście dziękuje swoim przyjaciołom: "(...) Wszystkim tym, którzy mieli mnie w sercu przez ten długi czas - dziękuję, dziękuję, dziękuję. Wszystkim tym, którzy wspierali moich rodziców i moją siostrę, w tak specjalny i nieoczekiwany sposób - to, że mogłam odkryć, ile czułości im okazaliście, było i jest dla mnie wielkim powodem do szczęścia. Nie mogłam doczekać się wyjścia z samolotu, bo dla mnie liczyło się tylko to, żeby w końcu móc objąć najważniejsze osoby w moim życiu (...)".

Aresztowano trzech porywaczy

Wolontariuszka włoskiej organizacji Africa Milele, zajmującej się niesieniem pomocy dzieciom, została porwana 20 listopada 2018 roku koło Nairobi. Najprawdopodobniej uprowadziła ją grupa pospolitych przestępców, być może dla okupu lub z zamiarem sprzedania jej dżihadystom z Somalii z ugrupowania Al-Szabab.

Do Somalii została przewieziona wkrótce po uprowadzeniu. Potem przez wiele miesięcy nie było żadnych wiadomości na jej temat. W tym czasie włoskie służby prowadziły intensywne działania, o których nie przedostała się do mediów żadna informacja. Aresztowano trzech porywaczy. Przed włoskim sądem mają odpowiedzieć za uprowadzenie Romano. Jeden z nich zapłacił jednak kaucję i wyszedł z więzienia, służby aktualnie ustalają, gdzie znajduje się mężczyzna.

Czytaj także: