Władze Hongkongu odwołały w czwartek zaplanowane wcześniej rozmowy z prodemokratycznymi demonstrantami, zarzucając im brak chęci do porozumienia. Podkreśliły, że w obecnej sytuacji nie ma szans na konstruktywne rozmowy. Do negocjacji miało dojść w piątek. Lider studentów Alex Chow wezwał mieszkańców miasta do przyłączenia się do protestów.
- Studenci zaapelowali o dalszy rozwój ruchu (protestu), co podkopało nasze zaufanie, a w takich warunkach nie możemy prowadzić konstruktywnego dialogu - powiedziała przedstawiciel lokalnych władz Carrie Lam, numer dwa we władzach Hongkongu. Oskarżyła także studentów o nielegalną okupację.
Wcześniej organizacje studenckie, które odgrywały kluczową rolę w protestach, informowały, że podjęły działania mające na celu rozpoczęcie rozmów z rządem na temat reform politycznych. Na te apele pozytywnie reagowały lokalne władze, które wielokrotnie zapowiadały gotowość do negocjacji z protestującymi.
Po odwołaniu rozmów lider Federacji Studentów Hongkongu Alex Chow zapowiedział dalsze protesty i wezwał mieszkańców miasta do przyłączenia się do okupacji centrum.
Hongkong chce demokracji
Prodemokratyczne demonstracje, najpoważniejsze, od kiedy Pekin przejął kontrolę nad byłą brytyjską kolonią w 1997 roku, rozpoczęły się w Hongkongu pod koniec września. Protestujący domagają się nie tylko odwołania szefa lokalnej administracji, ale także zmian w prawie wyborczym.
Hongkońscy zwolennicy demokracji ostrzegają, że Pekin stara się stopniowo zacieśniać kontrolę polityczną nad regionem. Jednym z tego przejawów ma być - ich zdaniem - sposób wybierania szefa lokalnej administracji w 2017 roku. Po raz pierwszy w historii mieszkańcy Hongkongu będą mogli wyłonić szefa administracji w wyborach powszechnych. Wybór ma być jednak zawężony do dwóch-trzech kandydatów zatwierdzonych uprzednio przez lojalny wobec władz w Pekinie komitet nominacyjny.
Autor: kło/kka / Źródło: PAP, BBC News, Reuters