Kolejny samolot australijskich linii Quantas Airways w opałach. Tym razem po starcie nie zamknął się właz w podwoziu samolotu. Samolot musiał zawrócić i przymusowo lądować w australijskiej Adelajdzie, skąd wystartował. Pasażerowie mówią o panice na pokładzie, dyrekcja linii zaprzecza.
Quantas utrzymuje, że zawrócenie maszyny było zwykłą przezornością i pasażerom nic nie groziło. Jednak pasażerowie mówią, że w samolocie wybuchła panika, gdy poinformowano o problemie. Inną wersję podał rzecznik prasowy linii lotniczych - według niego wszyscy na pokładzie zachowali spokój.
Standardowa procedura?
Również dyrektor Quantas Engineering uspokajał sytuację i podkreślał, że nie było zagrożenia dla pasażerów i załogi, a wcześniejsze lądowanie było standardową procedurą.
Do incydentu doszło tuż po starcie z Adelajdy. Gdy światełko ostrzegawcze pokazało pilotom, że właz wokół jednego zestawu kół nie zamknął się, postanowili zawrócić maszynę. Specjalista do spraw bezpieczeństwa lotnictwa cywilnego powiedział, że mimo awarii samolot mógłby kontynuować lot, ale wtedy byłby narażony na turbulencje z powodu problemów aerodynamicznych.
Wylądował z dziurą
W zeszły piątek inny samolot Quantas musiał przymusowo lądować na Filipinach, gdy na skutek wybuchu pojemnika z tlenem w kadłubie samolotu pojawiła się dziura wielkości małego samochodu.
Źródło: APTN